Jednym z najciekawszych zjawisk ostatnich lat, na undergroundowej scenie w USA było CunninLynguists.
Ten skład z Kentucky sporą rzesze fanów posiada także w Polsce. Czemu to wszystko zawdzięcza?
CunninLynguists to Kno, Deacon the Villain, Natti oraz Mr. S.O.S. O dwóch ostatnich postaciach można od razu zapomnieć (z czego ten ostatni już nie jest członkiem składu), za to warto się przyjrzeć pozostałym. Cała wyjątkowość muzyki "wypuszczanej" przez zespół to ich zasługa, największa leży natomiast po stronie Kno. Czas na jego solowy album, jak więc wyszło?
Zacznę może od tego, że warto było czekać i wcale nie przeszkadza w tym fakt, że jest to nic innego jak kontynuacja dokonań zespołu. Znowu mamy do czynienia z poważną tematyką, podaną w bardzo średniej formie, nie wyróżniającej się niczym innym wśród reszty podobnych rzeczy. Kno zawsze był raperem nawet gorzej niż przeciętnym, żeby nie powiedzieć słabym, ale tutaj słychać mały progres. Całe szczęście, że pomagają mu tu starzy, dobrzy znajomi - Tonedeff i oczywiście pozostali członkowie CunninLynguists: Deacon i Natti. Dodawanie, że goście wypadli znacznie lepiej niż gospodarz, byłoby niesprawiedliwe, ponieważ...
Ponieważ chcąc czy też nie, to Kno tu rządzi. Może nie jako raper, ale jako producent. I odważnie stwierdzę, że jego rządy wybiegają znacznie dalej niż poza recenzowany album. "Death is Silent" jest jednym z najlepiej wyprodukowanych albumów w tym roku. Do "smutnych i dołujących" sampli Ryan dodał sporo żywych brzmień oraz trochę elektroniki i z tego wszystkiego powstało to, co jego fani doskonale znają. Z tą różnicą, że poziomem wybiega to ponad wszystkie jego dotychczasowe beaty.
"Death is Silent" jest swego rodzaju sporym zaskoczeniem. Po ciut zniżkowej formie zaprezentowanej na dwóch ostatnich produkcjach CunninLynguists, Kno powrócił z bardzo mocnym materiałem. Na pewno najlepszym, jaki do tej pory stworzył, a mając na uwadze "A Piece of Strange" czy "Dirty Acres", jest to olbrzymie osiągnięcie. Z pewnością takie, które będzie poważnie aspirować do tytułu płyty roku. Szóstka.