Niektóre rzeczy są zapowiadane tak długo, że z czasem obrastają mitem a w ich finalną premierę większość przestaje wierzyć. O tym, że Dr. Dre pracuje nad "Detoxem" czytaliśmy jeszcze w "Klanie"; zapowiedzi Duke Nukem Forever pamiętam z okresu, gdy płyty CD dołączane do magazynów komputerowych były szczytem techniki...
Jednak Polacy nie gęsi... i również możemy "pochwalić" się projektem, w który "wychodził przez dekadę". To złoto prosto z serca Śląska. To "Śląski Detox". To Czarne Złoto.
Wydawanie projektów zapowiadanych przez tyle czasu jest o tyle ryzykowne, że oczekiwania rozbuchane są do granic możliwości i prawdopodobieństwo zawiedzenia fanów jest ogromne. Jeśli spodziewaliście się więc po Czarnym Złocie, że będzie jedną z najlepszych płyt w polskim rapie i klasykiem z miejsca to już wiemy, że aż tak dobrze nie jest. Postarajmy się jednak podejść do niego, choć trochę omijając potężne oczekiwania...
Tym bardziej, że w międzyczasie Czarne Złoto z nazwy ekipy przerodziło się w tytuł producenckiej płyty Jajonasza aka Lukatricksa. Właśnie ostatnie słowa mogą być największym zarzutem - czemu jeden z największych talentów końcówki lat 90-tych, o którym w klasycznej zwrotce Noon nawijał "Jajo nic nie robi" kiedy już zaczął coś robić to ograniczył się do kilku zwrotek? To rzecz, która zawiodła mnie najmocniej - tym bardziej, że gdy już J.a.j.o. wchodzi za mikrofon to pokazuje, że wciąż potrafi wiele. Na szczęście choć częściowo rekompensuje to lista gości.
Spodziewaliście się, że w jednym kawałku usłyszycie Reno, Smarka i Ostrego albo Tedego, Daba, Fokusa, Gutka i Gano? No właśnie, na "Czarnym Złocie" czeka na nas sporo interesujących kooperacji, mieszających artystów z górnej półki (O.S.T.R., Tede, Eldo) z czołówką podziemia (Reno, Smark) i lokalnymi ikonami (Dab, Joka, HST, Bas) lub talentami (Siwy Dym). Misz masz, który gra wyjątkowo dobrze i daje nam sporo mocnych kawałków.
Mimo udziału MC z całej Polski to Śląsk jest tu głównym spoiwem i ogniwem. Szczególnie ten, którego słuchacze są wygłodniali - Joka rzucił chyba najbardziej stylową zwrotkę w tym roku a HST takimi numerami jak "Nienawiść" zaspokaja choć trochę apetyty fanów czekających na kontynuację "Mas Ludu". Śląskie ancymony pokazują, że mają własny styl i sprawnie balansując między "normalnym polskim" a gwarą trafiają zarówno do lokalnych patriotów jak i osób z innych okolic, nie kumających "hanyskiego godonia". Trafiają także dlatego, że produkcja na tym albumie mimo tak długiego oczekiwania i pracy wciąż brzmi świeżo. Wyrobiony, daleki od odtwórczości styl Jaja, mieszający sample z odpowiednio wysmakowaną elektroniką buja, wpada w ucho i brzmi spójnie, zarazem nie powodując monotonii.
"Czarne Złoto" dobrze ocenić z kilkumiesięcznej perspektywy. Oczekiwania były na tyle rozbuchane, że łatwo było zaraz po premierze spotkać opinie o zawodzie i rozczarowaniu. Jednak gdy podejdziemy do płyty już na chłodniej to ocena musi być wyższa. Nie będzie to wprawdzie płyta roku, ale na pewno jedno z czołowych wydawnictw 2010 roku. Udana, dopracowana i świeża produkcja, mocne stylowe nawijki od MC z przekroju całej sceny i różnych jej pokoleń, a do tego wciąż unosząca się z głośników woń śląskiego węgla. Złoto nie jest wprawdzie w pełni wypolerowane, ale i tak błyszczy. Czwórka z plusem i mam nadzieję, że zdania "Zostawiam ślad i znów mnie nie ma" nie powinniśmy traktować dosłownie.