Jermaine Coleman na swoją szansę naczekał się naprawdę długo. Wieloletnia jazda na podziemnych mixtape'ach przeplatana kłopotami z prawem a finalnie oficjalny debiut w wieku 31 lat. "If Tomorrow Comes..." było płytą nierówną, z momentami ukazującymi wielki potencjał, ale i zarazem nie dającą maximum możliwości tego typa.
Czy lepiej jest na drugim, podsycanym kolejnymi mixtape'ami i udanymi singlami "The Day After Tomorrow"?
Czy lepiej jest na drugim, podsycanym kolejnymi mixtape'ami i udanymi singlami "The Day After Tomorrow"?