Raekwon to jeden z tych raperów z których fani złotej ery mogą być dziś bardzo dumni. Jest gwiazdą, sprzedaje większe ilości nośników i (szczególnie) plików na iTunes niż wiele komercyjnych gwiazdorów z drogich klipów, a mimo to wciąż słuchając go ma się wrażenie, że to ten sam gość z projektów Staten Island co kiedyś. Ma te same jazdy, ten sam styl i klimat, podobnie porąbane teksty i nadal robi kozackie brudne płyty.
Jak go nie było na scenie, tak nie było, ale jak już zaczął puszczać albumy, tak już ma dwa kozaki na koncie w przeciągu dwóch lat. Najpierw mistrzowski klimat zamknięty na "Only Built For Cuban Linx Pt.2", potem mordercza kolaboracja na "Wu-Massacre", a teraz szykuje się kolejna produkcja sygnowana przez Chefa...
Jak go nie było na scenie, tak nie było, ale jak już zaczął puszczać albumy, tak już ma dwa kozaki na koncie w przeciągu dwóch lat. Najpierw mistrzowski klimat zamknięty na "Only Built For Cuban Linx Pt.2", potem mordercza kolaboracja na "Wu-Massacre", a teraz szykuje się kolejna produkcja sygnowana przez Chefa...