Wydanie w 2012 roku "good kid, m.A.A.d. City" było ogromnym wydarzeniem. Wobec będącego pod skrzydałami Dr. Dre i zbierającego wówczas spory hajp słuchacze oraz środowisko miało spore oczekiwania, które zdecydowanie zostały spełnione, bowiem płyta Kendricka osiągnęła bardzo wiele.
good kid m.A.A.d. city
good kid m.A.A.d. city
Dlaczego: "Kiedy gasną światła marzeniem artysty jest to, by to, co stworzył przetrwało próbę czasu" - mówi nam plansza na początku teledysku do pierwszej części numeru "Sing About Me", jednego z ciekawiej ugryzionych konceptualnie utworów na ubiegłorocznym platynowym debiucie rapera z Compton. Video przedstawia pierwszą zwrotkę nawinięta z perspektywy brata zmarłego tragicznie przyjaciela Kendricka, druga część pojawić ma się w styczniu.
Mimo wszelakich chorych majorsowych gierek, traktowania raperów jak marionetek czy celowego ogłupiania i zbijania w dół poziomu tekstowego ("dumbing down" - termin funkcjonuje już oficjalnie w obiegu) rapbiznes w USA potrafi jednak wciąż być sprawiedliwy i pozwalać artystom obronić się samą muzyką. Sukcesy Macklemore'a i Ryana Lewisa, Mac Millera czy ostatnia startowa sprzedaż J. Cole'a udowadniają to doskonale - tak samo jak fakt, że chwalony z każdej strony debiut Kendricka Lamara przekroczył właśnie platynową granicę sprzedaży. Co ciekawe - jako dopiero druga rapowa płyta wydana w roku 2012, po "Pink Friday: Roman Reloaded" Nicki Minaj.
Już niedługo Kendricka zobaczymy na Openerze, Splashu i Hip Hop Kempie a na razie kalifornijski młody gwiazdor nie ustaje z promocją swojego świetnie przyjętego debiutu. Na ten klip czekali chyba wszyscy, którzy mają krążek na gęstej rotacji. Jeden z najgłośniejszych i najlepiej przyjętych tracków z albumu teraz również z oficjalnym video.
Na sam początek, na jakieś siedem tysiący znaków przed tym fragmentem nowowiernej serenady, w którym padną słowa o rzekomym klasyku, wypadałoby usiąść, rozluźnić mięśnie i odetchnąć z ulgą. Kendrick Lamar nie zawiódł, nie sprzedał się, nie poddał presji garniturów z wielkiego koncernu. Zrezygnował z szumnie zapowiadanego singla z Lady Gagą, zamiast popularnych śpiewaków pokroju Miguela, The Weeknd czy Franka Oceana zaprosił do współpracy dużo mniej celebrowanego JMSN'a, a w miejsce popowych gwiazdek wyrwano na kilka chórków znaną ledwie z płyty „Oneirology” Annę Wise.
I wbrew najczarniejszym obawom zamiast nijakiego krążka wypełnionego potencjalnymi singlami do klubu, sypialni, auta i klubu przerywanymi czymś jeszcze - dostaliśmy album niespotykanie spójny i przemyślany. „Dumb it down” na tej płycie nie istnieje. To raczej słuchacz musi się wyciągnąć i przez niecałe 70 minut udawać, że od zawsze słuchał rapu dla tekstów. Ya' Bish.
Premiera dopiero na początku października, ale w sieci pojawił się właśnie drugi singiel - wyprodukowany przez T-Minusa "Swimming Pools (Drank)". Czy jest równie dobrze, jak w przypadku "The Recipe" z gościnną zwrotką Dr. Dre?