Po serii dobrze przyjętych singli (oraz świeżo po wyprodukowaniu wraz z Gedzem hitowej "Futuramy" Quebonafide), Odys wypuszcza pełną wersję swojego...
10 najbardziej oryginalnych zespołów hip-hopowych w Polsce - ranking
Oryginalne nie zawsze znaczy dobre, to prawda. Z tym, że nieco nudna zrobiła nam się ta scena i myśl, że czeka kolejny rok kiedy jej liderzy dopiszą w dyskografii kolejne pozycje (tytani pracy zapewne więcej niż jedną) napawa mnie lekkim przerażeniem. Bo co o nich pisać, o co ich pytać? Odpowiedzią na to jest ten ranking.
Początkowo miało to wyglądać inaczej. To znaczy o tym, że będą zespoły wiedziałem na wstępie. Z solistami było by za prosto. Łona, Fisz, Eldo, Skorup, L.U.C (z bólem serca, no ale niestety), Teielte, do tego jeszcze jakiś Prezes czy Król Maciuś Pierwszy dla usatysfakcjonowania forumowych koniobijów. I mamy z głowy. A grupy? Przecież nad Wisłą wciąż rarytasem jest już zespół, gdzie emcees trzymają w miarę równy poziom. Na palcach jednej ręki je zliczyć. A tu jeszcze oryginalność?
Planowałem jednak ranking pt. "10 hip-hopowych (no, powiedzmy) artystów, o których nie przeczytasz na Popkillerze". I byłby tam na przykład Napszykłat (hip-hop, który triumfował w Jarocinie? Rzadka sprawa). A.J.K.S. i tego ciekawostki, o których w Ślizgu byśmy pewnością pisali (najpewniej krytycznie, choć na przemilczenie jednak nie zasługują), a na tym serwisie miejsca zagrzać niestety nie mogą. Doszłyby archiwalne ciekawostki w stylu Dywizjonu Despekt. Tyle, że oryginalny nie znaczy też na siłę radykalny, zdziwaczały i prześmiewczy. Ostatecznie postawiłem na dziesiątkę kontrowersyjną, jednak w żadnym wypadku nie oznaczającą straty czasu.
Wyróżnienie:
Układ Warszawski
Zip Skład po drugiej stronie lustra. Hardcore z alergią na fejm i szpan, jeden z nielicznych przykładów grupy, który nie pozwoliła sobie narzucić obowiązującej wizji rapu z ulicy skazując się tym samym na ostracyzm i infamię. Ciężkie, niedoskonałe, fanatyczne, kanciaste, na swój sposób jednak fascynujące nagrania. Uparte, miarowe flow zestawione z deklamacją gdzieś obok bitu. Zwrotki zakorzenione w okopach i schronach, stan permanentnej wojny i przekonania, że ta wojna toczy się przede wszystkim na ulicach. Poglądy wyraziste do bólu, bez populizmu. I to wszystko już w 1998 r. Długo się zastanawiałem czy w ogóle pisać o tak niszowej kwestii, ale wciąż znajdziecie blogi gdzie UW figuruje jako "one of the legendary Polish underground crews". Poza tym Palto Records wróciło. Załatwiono ponoć kwestię remasteringu "Paktu Podziemi", a po wydanej w 2009 roku, zdumiewająco przyciągającej płycie Konstruktora mają być następne!
10. Kaliber 44
Wyjaśnijmy sobie najpierw dlaczego ten zespół w rankingu oryginalności jest tak nisko. Ano dlatego, że Flatlinerz, że Gravediggaz, że Cypress Hill. Dziękuję. Dlaczego w takim razie jest w ogóle? Bo miksując marihuanę, fantasy, kipiące emocje i romantyzm wypracował własny podgatunek hip-hopu, który trafił do tych, do których hip-hop nigdy (Paktofonika niech będzie wyjątkiem potwierdzającym regułę) później nie dotarł. A "Moja Obawa" to jeden z najwspanialszych momentów naszego rapu. Kropka.
9. WWO
WWO to zespół w stu procentach nasz, swojski, nadwiślański, ze zwrotkami pachnącymi wódką, krwią, schabowym z kapustą. Z odniesieniami do tradycji miejskiego folkloru, z księdzem zaproszonym na bit, z obserwacjami z Polski A i B, z ambicjami przekraczającymi zdrowy rozsądek. Absolutnie zdumiewający jest ten rapowy panslawizm, chęć zjednoczenia wokół siebie sceny europejskiej, a nawet kolonialne ciągotki, które zagnały Sokoła na Kubę. W tym momencie piszę oczywiście z przymrużeniem oka, ale dorobek WWO traktować należy serio.
8. Formacja Cmentarz
Horrorcore horrorcorem, ale drugiej takiej osobowości jak Ławek, tak charakterystycznego wokalu i rozbudowanego (w bardzo specyficznych dziedzinach) słownictwa próżno szukać. Dochodzi staranna, inna od reszty sceny produkcja Maro, bardzo specyficzny i diablo skuteczny PR, cała ta socjologia w tle i mamy Formację Cmentarz. Spacery po Grochowie nigdy nie będą takie same.
7. 52 Dębiec
Przykład grupy, która znalazła się w złym czasie ze złymi doradcami. Hans powinien być prawą ręką Kazika z dobrym kontraktem w SP Records, a nie facetem zapamiętanym z przaśnej niby-satyry i "dwumetrowego chuja wchodzącego w dupę policjantom". Naturalnym miejscem Deepa byłby zaś Qulturap i otoczenie raperów z poetycko-rewolucyjnym zacięciem (takich jak Majkel, Laikike1 i Kidd) . Niestety, płycie z Bobikiem zbyt blisko do post wu-tangowego nudziarstwa. Cóż, przeszłości nie zmienimy, dla rankingu ważne, że grupa nagrała dwie płyty pełne autentycznych emocji, brudu, odmiennych od reszty spojrzeń jak świat i międzygatunkowych podroży. "Deep i Hans" oraz zeszłoroczny "T.R.I.P." godne są uwagi.
6. Niwea
Najmocniejsze akta z archiwum Qulturapu. Dawid Szczęsny robi oczywiście kawał dobrej, elektronicznej i bardziej przystępnej, niż można by się spodziewać roboty, ale sukces Niwei to Wojtek Bąkowski a.k.a Czykita. Mówcie mu Pan Masłowski, mówcie mu że bohemiarz, a najlepiej nic nie mówcie, tylko bijcie brawo. Za to, że wypracował swój język, dukająco-niedopowiedziany, boleśnie lapidarny, fascynująco niedorozwinięty. Uchwycił to zwyrodniałe narzecze z zarzyganych, usmarowanych klatek bloków miast, które kiedyś były wojewódzkie ale już nie są, dialekt łysych gamoni przekonanych, że to co palą to naturalna trawa, widmo klaustrofobii czterech pierdolonych ścian w których nikt już z nikim nie umie rozmawiać. Aż się nie chce wracać do Polski z wakacji w Egipcie i schodzić po kiełbasę do Tesco. Zasłużone 6/6 na w Przekroju.
5. Killa Familla
Druh Sławek - jeden z ojców polskiego hip-hopu - uparcie twierdził w swoim czasie, że Killa Familla nagrała najlepszą płytę na naszym podwórku. Ludzie zaś uważali to za nieszkodliwy ekscentryzm. Czy miał rację? Oczywiście nie, jest piekielnie przekorny, niemniej KF na pewno przydawali kolorytu i cokolwiek abstrakcyjnego poczucia humoru szarej jak tyłek słonia scenie. Wersy o jeżdżeniu śmieciarką? Skrecze na magnetofonie szpulowym? Czytanie Cats myśląc o Jezusie? Atmosfera Crew jako odpowiedź na uliczną Klimę? To będzie uchodzić za szalone do końca świata. Pamiętajmy też kto wydał tę płytę ? ano oficyna samego Tymona Tymańskiego.
4. Żelazna Brama
"Dawno nie było słychać grupy, która w tak ciekawy sposób inspirowała się dobrą polską muzyką lat dziewięćdziesiątych" - słusznie napisano w HIRO. I rzeczywiście, band Płóciennika bardziej wydaje się być wychowany w większym stopniu na Republice niż na Warszafskim Deszczu i lepiej pasowałaby otwierając koncert Maanam niż Molesty. W polskim hip-hopie to ogromnie świeże, poza tym miło patrzeć jak zamykają się kolejne ogniwa ewolucji rodzimej muzyki. Trzymam kciuki, bo to ma klimat, pomysł i nie ma precedensu.
3. Poema Faktu
Jak sugerował jeden z internautów, to "muzyka dopracowanych dusz". Inny rzucił w stronę rapera Danego: "Ty czytasz za dużo książek". Wszystko prawda. PF na zawsze będzie upamiętniona jako Ci, z których cut ("płaczę rymami, dlatego nie zobaczysz łez") wyciął Grammatik w jednym ze swoich najsłynniejszych nagrań. Wiedzieć o niej należy więcej - sprawdzić oczywiście wszystkie undergroundowe projekty Danego, a przede wszystkim "A pfuj co tu tak śmierdzi kochanie?!", legal z 2001 roku. Tak mocno wyprzedzał swoje czasy, że znalazłem się wśród wrogów tego wydawnictwa z czasem do niego dojrzewając. Czym właściwie stała się Poema Faktu? Punk-hopem? Bardzo alternatywnym funkiem? Antymuzyką oparta na antyflow? Tu każdy musi sam sobie skreślić to, co niepotrzebne. Najpewniej Poema otwierałaby ranking, gdyby nie jedno. Zaskakująco często mówi się o niej "polskie Company Flow"...
2. Nagły Atak Spawacza
Wiele osób w środowisku ma ich wyłącznie za błaznów, a to błąd. Kto dał nam pierwszy beef? Kto zaczął w Polsce horrorcore? A potem zupełnie znienacka wyjechał z totalnie porytą elektroniką? Kreatywnością Spawaczy można by obdzielić pół sceny. Bałbym się pomyśleć co dzieje się w głowach tych panów, ale ostatnio kontaktując się z jednym z nich, okazało się, że wszystko jest w nich starannie ułożone. I ciekawa sprawa - od NAS zaczęła się potęga RRX, teraz na projekcie Spawaczy (Cycki i Krew) ma się odbudować. Ciekawe, czy się uda...
1. Afro Kolektyw
Afro Kolektyw jest unikalny. Nie, nie dlatego, że Marcin Masecki grał chłopakom na kongach. Nawet czytając teksty Afrojaxa wiemy, że to on. Nikt nie ma takich metafor, tak specyficznego, przekornego poczucia humoru. Woody Allen z domieszką Johna Cleese, ale przede wszystkim Michał Hoffmann we własnej osobie, koronny dowód na potwierdzenie tezy że dzieciaki powinny wychowywać się na De La Soul, a nie Group Home. Od hip-hopu doprawionego funkiem i disco, przez organiczny hip-hop jazz, po efektowne nie-wiadomo-co odnoszące się do nowej fali, house'u, czy klasyki - taka ewolucja w muzyce - nie polskiej, światowej - nie ma precedensu.
Strony