"Kto jeszcze zbiera płyty CD?!" - Przesyłka Polecana: nowy cykl dla zajawkowiczów i kolekcjonerów!
Moja muzyczna przygoda z hip-hopem zaczeła się w roku 2000 - erze, kiedy żeby poznać artystę i album, trzeba było nabyć fizyczny nośnik - na ogół po zachęcających singlach latających w radiu lub TV (pozdrówki MTVBase!). Raz była to kaseta, raz płyta CD (zdecydowanie droższe niż kasety także bywał to luksus), a raz lepszej lub gorszej jakości bootleg bądź płyta przegrana od znajomego. Wymienianie się płytami i przegrywanie na CD-r'ki też było na porządku dziennym, a "żywotność" albumów była zdecydowanie dłuższa niż obecnie. Płyty nie wychodziły codziennie, a kiedy już dorwało się nowe dzieło ulubione artysty, pozostawało ono w boomboxie/discmanie czy walkmanie przez długie tygodnie lub miesiące... No dobra, może brzmię trochę jak dinozaur z tymi wspominkami z kategorii "za moich czasów". Ale to były piękne lata!
Nie to, żeby teraz również nie było pięknie - pod wieloma względami obecnie fani muzyki mają lepiej - dostęp do niemal wszystkich płyt, jakich można sobie zażyczyć, jest w ogromnym stopniu ułatwiony a wiele klasyków i nowości mamy na wyciągnięcie ręki. Parę kliknięć i pełen album ląduje na Twojej playliście streamingowej, bądź od razu na telefonie do słuchania nawet w trybie offline - cudo technologii! Ale czy w tej pogoni za sprawdzaniem wszystkich nowych wydawnictw muzyka nie stała się dla nas swego rodzaju kulturalnym "fast foodem"? Szybki dostęp, szybka konsumpcja i po paru dniach - cytując Jay-Z - "on to the next one", bo nagłówki portali i tablice fejsbukowe zalewa już kolejny świeży album - no a przecież trzeba być na bieżąco, żeby móc udzielać się w dyskusjach, czyż nie?
Zmiany, jakie od początku tego stulecia nastąpiły pod kątem dostępu do muzyki robią duże wrażenie - od upragnionych kaset i cedeków, przez foldery mp-trójek i digging po przeróżnych blogach hip-hopowych, aż po ostatnie lata, gdy mało kto już nawet ściąga muzykę, bo przy dostępie i coraz to rosnących w siłę bazach serwisów streamingowych nie ma to większego sensu. W którym kierunku to wszystko zatem zmierza? Czy sztuka faktycznie powinna być dostępna każdemu, wszędzie, za niewielkie pieniądze, a wersje fizyczne to przeżytek i zajawka dla oldschoolowych głów?
Ba, wielu newschoolowych debiutantów za Oceanem już nawet nie wydaje albumów na fizyku - najlepszym przykładem niech będzie A Boogie Wit Da Hoodie, który dzięki szalonym liczbom streamingowym dopiero co zadebiutował na 1 miejscu Billboardu, sprzedając w pierwszym tygodniu zaledwie około 800 sztuk swojej płyty - niemal wszystko poprzez iTunes, bo MC z Bronxu nie pofatygował się, aby zainwestować w wersje fizyczne do sklepów. Ale czy możemy mu się tak naprawdę dziwić? Patrząc na jego liczby streamingowe i statystyki, wyraźnie jego sztuka, docierająca do młodych odbiorców w USA, konsumowana jest już zupełnie inaczej niż chociażby albumy Pusha T czy Nasa (odpowiednio 39 i 49 tys. sprzedanych sztuk w pierwszym tygodniu - to się nazywa lojalny fanbase!).
Bez wątpienia więc grono kolekcjonerów fizycznych nośników stale ulega zmniejszeniu - pomimo przeżywających renesans winyli, których sprzedaż w ostatnich latach ciągle rośnie. Ja osobiście zbieram płyty na CD od początku swojej przygody z rapem i wciąż są to moje ulubione nośniki, a kompletowanie dyskografii różnych artystów/zespołów, jak i szukanie okazji online i kupowanie płyt za dosłowne grosze czy 'cenę kebaba' sprawia mi ogromną frajdę. Oczywiście jeżdżąc po mieście nie noszę już w kieszeni discmana ani walkmana i chętnie korzystam z zasobów Tidala, ale w domu w większości wrzucam na głośniki płyty.
Początek tego roku był dla mnie bardzo owocnym okresem w kontekście rozbudowywania płytoteki i nawiązywania znajomości z innymi kolekcjonerami za pomocą grup online - stąd też spontaniczny pomysł, żeby częścią tej zajawki podzielić się z czytelnikami Popkillera, którym ostatnio brakowało klasyki i zajawkowych materiałów na stronie - chcąc, nie chcąc - zdominowanej często przez głośne kontrowersyjne newsy czy dissy. Co jakiś czas pod różnymi artykułami ktoś dopytywał - co się stało z "Klasykiem na Weekend" czy "Diggin In The Videos"? Heh, prawda jest taka, że gdzieś po drodze w szalonym tempie wydarzeń stopniowo zaczęło nam brakować czasu, aby równie często jak kiedyś wracać do klasyki i przybliżać kultowe lub słabiej kojarzone, zapomniane postacie.
Z początkiem 2019 roku ruszamy więc z zupełnie nowym cyklem. W ramach "Przesyłki Polecanej" co tydzień (w każdy poniedziałek) będziemy Wam przybliżać - raz bardziej obszernie, raz luźniej - jedną lub kilka płyt CD, o które wzbogaciły się nasze kolekcje w ostatnim tygodniu. Czasem będą to specjalne artykuły pokazujące wyjątkowe wydania płyt, a czasem po prostu cedeki, które zdominowały nasze głośniki i które warto nabyć/sprawdzić. Płytowi zajawkowicze szykujcie się, już jutro premierowy odcinek!
A pod spodem zdjęcie Autora przed jednym z największych sklepów płytowych na świecie, słynnym Amoeba Music Store w San Francisco, 2016 rok.
Płyta to płyta, żadne empetrójki!!!
Haha na pewno się nikogo nie przestraszył, nie słyszałem wcześniej o Twoim portalu ale propsuję zajawkę, tak trzymać! :) Ja ze swojej strony będę głownie amerykańskie płyty opisywał (jak widać na obrazku na górze posta). Pozdr!
Kasety, winyle, CD - zawsze zbierałem i zbierać będę. Tak jak napisali wyżej Marcin23 i jeden z Anonimów - włączyć CD, pooglądać książeczkę czy pokazać je swoim dzieciom - to jest bezcenne. Plus zostanie po nas mały ślad gdy odejdziemy - piękną kolekcja zbierana przez całe życie :)
Poozdroo dla Popkillera :)