Sokół "NIC" - 5 wniosków po przedpremierowym odsłuchu
Nagrodzony Popkillerem 2020 za Album Roku "Wojtek Sokół" postawił poprzeczkę wyjątkowo wysoko - czy warszawski raper ją przeskoczył? W ostatnich dniach mogliśmy przedpremierowo osłuchać się z drugą solówką Sokoła, dlatego na świeżo w dniu premiery mamy dla Was wynotowane pięć elementów, które rzuciły nam się w uszy. Załączamy też na dole odsłuch całego materiału.
Przełamywanie schematów
Już po pierwszym spotkaniu z długą, naładowaną numerami płytą można stwierdzić, że Sokół opierając się o panujące trendy w hip-hopie... stara się je jednak przełamywać. Najdobitniej daje temu wyraz kombinując z klasyczną formą zwrotka/refren wplatając w nie skitowe formy dialogu z bohaterem snutej opowieści (przypadkowa akcja z dziwnym fanem w "Ty Też" czy dementowanie medialnych plotek o pewnym "zwykłym" afterparty w "After"). Oryginalnością zaskakuje też zmieniający się bit do "Ludzi z planety bezludnej" z podwójną zwrotką Szpaka. Odważnym rozciąganiem granic kultury hip-hopowej jest z pewnością mocno krytykowany singiel "Burza", gdzie na techno bicie autorstwa Lanka stara załoga ZIP-ów mruga okiem do konserwatywnych fanów. Sokół nic nie musi, wszystko może - nawet zaprosić kultowy dziecięcy zespół Fasolki na refren!
Wojtek się rozśpiewał
Choć zarzekał się, że nie umie śpiewać, to jednak na "NIC" bardzo dużo Sokoła biorącego się za bary z tą materią. Właściciel oficyny "Wydałem" mierzy siły na zamiary i nie szarżuje, co w efekcie sprawia, że ten aspekt się sprawdza (najwyraźniej słychać to w "52 Hz" i lekko autotune'ującym "Ponczu z pomarańczy"!). Wie też kiedy odpuścić dlatego nie zabrał roboty Beacie Kozidrak, której samplowany refren we "Wkraczając w pustkę" wspaniale kontynuuje ścieżkę wydeptaną przez Andrzeja Zauchę w pamiętnej "Pomyłce" z poprzedniego solo.
Syntetyczne opary lat 80.
Fani klasycznych, akustycznych, samplowanych brzmień za wiele dla siebie nie znajdą (wyjątki "Nie było już nic" i "Inny styl"). Królują trapowe bity, a zwłaszcza syntezatory, najczęściej przesiąknięte dekadą, gdy detronizowały prym gitar w muzyce popularnej. Najjaskrawiej słychać to w historii ulicznej femme fatale na bicie stałego współpracownika Duita ("Plastikowy tulipan") oraz wyprodukowanym przez Steeza83 bicie ze wspomnianą liderką Bajmu.
Ja jestem tylko narratorem
Właściciel Prosto przyzwyczaił do tego, że kreowanie słowem scen jak z filmu to jego specjalność, dlatego na jego drugiej solówce znajdziemy dużo storytellingu. Jak zwykle doskonale operuje detalami ("mój ziomo w jedwabnym krawacie"; "że kubek z papieru rozmiękł"), ale też kreśli paroma rzeczownikami całą aurę danej sytuacji ("barmanka smarka mefedronem", "Iwonka robi w biurze na Mordorze, ma Priusa w hybrydzie i ćwiczy jogę na balkonie"). W tym aspekcie nie ma sobie równych. Nie braknie też na nowym krążku dobitnych linijek jak np. "Spałem na schodach, a miałem dziadka na banknotach" czy "Chłopaki chcieli pić po tobie wodę z wanny". Najmocniejszym w kreowaniu turbujących wizji są prawdopodobnie "Batoniki" z najmłodszym z raperów na płycie Hodakiem, choć pewnie to też duża zasługa niedocenionego (przynajmniej za album "Różewicz - Interpretacje") duetu Sampler Orkiestra.
Kobiety, dziewczyny
Pośród szesnastu numerów postaci kobiece przemycane są co rusz. Najczęściej epizodyczne role dziewczyn sprowadzane są do uprzedmiatawianych dawczyń seksu lub kobiet fatalnych, z drugiej strony podobnie jak na "Wojtku Sokole" są numery, gdzie narrator mierzy się z powierzchownie ukrywanym cierpieniem po rozstaniu ("52Hz", ale też wspominkowe "Zorro"). Nie zabrakło na "NIC" przywołania "dwóch turystek", które niczym Barciś w Dekalogu Kieślowskiego pojawiają się chyba na każdym wydawnictwie Nocnego Narratora.
Pomimo że Sokół to nestor polskiej sceny z ogromną dyskografią na koncie, to nagranie następcy prawie perfekcyjnego, oficjalnego solowego debiutu było zadaniem niemal niewykonalnym. "NIC" to jednakże bardzo dobry album deklasujący większość tegorocznych premier. Sokół znów pokazuje, że jak nikt umie "słuchać małolatów, żeby wiedzieć co się kroi / słuchać zgredów, żeby wiedzieć jak było" przekuwając to na maksymalnie autorski, imponujący materiał.