"Białas zabił człowieka" - mocny film i mocny powrót!
Białas wrócił. Na SB FFestivalu zobaczyliśmy film i usłyszeliśmy premierowo mocarny, pełen bezkompromisowego realtalku materiał. Chwilę później wszystko trafiło do Sieci.
SBM przygotowało specjalny film wprowadzający nas w klimat a Białas dodatkowo wystosował obszerny wpis. Pod nim sprawdzicie film, a w dziale Premier Płytowych znajdziecie tracklistę, opis i odsłuchacie całe "H8", gdzie gościnnie pojawili się m.in. Szpaku, Bedoes, Mata czy White 2115.
Sprawdź też: Entuzjastyczne reakcje raperów na powrót Białasa
SB FFestival na Torwarze - zdjęcia z muzycznego święta SBM
"Będzie długo. Sorry za wylewność, ale nie udzielę po tej płycie żadnego wywiadu, źle się na nich czuję. Przez ostatnie półtora roku usunąłem się w cień, miałem dużo czasu na przemyślenia, może nawet za dużo. Długo myślałem, że piszę kolejne H8ME, ale z każdą kolejna nagrywką czułem, że ta płyta nie ma w sobie ducha tej serii. Wychodzi na to, że potrzebowałem oczyszczenia. Brzmi znajomo…
Czemu go potrzebowałem? Zacznę od początku.
Teresin. W czasach, gdy dorastałem, było to miejsce pełne nienawiści i patologii. Latało się z ziołem, żeby mieć na mąkę. Nienawidziliśmy szkoły, chodziłem tam głównie po to, żeby spotkać się z chłopakami i pograć w kosza. Szczerze mówiąc, to miałem w dupie to, czy ją skończę, zrobiłem to tylko dla matki. W wizjach nauczycieli wszyscy i tak mieliśmy iść kopać rowy. Nie widziałem celu w zdobywaniu najlepszych ocen, czy w aspirowaniu do pójścia do najlepszego liceum. Jeśli z rapem by nie wyszło, bardziej nastawiałem się na pójście do jakiejś prostej, fizycznej roboty, jak wszyscy tutaj.
To były czasy, kiedy życie w internecie praktycznie nie istniało, przynajmniej dla nas. Spędzaliśmy czas w większych grupach, siedzieliśmy na ławkach pod stacją. Nieraz przychodziło po 50 osób, co nie pasowało policji. Wiecznie kazali nam "stąd iść", tak dla zasady, dla napompowania własnego ego, żeby ponapawać się władzą. Wyganiali nas do domów, a tam wcale nie było lepiej. Raczej się krzyczało, niż starało dotrzeć do sedna problemu w dyskusji. Mój dziadek pracował w tartaku. Jak szef chciał go zwolnić za chlanie, to zagroził, że go spali. I spalił. Królowały proste rozwiązania. W takim środowisku poglądy i wartości przyjmuje się na wiarę, bezrefleksyjnie. Codziennością było to, że któryś z naszych znajomych właśnie idzie do kryminału lub z niego wraca, choć częściej to pierwsze.
To były ciężkie czasy, żyliśmy bardzo „ekipowo”, wręcz w komunie. Nie ważne było, kto ma hajs, nie istniała instytucja pożyczki. Kto akurat miał, to się zbijał i tyle. Te ekipy były dla nas zastępstwem prawdziwej rodziny, bo można było znaleźć w nich wsparcie i poczucie bezpieczeństwa. To było dla nas jak dom.
Mieliśmy wspólnych wrogów, czuliśmy rozsadzający bunt wobec świata, który nas nie docenia i nie akceptuje. Nienawidziliśmy dzieciaków, którzy mieli wszystko podane na tacy. Mieliśmy wrażenie, że czują się od nas lepsi, a my za wszelką cenę chcieliśmy im udowodnić, że tak nie jest. Byliśmy na wojnie my kontra świat. Musieliśmy być twardzi, nie było miejsca na tolerancję i otwartość. Świat jechał z nami ostro. A my z nim.
Moje życie już tak nie wygląda. Minęło sześć lat od kiedy przeprowadziłem się do Warszawy. Choć moje grono przyjaciół się nie zmieniło, nie żyjemy już w bandach, nie rządzi prawo pięści. Buduję swój dom, któremu może daleko do ideału, ale jeszcze dalej do tego, w czym dorastałem. Nie muszę już razem z kolegą najebać bananowcowi, żeby wyrównać poczucie niesprawiedliwości. Cieszę się, że nie musimy już żyć w tej chujni. Ale to zostaje w człowieku, na zawsze.
Doświadczyłem w życiu wiele nienawiści, którą rozlałem na kolejne osoby. Dziś nie chce używać jej jako paliwa."