Nasze wrażenia po gali Popkillery 2019
Powoli wracamy do życia i rzeczywistości. Za nami projekt, który zdominował ostatnie pół roku w popkillerowej redakcji, który kosztował nas masę pracy, czasu i serducha - i który zwrócił nam to z nawiązką. Pierwsza gala Popkillerów przeszła już do historii, dyskusje wokół niej nadal są gorące, ale to idealny moment, by lekko podsumować to co za nami.
Po pierwsze - wszystko wyszło dużo lepiej niż mogliśmy oczekiwać. Gdy rozmawiałem od środy z wieloma obecnymi w Capitolu raperami to wszyscy mówili praktycznie jednym głosem: "Super sprawa, że w końcu udało się zrealizować takie nagrody, hip-hop bardzo tego potrzebował. Wyszło o wiele lepiej niż się spodziewałem. Nieobecni powinni żałować a za rok dobrze, by byli tu absolutnie wszyscy" a Jakub Krok (Step Records) przed kamerą CGM'u dodał, że wygranymi wieczoru jest cała branża. Wielu zgromadzonych było zaskoczonych tym, jaka dopisała frekwencja - na miejscu naprawdę spotkać można było wszystkie odcienie polskiego hip-hopu i wszystkie pokolenia, od absolutnych pionierów po najmłodszych, dopiero wchodzących na scenę. Jedni mogli spotkać się po latach z dawno niewidzianymi znajomymi, inni nawiązać nowe znajomości, a jeszcze inni - wyjaśnić zaszłości i nieporozumienia. Co najważniejsze - w 100%-owo hip-hopowej pozytywnej atmosferze! Przed galą słyszeliśmy obawy, że to tykająca bomba - przecież raperzy się nie lubią, scena jest podzielona, zbieranie ich w jednym pomieszczeniu to duże ryzyko i prosta droga do konfliktów. Nic z tych rzeczy. Przez całą noc nie widzieliśmy ani cienia jakiejkolwiek spiny, dominowała integracja, a z tego co wiemy to część tuzów polskiej sceny wręcz wyjaśniła sobie przy barze stare sprawy, co zaowocuje kolejnymi współpracami na szczycie. I o to chodziło!
Widzieliśmy narzekania części internautów na puste miejsca na sali czy sztywny klimat - to jednak podobny casus do odwiecznych dyskusji o video z bitew freestyle'owych, które to video oddaje jedynie ułamek. Miejsca owszem bywały puste a część wychodziła w trakcie - ale tylko dlatego, że tuż za drzwiami wraz z Bacardi ulokowaliśmy bar gdzie od 17:00 do 3:00 toczyły się ożywione dyskusje między starymi i nowymi znajomymi! Było głośno, żywo, intensywnie, sam wyszedłem tam na chwilę i wyglądało to jak druga regularna impreza. A ciężko mieć do raperów pretensje o to, że chcieli wykorzystać wyjątkową możliwość na rozmowę w gronie, w którym na co dzień nie mają jak się spotkać. Zdecydowana większość została zresztą na afterparty, bujając głowami pod sceną w trakcie występów czy dalej integrując się przy barze.
A co do tego, że zwycięzcy wypowiadali się krótko i zdawkowo - oni też potrzebują chwili, by przywyknąć do specyfiki gali. Co innego wyjść na scenę klubu przed tłumem fanów, a co innego na scenę teatru, gdy z pierwszego rzędu patrzą na ciebie Liroy, Sokół, KęKę, Kali, Sobota, Vienio i Onar. Gdy rozmawiałem po całym wydarzeniu z Sariusem i Janem-rapowanie to szczerze i bez ogródek opowiadali o tremie i tym, że ze stresu zapomnieli na scenie co chcieli powiedzieć. To w pełni naturalne.
Wiele momentów z tej gali zostanie mi w pamięci na długo
- sala wstająca i rapująca na pełne gardło "Nieśmiertelną Nawijkę Zip-Składową" wraz z Pono i Korasem oraz żegnająca ich owacją na stojąco
- łamiący się z emocji głos Hirka Wrony, mówiącego: "Jestem trochę wzruszony, bo nigdy nie przypuszczałem, że doczekam dnia kiedy będą takie nagrody"
- Liroy opowiadający z dumą o rozwoju sceny hip-hopowej i dodający, że kiedyś nie pomyślałby że scena kielecka będzie mogła siedzieć tuż obok poznańskiej... a chwilę później wręczający nagrodę Paluchowi
- Jeru The Damaja integrujący się z naszą sceną do prawie samego końca afteru, a wcześniej występujący i wręczający nagrodę Sokołowi, który skwitował to słowami "Robiłem już różne popierdolone rzeczy w życiu. Nie to."
Jeżeli rozmawiam o imprezie hip-hopowej z jej najmocniejszymi reprezentantami, a z ich ust padają słowa "Ta gala już przeszła do historii" to wiem, że udało się to o czym po cichu marzyliśmy. Ukazanie siły zjednoczonej sceny - ponad podziałami, odrzucając na bok animozje i szukając nici porozumienia... i to przy akompaniamencie klasycznego wersu Pono "Bóg dał nam hip-hop, by nas zjednoczyć". Przewodniczący ZPAV odpowiadający "elo" do siedzących przed nim raperów i gratulujący im tego, jak rozwija się gatunek - wszystko było tu po naszemu.
Oczywiście sporo rzeczy do poprawy też widzimy - ale to nie dziwne, bo to pierwszy event tej skali, który udało nam się zorganizować a jak mawiają "nie od razu Rzym zbudowano". A jeśli ktoś punktuje efekt porównując go np z Grammy czy nagrodami BET... to możemy odebrać to jedynie jako komplement.
Dziękujemy też każdemu kto dorzucił cegiełkę do całej inicjatywy - wszystkim obecnym w sali, występującym, prowadzącym, zespołowi produkcyjnemu, marce Bacardi (która uwierzyła w naszą wizję i umożliwiła wcielenie w życie idei, jaką mieliśmy od dawna), członkom gremium polskiego i gremium zagranicznego, każdemu z głosujących za każdy z 108 501 oddanych głosów, w końcu wszystkim mediom, które odrzuciły na bok termin "konkurencja" i wsparły realizację wspólnego wyższego celu. To nie "nagrody Popkillera" - to nagrody każdego z Was. Jak to powiedział na gali Waldemar Kasta "nagrody od nas dla nas". Dzięki!
Pełne wyniki wraz z kategoriami zaczynamy odsłaniać jeszcze dziś
#Popkillery2019 #dowhatmovesyou