Kendrick Lamar - Ewolucja legendy cz.1/2
Kendrick Lamar, okrzyknięty przez scenę i fanów najlepszym żyjącym raperem już w najbliższy piątek zagra na Kraków Live Festival. Jednak zanim przed polską publicznością zabrzmi słynne „I GOT, I GOT, I GOT, I GOT”, warto przypomnieć sobie jego muzyczną drogę. Od zwykłego chłopaka z Compton, który sypiał na kanapie w przerwach między nagraniami w domu Top Dawga, do globalnej gwiazdy namaszczonej przez weteranów hip-hopu na głos pokolenia. Dla mnie jest to wyjątkowa historia, tym bardziej że muzyka lidera TDE towarzyszy mi od wielu lat — opowiem więc o niej przez pryzmat własnych doświadczeń. Mam nadzieję, że tym samym przywołam Wasze wspomnienia, a tych, którzy nie czują jego fenomenu, zachęcę do próby zatopienia się w imponującą dyskografie.
Chociaż nie wszyscy o tym pamiętają, początki lat 2010. nie były najłatwiejszym czasem dla hip-hopu z zachodniego wybrzeża. W miarę wybrzmiewania echa gigantów epoki „Up in Smoke Tour”, na mapie miasta nie pojawiała się żadna ksywka zdolna wskrzesić dawny splendor gangsta rapu i przywrócić LA do czołówki mainstreamu. Wszystko jednak zmieniło się w 2011 r. Występujący do niedawna pod pseudonimem K. Dot raper postanowił po raz drugi zaprezentować się światu, tym razem pod swoim prawdziwym imieniem i nazwiskiem. Kendrick Lamar, który od 5 lat walczył o przebicie tuż u boku Jay Rocka, wydał na świat „Section 80”, swój pierwszy niezależny longplay. Mimo że dla wielu osób pozostawał anonimem, jego numer „Hii Power” powoli zdobywał coraz większe zainteresowanie i rotacje w hiphopowych mediach. Trzeba przyznać, że wstrzelił się w idealny moment — scena przeżywała małą stagnację, świadomy rap był stopniowo wypierany przez syntetyczne brzmienie z południa — ludzie byli spragnieni świeżej krwi i obiecujących debiutów. Na tyle, że ww. numer niedługo później został okrzyknięty posiadającym najlepszą zwrotkę roku przez HipHopDX i jednym z najlepszych utworów roku przez dziesiątki innych blogów, magazynów i dziennikarzy. Wystarczył jeden odsłuch, żeby dostrzec w Kendricku to, czego brakowało wielu jego rówieśnikom w branży — nie były to tylko doskonałe linijki, błyskotliwość, humor i klasa, ale przede wszystkim charyzma i pragnienie rapowania. Równie piorunujące wrażenie sprawiał cały album „Section 80”. Oferował nie tylko ambitny koncept opowieści o pokoleniu osób urodzonych w latach 80. (”so we are crack babies”), ale także wysublimowane brzmienie łączące instrumentalizowany hip-hop, ambitny pop i jazz. Zaskoczeniem była głównie dojrzałość, która zwiastowała, że nie było mowy o kolejnym „one hit wonder”. Hype ogarnął wiele osób, a tym, co podsyciło go jeszcze bardziej, było słynne przekazanie pochodni przez takie legendy jak Snoop Dogg i Dr Dre na koncercie w Los Angeles. Kiedy tylko świat obiegła informacja, że młody raper szykuje się do wydania oficjalnego debiutu pt. „Good Kid, M.A.A.D City”, za wielkim hype'em poszły również wielkie oczekiwania.
„Will you let hip-hop die on october 22nd?” - te słowa wieńczyły jeden z najbardziej wzruszających numerów w karierze K. Dota, „The Heart pt. 3” opublikowany tuż przed premierą „Good Kid, M.A.A.D City”. Słuchacze najwyraźniej odebrali to pytanie bardzo poważnie, bo zaraz po premierze płyta błyskawicznie okazała się hitem. Ba! Można śmiało powiedzieć, że chyba nikt nie spodziewał się tak niesamowitego krążka. Na okładce, obok prawdziwej fotografii z lat młodości artysty widniał napis „A short film by Kendrick Lamar”, który totalnie odpowiadał nagraniu. Dobry dzieciak w szalonym mieście to historia jednej nocy, w której Kendrick zawarł swoje obserwacje, autentyczne przeżycia i trafną diagnozę pełnego przemocy stylu życia mieszkańców ubogich przedmieść Los Angeles. Za pomocą słów wyniósł muzykę do rangi kinematograficznego dzieła, czemu towarzyszyła fantastyczna produkcja spod ręki DJ Dahiego, Just Blaze’a, Terrace’a Martina czy Pharrella Williamsa. Album był wypełniony topowymi kawałkami pokroju „Money Trees”, „Swimming Pools” czy tytułowe „m.A.A.d city”, a mainstreamowy klimat idealnie współgrał z ambitniejszymi numerami, czy to mowa o gangsterskich bangerach jak „Backseat Freestyle” czy o emocjonalnych listach jak „Sing About Me”. „Good Kid, M.A.A.D City” było najgorętszą rzeczą, która wyszła od kilku lat i patrząc z perspektywy czasu, naprawdę broni się jako współczesny klasyk. Każdy odsłuch po raz kolejny rzuca nas w wir barwnej historii, która nigdy się nie nudzi — liczba detali i poziom dopracowania zawsze pozostawia coś nowego do odkrycia. To żywotność, o której marzy chyba każdy artysta, jednak dla rapera z Compton był to zaledwie przedsmak, tego, co miało wkrótce się wydarzyć...