Cali Trippin #3 - Amoeba Music czyli w królestwie diggingu
Żeby odpowiednio wprowadzić Was w ten temat muszę cofnąć się o jakieś 10 lat. Był rok 2005, Internet w Polsce dopiero się rozwijał, uchylając nam rąbka dostępności do niezgłębionego oceanu muzyki, eBay i PayPal dopiero planowały wejście do Polski a ja zacząłem totalnie wsiąkać w amerykański rap i poczułem konieczność hurtowego sprawdzania wszystkich nieznanych mi klasyków. Z pomocą przyszedł amerykański eBay i płatności Western Union, za sprawą których wyszukiwałem sprzedawców mających na aukcjach wiele albumów (np wyprzedających całe swoje kolekcje), często wystawiających wszystko od centa lub od dolara. Licytowałem jak leci na kilkadziesiąt płyt (do jakichś 5$ na każdą) i wygrywałem te, które akurat nie doszły za wysoko, a następnie odsłuchiwałem gdy dotarła już do mnie wielgachna paczka zza Oceanu - te które mi się podobały zostawiałem, te które mniej (lub były dublami) wystawiałem na Allegro i za uzyskane w ten sposób pieniądze (budżet licealisty wymagał sporego kalkulowania) kupowałem kolejne. W ten sposób moja kolekcja w ciągu roku powiększyła się o 300 niedostępnych w Polsce krążków.
Jednym ze sklepów, które przyciągały uwagę była na eBayu niejaka Amoeba, wystawiająca tydzień w tydzień na aukcje kilkaset lub kilka tysięcy używanych płyt, wszystkie od 1 lub 99 centów. Amoeba obrosła naszą lokalną legendą, stając się miejscem obserwowanym regularnie, a później dowiedziałem się, że legendą obrosła także w swoich okolicach - dokładnie w San Francisco, gdzie powstał kultowy dla amerykańskich fanów muzyki sklep. Sklep nazwany przez magazyn Rolling Stone "najwspanialszym sklepem płytowym na świecie" i owiany sławą wśród diggerów na całym globie. Czy może więc dziwić, że gdy dekadę później dotarłem do Bay Area to postawienie stopy w Amoebie (i oczywiście przegrzebanie ich sklepowych półek) było dla mnie równie ważnym elementem jak zobaczenie Golden Gate?
1990 rok, miasteczko Berkeley, znane z lewicowego liberalizmu, inteligencji oraz miejscowego uniwersytetu, nazwę zawdzięczające renesansowemu myślicielowi George'owi Berkeley. To tam właśnie pracownicy okolicznego sklepu Rasputin postanowili założyć swój własny sklep płytowy, wychodząc z fundamentu niezależności i trzymając się zasady "od muzycznych freaków dla muzycznych freaków". Amoeba Music Store błyskawicznie stał się lokalnie miejscem kultowym, co sprawiło, że w 1997 otwarty został także w San Francisco a w 2001 w Hollywood, uzupełniając istniejącą do dziś trójcę. To sklep zajawkowy i niezależny, ale jego rozmiary i katalog dostępnych pozycji mogą rozłożyć na łopatki - w samym San Francisco regularnie na stanie znaleźć można 100 000 płyt CD, winyli i kaset, nowych lub używanych. W Hollywood wynik to natomiast 250 000 dostępnych płyt, co oficjalnie czyni tamtejszą Amoebę jednym z największych niezależnych sklepów płytowych na planecie Ziemia, a zdaniem Los Angeles Times uczyniło ją także jednym ze znaczących punktów na mapie Hollywood.
Jeśli ciekawi jesteście, gdzie dokładnie zajrzeliśmy to odpowiedź jest prosta. Najpierw do San Francisco...
A później do Hollywood.
Efekt? Ja przywiozłem ponad 20 płyt, mój brat blisko 30, a gdy dopadliśmy rapowych półek to wyglądaliśmy zapewne jak wygłodniałe rekiny. Miejsc takich jak to bowiem w Polsce się nie znajdzie - może kiedyś, w latach '90, gdy małe sklepiki prowadzone przez zajawkowiczów ściągały do siebie fanatyków szukających koneserskich pozycji. Co jednak gdy sklep ma na stanie kilkaset tysięcy płyt, ogólnoświatowy fejm a najlepiej sprzedającym się tam na ten moment albumem nie jest żaden Justin Bieber czy Taylor Swift a Anderson .Paak? No właśnie. Zresztą wszystko nie ogranicza się do płyt - Amoeba to też źródło licznych gadżetów, plakatów, t-shirtów czy dodatków dla muzycznych freaków. Znaleźć można tam nawet plakaty koncertowe z lat '30 i to nawet z... Polski:
Prawdziwy raj. Tak jak kasyna Vegas dla hazardzistów czy Universal Studios dla fanów filmu. Mógłbym wyjść stamtąd naprawdę z torbami, ale postanowiłem ograniczyć się głównie do zakupów lokalnych perełek (od klasyków pokroju Mac Dre, Too $horta czy E-40'ego, po nowości od Bernera czy IamSu) - w końcu kupienie w Bay Area albumów legendarnych dla Bay Area to co innego niż nabycie tam płyt z NY (w te obkupię się jeszcze kiedyś mając więcej czasu w samym NY, wierzę). Każde wejście do Amoeby (a byliśmy bodajże 3 razy w SF i raz w Hollywood) to dobre parę godzin wsiąknięcia między półki - tak naprawdę z naszym wykręconym na punkcie muzyki podejściem można by spędzić tam pół wyjazdu. Zakończyć mogę więc tylko klasycznym - "transakcja bez zarzutu, polecam tego allegrowicza!"
PYTANIE #3:
Sklep Amoeba Music pojawił się w ostatnich latach w jednym ze znanych klipów pewnego mainstreamowego MC - o jakim teledysku mowa?
Odpowiedzi na WSZYSTKIE pytania wyślijcie łącznie mailem gdy ukaże się ostatnie z nich (napiszemy na jaki email i jaki temat wiadomości wpisać). Na razie macie trochę czasu na znalezienie poprawnej odpowiedzi.
Kolejny, 4 odcinek już na dniach!
Tak, jest widoczny szyld :)
Nie za późno, jeszcze 3 części relacji przed Wami ;)