PRO8L3M "PRO8L3M" - recenzja
Na pewno wielu z Was czytało bądź przynajmniej słyszało o wydanej w 1932 roku powieści "Nowy Wspaniały Świat" autorstwa Aldousa Huxleya. W swym dziele Huxley przedstawia dystopijną wizję świata, w którym prawdziwe uczucia i relacje międzyludzkie nie mają racji bytu, a społeczeństwo jest kontrolowane przez hedonistyczne potrzeby, konsumpcję oraz wiarę w wyższość technologii nad wszystkimi innymi aspektami życia. Na swoim oficjalnym debiucie zespół PRO8L3M konstruuje taką właśnie antyutopie, w której wspólnym mianownikiem wszystkich opowiadanych historii są fantazje i wynikająca z nich pogoń za bogactwem, władzą i szeroko pojętym życiem na krawędzi. Kiedy jednak te pragnienia zamieniają się w rzeczywistość, może okazać się, że czeka nas bolesna pobudka.
To chyba nie przypadek, że pierwszym singlem promującym tę płytę był utwór "2040", gdyż wydaje się, że stanowi on idealne tło dla akcji zarysowanej na albumie. W numerze tym MC Oskar obrazowo przedstawia wyobrażenia na temat przyszłości, gdzie "z roku na rok więcej wyroków śmierci / skazują częściej jeśli zbrodnia ma miejsce w sieci / wolność w niej to jakiś PR" oraz, w której "równikowa dżungla jest martwa / są osiedla na księżycu Marsa, połowa świata jest islamska". Jak to jednak bywa z dystopiami, ich autorzy często nie mają na celu przewidywać przyszłości, a ta futurystyczna oprawa jest raczej traktowana w kategoriach konwencji. Nie inaczej jest z nową płytą PRO8L3MU, gdzie poruszana tematyka może być spokojnie postrzegana jako komentarz na temat dzisiejszych czasów i pewnego rodzaju ostrzeżenie przed tym o czym marzymy i do czego sami dążymy.
Przewrotnie album zaczyna się od "Outro", gdzie dowiadujemy się, że główny bohater historii tworzonej przez Oskara ginie z rąk ludzi, u których jest zadłużony. Dalej następuje seria kawałków rapowanych przez warszawskiego MC z różnych punktów widzenia i dotyczących różnych tematów. Na przykład mamy tu brawurowo nawinięte "Prequel" oraz "VHS", czyli opowieści o imprezowaniu i zaspokajaniu seksualnych fantazji. W "777moneymaker" raper wciela się w postać hazardzisty, który nie potrafi i chyba nawet nie chce skończyć ze swym nałogiem. Z kolei w "Dr Melfi" (świetny refren!) słyszymy wyznanie człowieka w szponach piętrzących się materialistycznych potrzeb, których spełnienie jest niemożliwe.
Istotnymi momentami na płycie są znajdujące się mniej więcej w połowie "Art. 258" oraz "K-PAX", których bohaterowie wyrażają rozgoryczenie, uczucie pustki i wątpliwość w to, co robią. Na przykład w pierwszym z nich uwikłany w działalność przestępczą podmiot gorzko przyznaje: "to co miało wartość dawno umarło / a ten żart co masz go za sukces o kłamstwo oparto". Te dwa numery stanowią też moment na płycie, po którym elementy dystopii i fantastyki stają się zdecydowanie wyraźniejsze. Tak jak w "Molly" (swoją drogą, chyba mój ulubiony numer), które w pewnym sensie traktuje o wirtualnej rzeczywistości, a także w "Strumień" oraz wspomnianym już "2040".
Zakapiorski, uliczny i chropowaty styl Oskara doskonale komponuje się z produkcją Steeza, którego podkłady są tym razem osadzone w retrofuturystycznym klimacie. Trzeba przyznać, że producent nieco zaskoczył na tej płycie, gdyż do tej pory był raczej kojarzony z samplowanymi bitami, czego najlepszy wyraz dał na nielegalu "Art Brut", który brzmieniowo oparty był na dialogu hip-hopowych środków z samplami z polskiej muzyki rozrywkowej lat 70. i 80. Na debiucie Steez postawił w głównej mierze na nowocześniejsze patenty, takie jak mocne bębny, wyraźne dźwięki syntezatora, czy zmodyfikowane, precyzyjnie pocięte sample wokalne (np. "Prequel", "Molly"). A jednak w niektórych numerach słychać elementy mające charakterystyczny dla "Art Brut" analogowy sznyt. Dotyczy to w szczególności takich utworów jak "VHS", "Art. 258" oraz "Toast". W rezultacie otrzymujemy brudną, a przy tym syntetyczną i mega charakterystyczną warstwę brzmieniową.
Mimo że "PRO8L3M" to płyta inna od dwóch poprzednich nielegali zespołu, to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jest ona naturalną kontynuacją tamtych projektów, a jednocześnie rozwinięciem muzycznej formuły i potwierdzeniem bardzo dużych możliwości drzemiących w tym duecie. Debiut Oskara i Steeza imponuje nie tylko połączeniem ulicznego brudu z ambitną, oryginalną produkcją (to już słyszeliśmy wcześniej), ale przede wszystkim pomysłowością i konsekwencją w realizowaniu wymyślonego przez siebie konceptu. 5/6.
Autor prowadzi bloga http://pogadajmyomuzyce.blogspot.com/