Te-Tris "Definitywnie" - recenzja

recenzja
kategorie: Hip-Hop/Rap, Recenzje
dodano: 2015-12-01 17:00 przez: Maciej Sulima (komentarze: 0)

Cofnijmy się we wstępie o kilka lat, kiedy to "Lot 2011" podzielił słuchaczy na dwa fronty. Ci bardziej ortodoksyjni domagali się muzycznego powrotu do czasów nieskazitelnego dla nich "Stick2MyNameRight", drudzy natomiast uznali muzyczną metamorfozę za coś naturalnego na drodze artystycznego rozwoju i czekali co przyniosą kolejne produkcje w dyskografii reprezentanta Siemiattle. Nagrane wespół z Pogzem "Teraz", będące swoistym opus magnum idei "wygrywania życia" (choć niektórzy i w kontekście "Lotu 2011" dostrzegali wylewający się potok motywujących, często niezbyt korzystnie odbieranych wersów), jeszcze bardziej wpłynęło na powstający wśród odbiorców dysonans. Z tyłu głowy miałem myśl, że Adam na kolejny krążek przygotuje coś będące odpowiednio wyważonym produktem, łączącym te dwa na pozór odmienne światy twórczości, tak różnie odbierane przez słuchaczy. Nie myliłem się - "Definitywnie" bowiem okazało się koniec końców... No właśnie, czym?

Okazało się, całościowo rzecz ujmując, bardzo dobrym krążkiem. Jedni powiedzą, że to mój najlepszy album, bo znowu tu gadam jakbym się dosiadł na ławce. Inni to nazwą preludium do epitafium. Nic nie jest pewne, niech ta historia się zacznie. - jak nawija Adam w otwierającym kawałku. I zaczęła się, bowiem jeśli musiałbym gdzieś umiejscowić tę płytę, biorąc pod uwagę dwa poprzednie albumy, byłby on gdzieś po środku. Lepszy niż "Teraz", nieznacznie słabszy od "Lotu 2011". Produkcyjnie Te-Tris serwuje słuchaczom muzyczną perfekcję, bowiem jak inaczej określić współpracę z Sir Michem? Nie mógł wybrać nikogo lepszego do czuwania nad wspomaganiem procesu produkcyjnego czy nawet nad pewnymi aspektami post-produkcyjnymi. Naczelny muzyk Tedego dopieścił bity, które wyszły spod palców Teta, dorzucając tu i ówdzie więcej ognia pod postacią autorskich dodatków instrumentalnych czy dogrywając innych muzyków sesyjnych. Subtelnie brzmiące "Perfekt", "Dzieci Naszych Starych" i "Azyl" (wspomnę o nim nieco dalej) mieszają się z koncertowymi killerami pod postacią "Jurka Mordela" bądź też singlowej "Zemsty Montetzumy" by z niejako trzeciej strony uderzyć "lotową" stylistyką w "Stratosferze", "Biczu" oraz "Moroderze". I w tej produkcyjnej różnorodności jest niesamowita siła muzycznego przebicia i, co najważniejsze, spójność. Nie ma słabego bitu, choć wyróżniający jest na pewno ten w "Azylu", czy "Pampelunie", a właściwie wpisać mógłbym tutaj każdą inną konfigurację.

O warstwę liryczną można było być spokojnym. Tet to microphone master, rzucający niesamowicie trafne linijki. Skupię się na kilku numerach, by choć po trosze ukazać ową wielkość i siłę w tekstach. Na pierwszy ogień - "Azyl". Emocjonalny miejsko-osiedlowy hymn ze świetnymi wersami pokroju: Miałem misję, ta, niebo to limit. Teraz wiem, że pewnych spraw nie zmieni tu tylko optymizm. Już za blisko finisz, co drugi z nas - dorosły gnojek. Żyjemy w rozkroku z próbą pogodzenia dwóch pokoleń. Nie mam więcej pytań, a Wy? Dalej na specjalne wyróżnienie zasługuje "Stratosfera" - z niesamowicie wkręcającym się w głowę refrenem i liryką, będącą czymś niewybaczalnym dla zamkniętych na progres artysty głów. I na koniec "XOXO", będące nietypowym podejściem do relacji damsko-męskich. Mało Wam dobrych wersów? Szybki rzut oka na listę gości, a na niej same sztosy - Ras, Astek i Kuba Knap. Szczególnie Ras, którego zwrotka w "Jurku Mordelu" pozamiatała mną, podobnie jak Astka, a z Knapem musiało minąć kilka odsłuchów, zanim przekonałem się do jego udziału w "Dzieciach Naszych Starych".

Przemknęła mi przez głowę myśl, że "Definitywnie" zamyka pewien okres w twórczości Te-Trisa. Może Adam weźmie się za bardzo modne ostatnimi czasy brzmienia stricte elektroniczne, by zostać królem trapu? Według mnie - może robić z muzyką co chce. Osiągnął już wszystko - zagrał masę koncertów, powieksza sukcesywnie swój oddany fanbase, dla którego jego muzyka znaczy coś więcej niż tylko zwykłe zwrotki i refreny położone na bit. Owy krążek to klasyczna popkillerowa piątka i znak jakości, choć jestem ciekawy, co w ramach "Echa z Redakcji" mogliby dodać od siebie Mateusz i Krystian. Nic tu się nie należy, ciągły zapierdol. Byle do mety w tej pogoni za pęgą"... I tak w zapętleniu, od "ZPRDL" do "Perfektu".

 

ECHO Z REDAKCJI

Krystian Krupiński: No skoro już zostałem wywołany do tablicy... Te-Tris definitywnie zszedł na ziemię i po „Naturalnie” i „Dwuznacznie” kontynuuje ten swój 'przysłówkowy' cykl albumów. I mimo że „Teraz” przecież również można by do tego cyklu zaliczyć, to jednak stylistycznie bliżej mu było do „Lotu 2011” - a wręcz był to (od)lot jeszcze wyższy, choć biorąc pod uwagę odbiór to właściwie taki przelot bokiem... Tak czy siak najnowszy album siemiatyczanina jest swego rodzaju powrotem do korzeni: jest bardziej klasyczny i zachowawczy w formie muzycznej (co nie oznacza rapowej archeologii - wkład Sir Micha jest tu nieoceniony), a też bardzo konkretny i esencjonalny w treści. Są błyskotliwe punchlines, followup’y, dobre storytelle, kawałki pisane z przymrużeniem oka, jak i również te ujęte z poważniejszej, życiówkowej strony. Nie każdy tutejszy numer ma u mnie ponadprzeciętny replay-value, co nie zmienia faktu, że generalnie złego słowa powiedzieć o „Definitywnie” nie można. (4/6)

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>