Joey Bada$$ - "B4.DA.$$" - recenzja
Tak jest. Nie ma potrzeby regulować odbiorników. Przed Wami popkillerowa recenzja "B4.DA.$$" Joeya Bada$$a... dobre pół roku po premierze.
No cóż, co tu dużo ukrywać - przez różnorakie zawirowania, Młodowilczą akcję i ogarnianie grubych imprez nieco zlekceważyliśmy na Popkillerze kwestię recenzji, zwłaszcza zagranicznych materiałów. A przecież przez te pół roku ukazały się tak głośne tytuły jak "Dark Sky Paradise", "Love Story, "Mr. Wonderful" czy "Full Speed"...
Dośc już jednak zamulania - czas najwyższy podszlifować pióra, napełnić je po brzegi atramentem, zdmuchnąc kurz z lupy - i prześledzić przegapione premiery pierwszej połowy tego wielce owocnego roku. Recenzje będą ukazywać się regularnie - gorąco zachęcam do komentarzy i zgłaszania propozycji, jaki materiał ocenić w kolejnym "odcinku"... A teraz - "B4.DA.$$", debiutancki długograj Joeya Bada$$a. Premiera - 20 stycznia 2015.
Krótko i na temat, bez przydługich wstępów - uważam, że "B4.DA.$$" to najlepszy do tej pory materiał Joeya, autora tak przecież uwielbianych przez fanów tejpów "1999" czy "Summer Knights". Konsekwentny i spójny, utrzymany w duchu klasycznego, korzennego hip-hopu lat 90. Wcale-nie-taki-dyskretny chłód i brud nowojorskich ulic i bloków Brooklynu i Queensbridge zawarte w muzyce, jazzowych samplach, trzaskach winyli, syku taśm, mruczane -świadomie bądź nie - pod nosem wersy Guru czy Kool G Rapa ,pierwsze nagrywki Nasa, Jaya i Mobb Deepów puszczone z gramofonu dla inspiracji..."That's traditional rap for me" - mówi Joey w wywiadzie w HOT 97. "I identify that as the real rap". W myśl tej zasady, ze świecą szukać na "B4.DA.$$" dubstepów, trapów czy zasilanych kodeiną "chmurzastych" eksperymentów. Zamiast tego mamy znakomite throwbacki do brudnego, mrocznego brzmienia lat 90, mistrzowsko przygotowane przez grupę utalentowanych producentów, m.in. reprezentantów Pro Era - Kirka Knighta i Chucka Strangersa. Przykłady? Choćby "Big Dusty" ze złowieszczymi partiami pianina. Choćby nostalgiczny "Piece of Mind" (ze znakomitymi wokalami Dyemonda Lewisa). Choćby Choćby mistrzowskie "Christ Conscious", duszny, zatopiony w niezgłębionym mroku boom-bap, brzmiący niczym soundtrack z horroru... Brawa należą się także Statikowi Selektah - gościowi, z którym mam osobiście pewien zgrzyt, bo to mega utalentowany producent, ale wypuszczający tyle materiału (kolejna "producentka" w tym roku? No ziom, bez jaj...), że zdarzają mu się produkcje najzwyczajniej w świecie słabe (przykład? "Stereotype" z Strong Arm Steady). Tu jednak zapodał kozackie produkcje, od zacnego "openera" "Save the Children", poprzez hołd dla klasycznego "Twinz (Deep Cover '98)" "No. 99", skończywszy na optymistycznym "Curry Chicken" z ciekawymi zmianami tempa.
Hiphopheadom na całym świecie zrobiło się zapewne gorąco, gdy zobaczyli na trackliście utwór numer 7 - "Like Me", wyprodukowany przez J Dillę (R.I.P.) oraz The Roots... Z przyjemnością donoszę, że ów joint jest jednym z najsilniejszych momentów na albumie. Niebywale nastrojowy, chłodny i melancholijny, idealnie pasujący pod intrygującą opowieść Joeya. Mamy też - jakżeby inaczej - kawałek od DJ"a Premiera, jednego z Ojców Założycieli ery, którą Bada$$ tak wielbi - "Paper Trails", korzenny sztos, na którym Joey włącza istny "beast mode" i strzela punchline'ami bez opamiętania.
A trzeba mu oddać - ma amunicji pod dostatkiem. Joey ma dryg do konstruowania pomysłowych linijek (przykładem Form Flatbush to Figg side, I was a schoolboy too/Hoppin' trains, I just missed my cue czy dedykowane Capital STEEZowi wersy I really miss my partner/But I know he's with Big Poppa, 2Pacs and big L rolled proper/And that's a big pun, know that I'mma join them...), ma też znakomicie wyszlifowane skillsy i umiejętność odnalezienia się na każdym beacie. Idący całe życie w rytm breakbeatów i cytatów z klasyków Joey na "B4.DA.$$" oferuje oprócz - porcji soczystych, ostrych punchy i przechwałek - interesujący portret już-nie-nastolatka, utalentowanego artysty stojącego twarzą w twarz z wyzwaniami życia... "The essence of adolescence left Joey's body", parafrazując klasyczne wersy Nasira Jonesa. Joey - choć osiągnął już dużo - zdaje sobie sprawę, jak wiele zła i szaleństwa go otacza, że jeszcze sporo przed nim pracy.
And what' life like for me, it's but a dream/Everything ain't what it seems, up underneath/The surface is but a screen, we only see/What we know...
Z ubolewaniem musze jednak przyznać, że końcówka albumu nie porwała mnie tak jak jego początek... Tak gdzieś w okolicach "Escape 120" zauważać zacząłem u siebie symptomy zmęczenia. Takie "Black Beetles" (intrygujące, z wwiercającym się niczym świder w czaszkę śpiewem) czy "O.C.B.", a nawet 'Curry Chicken", dedykowany matce Joeya - nie są nawet w połowie tak pasjonujące jak "Like Me" czy "Big Dusty"... "O.C.B.", z pogodnym beatem Samiyama (plus zespołu the Soul Rebels) - to w ogóle najmniej przeze mnie lubiany utwór albumu... Innymi słowy, materiał jak na mój gust jest nieco zbyt długi. Nie tak jak "Summer Knights", gdzie w pewnym momencie słuchanie materiału stawało się mordęgą - lecz wciąż, gdyby obciąć z tracklisty parę numerów, myślę, że wyszłoby "B4.DA.$$" na dobre. Z mniejszych mankamentów - irytowały mnie także fragmenty z efektami nałożonymi na wokal, np. pod koniec "Curry Chicken" czy "Like Me" - niemal zupełnie psują one nastrój.
Do tego bonus tracki, które - by być szczerym - zdają mi się po prostu zbędnymi i które potraktowałbym nożycami jako pierwsze. "Run Up on Ya" - to dosyć standardowy rap o bad bitch na przyzwoitym beacie Statika, acz zupełnie doń niepasującym refrenem Elle Varner... i sztampową zwrotką Action Bronsona, nie wyróżniającą się niczym spośród setek jego szesnastek. I mamy w końcu "Teach Me" - track, który z jednej strony lubię, party jam prima sort, z drugiej strony - to zupełnie nie klimaty Joeya. Na "Teach Me" dominuje i bryluje w najlepsze zmysłowa Kiesza, nasz Józef zaś równie dobrze mógłby być gościem na własnym utworze. Z
Całościowo uważam jednak "B4.DA.$$" za album bardzo udany, debiut, którym Joey wyjątkowo mi zaimponował. Ucho do beatów, agresywne flow i maestria w układaniu wersów - wszystko jest top notch. ""B4.DA.$$" to prawdziwa bonanza dla fanów klasycznego soundu... acz po jej wysłuchaniu nachodzi pewna refleksja, kwestia którą w swych recenzjach zasygnalizowali już Karol Stefańczyk i Krzysztof Nowak - co teraz? W którą stronę Joey pójdzie na kolejnym krążku? Czy stawiając na klasyczny, "najntisowy" hip-hop, twardo trzymając się tego kierunku, Joey nie zacznie w pewnym momencie zapętlać, nie stanie w miejscu? Czas pokaże. Cztery z plusem.
Ja kupiłem w empiku http://www.empik.com/b4-da-bada-joey,p1106463191,muzyka-p :) peace
Zawiodłem się na tym, moim zdaniem nie jest to porządny album tylko zlepka hitów, które nic nie wnoszą. Wielu moich znajomych się tym jarało jakiś czas temu, w momencie premiery, ale teraz nawet oni widzą, że ten album jest mocno przereklamowany. Słucha się tego coraz gorzej, dobrze napisane, że początek dobre, a ostatnie numery niepotrzebne, bo słuchając tego miałem wrażenie, że spadam w przepaść, na początku było nawet spoko, nawet bardzo spoko, ale kończąc słuchać miałem już pewność, że album to połączenie luźnych numerów, takie hity dla hitów, sztuka dla sztuki, co kto lubi, ale mnie to nie porywa, jak miałbym to oceniać to 6/10 maksymalnie, jednym słowem zawiodłem się na tym artyście.
Strony