Małach "Tempo Mixtape" - recenzja
„Relację 2012”, czyli pierwszy legal związanego z Ciemną Strefą duetu Małach/Rufuz, bezsprzecznie należy zaliczyć do najlepszych płyt z ulicznym rapem w ostatnich latach. Panowie w zeszłym roku przypomnieli się kolejnym krążkiem już pod egidą szanowanej wytwórni PROSTO, a całkiem niedawno ukazał się pierwszy producencki album pierwszego z wymienionych. Jak wypada „Tempo Mixtape”?
Pod względem brzmieniowym – jest lepiej niż na poprzednich wydawnictwach. W bitach wyraźnie słychać ten analogowy posmak, o którym Małach dużo mówił jeszcze przed premierą. Bez problemu można wyłapać, że warszawiak ma dziś zwyczajnie lepszy warsztat – podkłady są bardziej zróżnicowane i dopracowane, a aranżacje – bardziej rozbudowane (choć nie oczekujmy tutaj piętnastu zwrotów akcji w jednym kawałku). Klimatycznie jest spory przekrój – są i numery ultra-klasyczne (wzbogacony o żywą trąbkę Sir Micha „Windrunner” z sunącymi w stylu DJ-a Premiera bębnami i pianinem), ale i nowoczesne cykacze („T.E.M.P.O.”, „To nie przypadek”).
Jednak najlepsze bity na tej płycie to te, po których… od razu wiadomo, że zrobił je Małach. Chodzi tu przede wszystkim o singlowe „To nie to samo” i „Nie chwal dnia…”, które są chyba najbliższe temu, co ten producent tworzył na poprzednich materiałach. W innych przypadkach słychać niekiedy, że to jeszcze etap poszukiwań, a nie maximum możliwości gospodarza. W skądinąd ciekawym, opartym na agresywnym samplu z disco „Najlepszym zestawie” męczy brak urozmaicenia w bębnach, a w „Muszę iść dalej” czy „Tak żyję” – nie najciekawsze grane partie smyczków. Udanie natomiast udało się wkomponować cięższe gitarowe riffy w kawałku „Chwilę się zeszło”.
Bez zastrzeżeń hulają też zamykające płytę uliczne bangery, które aż szkoda, że są tylko remixami znanych już numerów z dyskografii Małach/Rufuz – „Ksywki i podwórka” oraz „Fałszywka”. Na pochwałę zasługuje ponadto odpowiedzialny za miks Sir Mich oraz DJ Grubaz, który wzbogacił swoimi skreczami połowę utworów z „Tempo Mixtape” – co cieszy podwójnie w sytuacji, kiedy coraz mniej rodzimych płyt doczekuje się jakiejkolwiek (a co dopiero – tak dobrej) oprawy turntablistycznej. Koniec końców, pod względem muzycznym ten album prezentuje się naprawdę nieźle, problem jest natomiast z…
…gośćmi. O ile rozumiem i szanuję zwyczaj zapraszania znajomych na rapowe produkcje, tak nie da się ukryć, że po prostu przydałoby się tutaj kilku lepszych MCs. Zdecydowanie na plus wypadli sam Małach w solowym numerze „Flegma”, Rufuz i Polska Wersja (świetny Hinol!), solidny poziom trzymają też Parzel, 83 czy Paluch, do tego podobać się może hardcore’owa Szajka. Z resztą bywa już różnie – u dobrze przecież dysponowanego Mosada denerwują przyspieszenia, u dbających o technikę Dwóch Asów czy Michrusa z Dixon37 – nieciekawy i oklepany temat. Trudno też cokolwiek dobrego powiedzieć o obu pojawiających się na płycie wokalistkach.
Jeśli tylko Małach nie stanie w miejscu i wykaże się większym krytycyzmem przy doborze gości, jego następny album producencki może stać się współczesnym ulicznym odpowiednikiem klasycznego „Kodexu”. „Tempo Mixtape” to wszak zupełnie przyzwoity krążek, tym niemniej mający swoje wady. Trzy – a ci, którzy gustują w ulicznym rapie, spokojnie mogą podnieść ocenę o jeden w górę.