Cira "Niewidzialny Celebryta" - recenzja
Gdybym miał wskazać dwóch raperów, którzy w opolskim Step Records mają mój największy szacunek i na których projekty czekam z nieskrywaną niecierpliwością, byliby to bez wątpienia Cira i jego krajan - Hukos. Obaj jednak mają jedną wadę, która nie do końca od nich samych bezpośrednio zależy, a ciągnie się w ich artystycznych karierach od dosyć dawna - niewspółmiernie niski fejm względem prezentowanych, wysokich umiejętności na mikrofonie. "Plastikowy Kosmos" był wybitnie lirycznym materiałem pod każdym względem - od produkcji Szatta, przez rap Michała, na klimacie całego krążka kończąc. "Głodni Z Natury" w duecie z Bartkiem, to już inna strona Cirsona, ta bardziej nieokrzesana, zbuntowana, głodna tego, co niesie za sobą rapgra, ale też nie pozbawiona widocznej między wersami refleksyjnej strony jego osobowości. I przyszedł czas na "Niewidzialnego Celebrytę". Jak prezentuje się najświeższa produkcja białostoczanina na tle wyżej wymienionych wydawnictw?
Z pełnym przekonaniem można wysnuć ogólny wniosek, iż najnowsze muzyczne dzieło Michała jawi się jako wypadkowa "Głodnych Z Natury" i "Plastikowego Kosmosu". Chociażby otwierający krążek numer "Mike Skiller", wyprodukowany przez KPSN, okraszony cutami DJ Flipa, który zamknął nimi grę (słuchacze wiedzą dlaczego) to nic innego, jak przechwałki gospodarza na mikrofonie. I znów nie ma do czego się przyczepić, bo Michał raperem jest kompletnym i odnalezienie się na podkładzie, czy to bardziej dynamicznym, czy refleksyjnym (np. singlowy kawałek "Smutna Królowa", z czarująco brzmiącym głosem niezawodnej Justyny Kuśmierczyk i bitem stworzonym przez Fena), nie sprawia mu najmniejszego problemu. Co mnie osobiście mocno zaskoczyło, to kawałek "Ożywcza Bryza" z nowym nabytkiem Prosto Label na feacie - 2stym, właśnie ze względu na ten mocno niuskulowy charakter. Wysnułbym tezę, iż "Niewidzialny Celebryta" to płyta wyglądająca jako wzór muzycznego portfolio Ciry, głównie ze względu na różnorodność brzmienia, rzucanych linijek i wybieranych tematów. Tylko pojawia się jedno podstawowe pytanie - czy aby na pewno członek Step Records musi kolejnym krążkiem udowadniać słuchaczom niepodważalny fakt, że jest świetnym raperem? Drodzy Czytelnicy, odpowiedzcie sobie na to pytanie.
Jeśli mamy mieć pełny obraz "Niewidzialnego Celebryty", warto zwrócić szczególnę uwagę na warstwę muzyczną krążka, ponieważ mamy tutaj niebywałą przekrojówkę styli. Począwszy od wspomnianych w poprzednim akapicie trzech numerów, diametralnie od siebie różnych, kończąc na trzech (dwa pełnoprawne numery + intro) kawałkach wchodzacych w skład "Cirock Sessions", które to zapętlałem bodaj najczęściej. Jak już sama nazwa sugeruje, że mogą być to rockowe numery, nagrane pod żywe instrumenty. I one takie są, z tym że zagrane zostały z tak mocnym pierdolnięciem, jakiego nie powstydziłoby się wielu artystów wywodzących się z ciężkiego gitarowego grania. Duża w tym rola artystów, którzy za te numery odpowiadają - Bakflipu w numerze "Czarna Flaszka" z gościnnym udziałem innego białostoczanina Nikona i instrumentalistów - perkusisty Adriana Woronowicza i gitarzysty Łukasza Bielenika w mocnym lirycznie numerze "Nie Chce Mi Się Z Wami Gadać", który pod względem linijek porównałbym do "Polskiej Ulewy". Inni producenci, którzy udzielili się na krążku tworzą dosyć pokaźną listę - KPSN, DJ Flip (ten młodzian robi wielkie postępy, musi być o jego produkcjach głośno!), Siódmy z Noise From The Dust, Welon, Fen, EljotSounds, White House, The Returners, Bob Air i Juicy. Gościnne zwrotki rzucili wspomniani już 2sty i Nikon, a poza nimi nie mogło zabraknąć Hukosa (na którego "Wielkie Wojny Małych Ludzi" czekam z niecierpliwością), Max Kolo (wyraźnie najsłabszy feat na płycie), Rover (który rzucił ciekawe wersy), i zgrai Michałów - Michał Kisiel, Ero i Bezczel w remixie "Mike Skillera" aka panczlajny na panczlajnach i panczlajnami poganiają.
"Niewidzialny Celebryta" to krążek kompletny. Mamy tutaj wszystko, co powinno charakteryzować świetnego rapera, jakim z całą pewnością jest Cira - charyzma, zmienne flow, przyśpieszenia, błyskotliwe wersy, ucho do bitów, umiejętność odnalezienia się na numerach odbiegających klimatycznie od siebie, dalej wymieniać?. Kiedy dołożymy do tego maksymalnie udaną wycieczkę w rockowe rejony muzyki i jedynie jeden nieudany featuring, mamy do czynienia z albumem, który u dojrzałych słuchaczy musi znaleźć się na dość wysokim miejscu pośród innych tegorocznych wydawnictw. Lokalny patriotyzm nie ma wpływu na ocenę - mocna czwórka z plusem i liczę, iż teraz fejm Ciry wystrzeli do góry z pełną mocą.
swietna plyta :v bedzie recenzja Soulpete'a?