Onyx i Slums Attack w Warszawie - relacja
Mieli grać w kwietniu zeszłego roku. Koncert odwołano i przełożono na maj. Ten termin również nie wypalił i chyba już tylko ludzie wiary mocnej próby mieli nadzieję na to, że Onyx w końcu przyjadą do Warszawy. A jednak - niemal rok później niż planowano dotarli i w wyjątkowo zimną marcową noc wystąpili w Stodole.
Zanim jednak na scenę wyszli Sticky Fingaz i Fredro Starr, całkiem pokaźną publiczność mieli okazję rozgrzać polscy wykonawcy. Zagrali kolejno: RPK/Miejski Sort, Kobra & Bezczel oraz nadal promujący "CNO2" Slums Attack z Gandziorem i zaproszonymi goścmi - choćby Pezetem. Zabawna sprawa, że przed nowojorską legendą duża część zebranych udała się w kierunku... drzwi wyjściowych. Cóż, można było się tego spodziewać.
Obaj panowie - razem z budzącym respekt ochroniarzem - zdawali się tym nie przejmować i na dobry wieczór rozpoczęli hardkorowym "Throw ya gunz" z klasycznej płyty "Bacdafacup". Im dalej w las, tym więcej numerów z tego albumu - od tytułowego po numer, który na koncertach nie ma prawa zawieść. Tak, mowa o "Slam". Nawet jeżeli ktoś trafił do klubu nie z uwagi na gwiazdę wieczoru, to przy tym numerze nie dało się spokojnie ustać.
Nie zabrakło również singlowych sztosów z dwóch kolejnych płyt - jak "Last Dayz" z "All We Got Iz Us" czy "Shut 'Em Down" z krążka o tym samym tytule, wydanego w 1998 roku. Pomiędzy utworami dość standardowe oddawanie hołdu zmarłym ikonom rapu i skandowanie haseł pokroju "real hip hop". Niemniej, choćby było to dla Amerykanów kolejne podobne 45-minutowe show na trasie, to w niczym nie umniejsza to niesamowitej energii, jaka biła ze sceny. Fredro i Sticky zaczęli w pełnej garderobie, skończyli tak jak na nich przystało - w samych białych podkoszulkach. Swoje wyskakali i wykrzyczeli... Ten drugi pokusił się nawet o zanurkowanie w publiczności.
Zwieńczeniem udanego występu było zagranie wspólnego numeru ze Slums Attack - "Kolabo" i wręczenie przez Rycha złotych i platynowych płyt Onyxom za "CNO2". Duży szacunek dla niego za ponowne ściągnięcie chłopaków do Polski - szkoda tylko trochę, że frekwencja nie dopisała aż tak, by Stodołę wypełnić w całości. Nic to, nie ma co narzekać - pozostaje czekać na nadchodzące "Cuzo", które promuje singiel "Belly of the beast", i zaprosić dwójkę czterdziestolatków po raz kolejny...
"przed nowojorską legendą duża część zebranych udała się w kierunku... drzwi wyjściowych." - nic nowego :)