Temzki "Mam swój lot na spokojne składanie rapsów" - wywiad
Gdybym miał tworzyć prywatną listę dwudziestu ulubionych polskich numerów, niewykluczone, że znalazłby się na niej dwa utwory Temzkiego - "Lubię" z płyty "Generalnie" oraz "Lubię się tu zgubić" z albumu Mardi Gras "Podaj Dalej". W listopadzie zeszłego roku facet wypuścił nakładem Tu Wolno Palić nowy materiał zatytułowany "10". Już teraz można stwierdzić, że to materiał skandalicznie i całkowicie niesłusznie przegapiony. Niech poniższa rozmowa będzie dla was zachętą do sięgnięcia po ten tytuł.
Czemu "10"?
Na samym początku tytuł płyty jasno wynikał z koncepcji, jaką wybraliśmy z Rouxem. Założyliśmy, że na albumie będzie dziesięć numerów i nie zaprosimy żadnych gości. Ostatecznie jedno i drugie uległo zmianie - głównie ze względu na moją przerwę w nagrywaniu. Postanowiliśmy jednak nie rezygnować z tego tytułu, bo mimo dwóch dodatkowych numerów idea krótkiego i spójnego albumu pozostała aktualna.
Założenie, że będzie to krótki materiał, wynikło z czegoś konkretnego?
Obaj z Rouxem lubimy krótkie płyty. Dziesięć lub dwanaście porządnych numerów i basta. Wydaje mi się, że lepiej nagrać coś krótszego i pozostawić pewien niedosyt niż zrobić długi, ciągnący się album, który przytłoczy słuchacza. Ta płyta miała być taką wizytówką tego co robimy i w dużym skrócie pokazać, czym się inspirujemy i co nas ciekawi w muzyce. Jest też w pewnym sensie podsumowaniem tego, co zrobiliśmy na Mardi Gras i Vibe Quartet. Jeśli przymierzymy się w przyszłości do kolejnego projektu, to prawdopodobnie będzie to jeszcze krótszy materiał.
W takim razie co ciebie i Rouxa ciekawi w muzyce?
Za Rouxa nie chcę się wypowiadać. To wykształcony muzyk, który bez przerwy mnie czymś zaskakuje. Obecnie ma kilka różnych od siebie, bardzo ciekawych projektów muzycznych - Private Silence, Roux Spana Beat Trio czy Blueberry - polecam sprawdzić. Jeśli chodzi o mnie, od zawsze poruszam się między jazzującym hip-hopem i soulem, a bardzo ciężkimi odmianami rocka i metalu. Ciekawi mnie sama muzyka, próby jej okiełznania przez artystów... Wyobraźnia dźwiękowa niektórych ludzi w tej kwestii jest naprawdę niesamowita.
Bez wykręcania - udało się tobie okiełznać muzykę Rouxa?
Okiełznać na pewno nie, bo nie bardzo umiem śpiewać, a tylko w ten sposób można w pełni rządzić muzyką. Wydaje mi się jednak, że dobrze odnajduję się w tym co robi Roux i mój styl pasuje do jego produkcji. Można mi co prawda zarzucić, że utwory czasem brzmią do siebie podobnie pod kątem flow lub są zbyt monotonne, ale robię to w dużej mierze celowo. Mam swój lot na spokojne składanie rapsów i niewiele brakowało, żeby cały album miał taki klimat. Jeśli zaś ktoś myśli, że nie potrafię inaczej, to lepiej niech poczeka na kolejne produkcje, bo może się jeszcze mocno zdziwić.
Albo niech włączy "G.R.A.D.".
Tak, to dobry przykład. Ten numer zupełnie odbiega od całej płyty i w zasadzie cały jest wykrzyczany.
Nie irytuje cię, że po ponad czterech miesiącach od premiery klip do tego kawałka ma niewiele ponad trzy tysiące wyświetleń?
Nie, choć trochę szkoda, że jest tak małe zainteresowanie, bo to dobry numer i całkiem ładny, choć prosty obrazek.
A nie masz wrażenia, że jesteś mocno niedoceniany?
Owszem, mam takie wrażenie. Posiadam co prawda niewielkie grono odbiorców, ale nie czuję jakiegoś większego wsparcia. To się przekłada na różne kwestie i może dlatego też rzadziej nagrywam. Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że w chwili obecnej jest bardzo duża konkurencja na scenie i że są raperzy lepsi ode mnie, robiący rzeczy zupełnie inne, bardziej mainstreamowe. Niemniej uderzenie ignorancji, którego doświadczyłem po wydaniu "10", jest wyjątkowo silne.
Wydaje się, że Mardi Gras czy Vibe Quartet były dość pozytywnie przyjęte.
Tak, nawet w przypadku reedycji mojego pierwszego solo "Generalnie" wcale źle nie było. Teraz natomiast odnoszę wrażenie, że płytę „10” mało kto słyszał, choć jest cała na YouTube i była aktywnie promowana w różnych miejscach. Być może to znak, by zmienić stylówę lub odejść ze sceny, na której chyba nie ma miejsca na taki lot...
Dlaczego?
Myślę, że głównym powodem jest brak większej grupy ludzi, którzy inspirują się takim brzmieniem i - co za tym idzie - tradycji takiego brzmienia w naszym kraju. Jeśli nawet są jakieś osoby, które robią coś w tym klimacie, to nie szukają ludzi, którzy tworzą podobną muzykę. Prawie każdy działa na własną rękę. Nie organizuje się wspólnych koncertów takich zespołów. Ludzie robiący taki sound nie zapraszają się na płyty i nie utrzymują ze sobą kontaktu. Ja na przykład w miarę możliwości zawsze starałem się zapraszać osoby, które myślą o hip-hopie w zbliżony sposób - jak Prof, eXo czy Emil Blef.
Swego czasu Echinacea zaprosiła cię do współpracy.
To prawda, niemniej poza tymi ludźmi i kilkoma producentami nie bardzo jest kogo wymienić. Szkoda, bo brakuje mi takiego polskiego odpowiednika Native Tongues czy brzmienia, jakie prezentuje wytwórnia Stones Throw. W każdym razie postanowiłem się tym szczególnie nie przejmować i dalej robić swoje - czy to dla kilku osób, czy po prostu dla siebie dla czystej nieskrępowanej przyjemności.
Tę nieskrępowaną przyjemność chyba słychać na "10"?
Pewnie. Rzeczywiście można to wyczuć, że numery są nagrane na pełnym luzie - i nie mówię tu o byciu wyluzowanym dla bycia wyluzowanym, a o naturalnej fazie i porozumieniu między osobami, które ze sobą pracowały przy projekcie. Od interakcji pomiędzy MC i producentem, przez MC i realizatora do producenta i osoby odpowiedzialnej za mix i mastering. Wszystko odbyło się bardzo płynnie i naturalnie. Żarło, jak to się powszechnie mówi.