Xzibit "Restless" (Klasyk Na Weekend)

recenzja
dodano: 2012-10-12 18:00 przez: Paweł Miedzielec (komentarze: 18)

Większość fanów uważa "At The Speed Of Life" za najlepszy album Xzibita - ja jednak ładnych parę lat temu wręczyłem w tej materii palmę pierwszeństwa krążkowi "Restless", który skutecznie łączy w sobie surowość nawijki gospodarza, cechującej wczesne wydawnictwa z mainstreamowym brzmieniem późniejszych płyt.

"Restless" to materiał przełomowy - nie tylko z powodu ilości sprzedanych egzemplarzy, dzięki którym Xzibit dołączył do grona "platynowych artystów". Moment premiery płyty zbiegł się idealnie w czasie z innymi wydarzeniami. West Coast za sprawą sukcesu "2001" Dr. Dre przeżywał drugą młodość, trasa "Up In Smoke" ponownie zwróciła oczy całego przemysłu na Kalifornię a udział X'a w obu tych przedsięwzięciach wygenerował "buzz", którego nie można było zmarnować.

Tak więc "Restless" został szybko dodany przez fanów do kanonu West Coast'owych klasyków i nie ma się specjalnie czemu dziwić. Porcja znakomitych produkcji od Battlecata, Soopafly'a czy DJ Quika, gościnne występy Snoop Dogga, Eminema, refreny w wykonaniu Nate Dogga, Butcha Cassidy i Kokane'a - a wszystko to pod czujnym okiem nadzorującego cały projekt Dr. Dre. Album na papierze wyglądał na murowany hit i okazał się nie być niczym innym w rzeczywistości a single "Front 2 Back" czy wszechobecne wtedy "X" trzęsły nie tylko ówczesnymi listami przebojów ale i każdym klubem. Wpływ Dre da się odczuć przez większą cześć płyty - szczególnie w utworach typu "U Know" czy popularne "Get Your Walk On", przez które to raper zebrał niezłe baty od większości O.G.'s z rejonu Los Angeles. Właściwie to "Restless" brzmi jak klasyczny album Aftermath a "Been A Long Time", "Best Of Things" czy "Loud And Clear" to tylko niektóre z numerów posiadające ten charakterystyczny "West Coast feel".

Świetnemu brzmieniu płyty nie ustępowała także warstwa liryczna. Chociaż Xzibit był w swojej nawijce nieco mniej wojowniczy i dysponował mniejszym poziomem agresji, wciąż balansował perfekcyjnie pomiędzy światem mainstreamu i undergroundu. Zawsze ceniony za skillsy, mógł teraz zaprezentować kompletny warsztat umiejętności szerszej publice. Dlatego rozrzut tematyczny na "Restless" znacząco wybiega poza standardowe kalifornijskie klimaty, których oczywiście również nie zabrakło. Pomimo transformacji z bitewnego MC w "gangsta rapera", liryka gospodarza jest nadal imponująca a X daje upust swoim emocjom m.in. w poruszającym "Sorry I'm Away So Much", gdzie narzeka na brak kontaktu z synem przez rozkwitającą karierę oraz "Don't Approach Me", w którym przedstawia negatywne aspekty "bycia w grze".

Prawie każdy album, także ten uznany za klasyk, ma swoje słabsze momenty - nie zabrakło ich też i tutaj. Kawałki takie jak "Kenny Parker Show 2001" i "Fucking You Right" odstają nieco od reszty a "D.N.A. (Drugs-N-Alkahol)" po pierwszym odsłuchu nie zapada jakoś szczególnie w pamięć.

"Restless" stanowi jednak dobrze wyważoną mieszankę gości i producentów, łączących swoje talenty z topową formą gospodarza i zapewniając mu sukces, dzięki któremu Xzibit na początku XXI wieku zajął zasłużone miejsce wśród najpopularniejszych kalifornijskich raperów.

Tagi: 

jbdjlldvnd
Zgadzam się. Pamiętam jak sam za gówniarza słuchałem tego albumu. Odpaliłem tę płytę ponownie jakieś trzy lata temu i stwierdziłem, że jest to w ch uj zajebista płyta. Być może bardziej komercyjna niż poprzednie, ale i tak dobry hitowy album. Do posłuchania i w domu i na melanżu
koksu
Jak wam sie podoba nowa płyta Xzibita?
kawu69
rownierz polecam kazdemu zajebista plytka
Xtraordinary
Rzeczywiście kawałki "Fuckin' You Right" (z "kreskówkowym" bitem Soopafly) i "Kenny Parker Show 2001" (również wina podkładu plus nie do końca wykorzystany KRS-One) to dwa najsłabsze ogniwa w układance pod nazwą "Restless". "D.N.A." to z kolei straszny zamulator, nie ma nic z mocy "Bitch Please" czy nawet "Loosin' Your Mind" z "Man vs. Machine". Jak dla mnie "Restless" to taki "młodszy brat" "2001" przez wzgląd na wspomniany, charakterystyczny vibe'a, którego nie "zakłócają" nawet podkłady podrzucone przez Ericka Sermona, Rockwildera czy Shady'ego. Dorzuciłbym do tego jeszcze album Kurupta "Street Iz A Mutha" i mamy trzy perły w koronie tego, jak brzmiał west na przełomie wieków w najlepszym, mainstreamowym wykonaniu.
Naani
jgb731121 pisze:Anna kocham Bullet, BVB, RJA itd. Tokio Hotel nawet jak Manson. Każdy, kto mf3wi dzcweizyna nie może słuchać tego typu muzyki jest ignoramous. Nawet faceci hardcore fade out na koncercie i mojego bloga i ciągle dalej. Myślą faceci są zastraszani przez dziewczyny, ktf3re może przechowywać własne z rodzaju muzyki.
LORENS
"Być może bardziej komercyjna niż poprzednie(...)" - napisałeś to tak jakby termin "Komercyjny" był jakąś hańbą czy ch.. wie czym, to pewnie przez polskich raperów którzy namącili ci w głowie... Wracając do tematu: lbum najlepszy z całej dyskografii X'a, każdy utwór z niego jest jebanym klasykiem.
Lordi
Front 2 Back to przebanger jak nie wiem co! Do dziś wjeżdżam na dzielnicę przy tym kawałku.
doggz
choć mam większy sentyment do debiutu to trzeba przyznać że jest to najlepsza płyta X`a - niestety pozniej tylko słabiej z małymi przeblyskami
harisa
Wykurwista płyta !
Etty
Whoa, thnigs just got a whole lot easier.
panban
Mam to dobre gówno na kasecie, 'fuckin you right' jest taki w kit w sumie, ale 'd.n.a.' nie jest zły.
ddd
Beka z ciebie typie bo na kasecie to możesz słuchać Grammatika czy innego samplowanego smutnego truskulu, tego albumu słucha się w formacie FLAC na sprzęcie który rozpierdala szyby
Anju
TYVM you've solved all my poblrmes
Vinnie
I've been looking for a post like this fovreer (and a day)

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>