Xzibit "Restless" (Klasyk Na Weekend)
Większość fanów uważa "At The Speed Of Life" za najlepszy album Xzibita - ja jednak ładnych parę lat temu wręczyłem w tej materii palmę pierwszeństwa krążkowi "Restless", który skutecznie łączy w sobie surowość nawijki gospodarza, cechującej wczesne wydawnictwa z mainstreamowym brzmieniem późniejszych płyt.
"Restless" to materiał przełomowy - nie tylko z powodu ilości sprzedanych egzemplarzy, dzięki którym Xzibit dołączył do grona "platynowych artystów". Moment premiery płyty zbiegł się idealnie w czasie z innymi wydarzeniami. West Coast za sprawą sukcesu "2001" Dr. Dre przeżywał drugą młodość, trasa "Up In Smoke" ponownie zwróciła oczy całego przemysłu na Kalifornię a udział X'a w obu tych przedsięwzięciach wygenerował "buzz", którego nie można było zmarnować.
Tak więc "Restless" został szybko dodany przez fanów do kanonu West Coast'owych klasyków i nie ma się specjalnie czemu dziwić. Porcja znakomitych produkcji od Battlecata, Soopafly'a czy DJ Quika, gościnne występy Snoop Dogga, Eminema, refreny w wykonaniu Nate Dogga, Butcha Cassidy i Kokane'a - a wszystko to pod czujnym okiem nadzorującego cały projekt Dr. Dre. Album na papierze wyglądał na murowany hit i okazał się nie być niczym innym w rzeczywistości a single "Front 2 Back" czy wszechobecne wtedy "X" trzęsły nie tylko ówczesnymi listami przebojów ale i każdym klubem. Wpływ Dre da się odczuć przez większą cześć płyty - szczególnie w utworach typu "U Know" czy popularne "Get Your Walk On", przez które to raper zebrał niezłe baty od większości O.G.'s z rejonu Los Angeles. Właściwie to "Restless" brzmi jak klasyczny album Aftermath a "Been A Long Time", "Best Of Things" czy "Loud And Clear" to tylko niektóre z numerów posiadające ten charakterystyczny "West Coast feel".
Świetnemu brzmieniu płyty nie ustępowała także warstwa liryczna. Chociaż Xzibit był w swojej nawijce nieco mniej wojowniczy i dysponował mniejszym poziomem agresji, wciąż balansował perfekcyjnie pomiędzy światem mainstreamu i undergroundu. Zawsze ceniony za skillsy, mógł teraz zaprezentować kompletny warsztat umiejętności szerszej publice. Dlatego rozrzut tematyczny na "Restless" znacząco wybiega poza standardowe kalifornijskie klimaty, których oczywiście również nie zabrakło. Pomimo transformacji z bitewnego MC w "gangsta rapera", liryka gospodarza jest nadal imponująca a X daje upust swoim emocjom m.in. w poruszającym "Sorry I'm Away So Much", gdzie narzeka na brak kontaktu z synem przez rozkwitającą karierę oraz "Don't Approach Me", w którym przedstawia negatywne aspekty "bycia w grze".
Prawie każdy album, także ten uznany za klasyk, ma swoje słabsze momenty - nie zabrakło ich też i tutaj. Kawałki takie jak "Kenny Parker Show 2001" i "Fucking You Right" odstają nieco od reszty a "D.N.A. (Drugs-N-Alkahol)" po pierwszym odsłuchu nie zapada jakoś szczególnie w pamięć.
"Restless" stanowi jednak dobrze wyważoną mieszankę gości i producentów, łączących swoje talenty z topową formą gospodarza i zapewniając mu sukces, dzięki któremu Xzibit na początku XXI wieku zajął zasłużone miejsce wśród najpopularniejszych kalifornijskich raperów.