"Strać głowę, pożycz serce, oddaj duszę, daj mi rękę, powiem sam, gdy zechcę więcej, zjem cię - jestem Konsumentem." Dla nowego dzieła Racy głowy nie ma co tracić, jednak wcale niewykluczone, że "Konsument." co najmniej kilka dobrych minut Twojego czasu pożre.
Ta płyta tak naprawdę ani ziębi ani grzeje, choć przecież nie ma w niej nic złego. Niby wszystko to samo, a jednak brak tu czegoś, co w przeszłości przykuwało uwagę na dłużej. Czy to znaczy, że ten mało znany Raca sprzed kilku lat był ciekawszy od tego dzisiejszego, któremu już odrobinę bliżej do mainstreamu? To byłoby uproszczenie. Wywołująca kontrowersje promocja z minibeefem w tle nie wytwarzała zbyt dobrej otoczki, choć w odpowiednim momencie raper wycofał się z atakowania poszczególnych raperów i skupił się na innych sposobach zainteresowania ludzi premierą nowego albumu. Fakt jest faktem - to Rafał odezwał się jako jeden z pierwszych, za co musiał zebrać parę batów, po czasie jednak okazało się, że wcale nie jest jedynym, któremu pewne rzeczy nie odpowiadają. Całe szczęście, że to nie przesłoniło ostatecznie zawartości płyty, ani też nie stanowi jej głównego składnika.
W gruncie rzeczy jest standardowo - trochę przechwałek, narzekania w stylu pihowego "gdzie jest dzisiaj rap?!" i trochę gorzkich refleksji damsko-męskich, alkoholowych i innych. O ile pancze Rafała już nie mają takiej mocy jak kiedyś, to w refleksyjnych materiach raper porusza się wciąż tak samo dobrze. Można powiedzieć, że powielił rozwiązania z "Bobby'ego Fischera", z tą różnicą, że "Konsument" jest mniej przygnębiający, a bardziej przebojowy i różnorodny tematycznie, podczas gdy "Fischer" był spójny, spięty luźną klamrą, a może i nawet był koncept-albumem. O flow nie ma co wspominać, styl Racy jest wciąż ten sam. "KLS" to zatem idealny przykład płyty typu "nie rozczaruje nikogo, ale też nie zaskoczy".
Oczywistym było też, że pod względem muzycznym "Konsumentowi" bliżej będzie do swojego poprzednika, niż płyt ze Stoną, skoro produkcją w całości zajął się DonDe. Jest to niezły producent, kultywujący "polską" metodę robienia bitów o wyczyszczonym brzmieniu, nowocześnie zaaranżowanych, z dużym naciskiem położonym na melodie - mniej tu sampli, a więcej polifonii. DonDe ma w dodatku tę przypadłość, że często popada w zbyt rzewną nutę ("Nie jest jak dawniej") oraz znajduje upodobania w dziwnych, przesadzonych, czasami nawet śmiesznych wtyczkach ("Gdzie jest rap", albo ten akordeon w numerze tytułowym). Warto wspomnieć, że czasami udaje mu się trafić w dychę. najprostszymi rozwiązaniami - "Cześć Rafał", którego siła tkwi w partii skrzypiec, czy prosta, klawiszowa "Mgła 2" należą do mocnych momentów krążka. Do takich należą też te najbardziej przebojowe jointy (w przeciwieństwie do Racy, który radzi sobie lepiej w tych numerach na spokojnie): singlowe, agresywne "Gracz za graczem" i "Chcesz być mną", dubstepowy (?) "Poranek poety", czy hitowy "U.A.N.P.J.K.". Nie ma tu jednak wyraźnie słabszych momentów - bity są w większości po prostu dobre i przyswajalne, z kilkoma większymi przebłyskami, dla których wielu odłoży na bok resztę i w playliście zostawi tylko te kilka najlepszych tracków.
Odnoszę wrażenie, że Raca poszedł w schemat nawet dobierając gości. Co by zawsze było ich kilku, ale z każdym albumem inni, no i do tego parę kobiecych refrenów - tym razem Karolinę Baszak z ''Fischera' zastąpiła Justyna Krzyczmanik. Goście u Racy to jednak zawsze było coś ciekawego - Jimson i Mroku na "Znasz nas?", Duże Pe, LaikIke1 i Emilio Rojas na "SWP", Mes i PMM na "BF". W przypadku nowego dzieła nie jest inaczej. Fokus? Wszystko byłoby świetnie, gdyby tylko było go lepiej słychać. Zresztą, i tak w "Poranku." to Cira zagarnął cały numer dla siebie. Podobnie zrobił Szad w "Chcesz być mną". Bonson i Te-Tris - raczej po swojemu.
Raca wydał kolejny dobry album, jednak jego najlepszymi dokonaniami wciąż pozostają epka "Znasz nas?" i "Samotność, Wolność, Pasja". Pechowo dla Rafała rap w Polsce był wtedy w dołku i płytki nie odbiły się zbyt dużym echem. I tak słuchacze znają go głównie z "Konsumenta", co ten zresztą słusznie zauważa na krążku. Nie mówię, że to źle - to płyta na solidną czwórkę, nie zawodząca nikogo, choć nie wypada nie powiedzieć, że następnym razem zadanie może być lekko utrudnione.