Yelawolf "RadioActive" - recenzja nr 2

recenzja
kategorie: Hip-Hop/Rap, Recenzje
dodano: 2011-11-23 16:00 przez: Wojciech Graczyk (komentarze: 16)
Gdy pierwszy raz usłyszałem Yelawolfa na tracku Juelza Santany, pomyślałem: "Kurde, kim oni się tak zachwycają? Przecież on nic wielkiego nie pokazuje, jego refren nie jest jakiś wyjątkowy". Następnie swoim hookiem ubarwił "I Run" Slim Thuga. W tym momencie, po raz pierwszy w życiu nastąpiły w moim sercu jakieś wyższe uczucia w stronę rednecka z Alabamy. Cały czas miałem jednak odczucia, że ten typ szybko utonie w morzu zapomnienia.

Nastąpił rok 2010. I tu muszę uderzyć się w pierś. Ominąłem "Trunk Muzik 0-60" w swoim rankingu na najlepszy krążek poprzedniego roku, a to właśnie on okazał się później jednym z najczęściej słuchanych przeze mnie krążków w 2011. Najpierw natknąłem się na darmową wersję Trunk Muzik, a dopiero później na jej płatną wersję. Polubiłem Catfisha na tyle, że sięgnąłem po jego wcześniejsze albumy i mixtape'y. Tak właśnie "Radioactive" stał się jednym z najbardziej oczekiwanych przeze mnie albumów w 2011. Czy spełnił moje oczekiwania? Zapraszam do lektury.

Nowy - stary Yela

Słychać, ze Yela jest jakby szczęśliwszy w stosunku do "Trunk Muzik". Wydarł się z "Gutter" (Getta), podpisał kontrakt z Eminemem i daje odczuć, że zaczyna nowe życie. Materiał na krążku jest różnorodny muzycznie i czuć tu sporo nawiązań do poprzednich wydawnictw Catfisha. Pierwsze sześć utworów brzmi jak żywcem wyjęta z sesji nagraniowej poprzedniczki. Mamy tu wpadające w ucho "Get Away" i "Throw It Up", singlową rozpierduchę w postaci "Hard White" czy numer z Gangsta Boo i Marshallem. Jednak moim ulubieńcem jest "Growin' In The Gutter" z Rittzem. Mroczny bit, z okołodubstepową sekcją rytmiczną i spokojny głos Yeli naprawdę masakruje. Szczególnie pierwsza zwrotka...

Tematyka całego albumu oscyluje wokół hedonizmu, kobiet, życia w jego rodzinnym miejscu i osoby gospodarza. Yela rysuje siebie wciąż jako chłopaka (a raczej mężczyznę) z problemami. Nie są to jednak puste teksty bez emocji. Dużo tu rozkmin, odniesień to miejsca zamieszkania i regionalizmów ("Bible Belt" w utworze "Radio", czyli stany na Południu znane z głębokiej, czasem wręcz fanatycznej wiary w Chrystianizm). To jaką jest postacią daje wyraz chociażby w g-funkowym "Good Girl". Zresztą utwór ten rozpoczyna etap troszkę lżejszej wersji Wilka, o czym wspomnę później. Bo w międzyczasie...

...Yela meets UK!

Yelawolf na swoim nowym krążku czerpie również z muzycznego dorobku Anglii. Chodzi tu o utwór "Animal" z Diplo, który choć Brytolem nie jest, to już jego muzyczna dusza tak. Autor sukcesów M.I.A. wysmażył całkiem fajny bit, który brzmi jak wyciągnięty z angielskiego podziemia klubowego. Tym samym naprawił swój błąd z płyty Wale'a.  Sam gospodarz wsparty śpiewem kanadyjki Fefe Dobson wypada bardzo dobrze, na tego typu muzycznym tle. Widziałbym ten utwór jako kolejny singiel do "Radioactive".

Creekwater i Arena Rap

"Creekwater" czyli pierwsze wydawnictwo Wilka, obfitowało w wiele lekkich muzycznie utworów jak np. "Fifty", "Makeup", czy "Bible Belt". Lekkich nie w sensie komercyjnych, a w formie odartej z agresywności. "Creekwater" miał to do siebie, że Yelawolf dużo na tej płycie śpiewał w sposób delikatny, pozbawiony ostrości. Yela postanowił najwyraźniej przemycić co nieco z debiutu studyjnego na debiut komercyjny. Wielu z Was będzie pewnie uważało to za zarzut, ale i tak uważam, że utwory te bronią się tekstami. Choć są lżejsze muzycznie, to lirycznie Yela wciąż jest bezbłędny, nie spłyca się i nie zmienia swojej osoby na potrzeby większej rotacji. Wręcz odwrotnie. Mam wrażenie jakby trochę zmądrzał i spoważniał w stosunku do poprzedniego krążka. Mówię tu przede wszystkim o "Write You Name" z dwiema świetnymi historiami, ale i "Hardest Love Song In The World" daje radę ze swoją, całkiem zgrabną, opowiastką miłosną. Z lekkości "Creekwatera" czerpią też "Everything I Love The Most" i "Radio". Pierwszy z nich jest przyjemnym, lekkim gitarowym utworem na którym z miłą chęcią widziałbym Kid Rocka w refrenie. "Radio" to za to najsłabszy utwór na płycie . Nie jest zły, wręcz odwrotnie, tekst utworu bardzo mi odpowiada, ale wolałbym usłyszeć go na trochę innym bicie. Na plus wstawki o Pacu, Biggiem i wers:

"You'll never hear Black Star cause the program director is mostly deaf".

Dla fanów EPki z 2008, również znajdzie się coś ciekawego. Mam tu na myśli ostre "Slumerican Shitizen" z Killer Mike'iem. Dwie gitary i świetna perkusja i krzyki Yelawolfa naprawdę brzmią energetycznie, a Killer Mike po raz kolejny udowadnia, że jest jednym z najbardziej niedocenionych raperów w Stanach. Listę utworów zamyka "Last Song" czyli najbardziej osobisty numer na płycie.
 
Podsumowanie

Nie wspomniałem o utworze "Made In The U.S.A.", który jest jednym z większych highlightów na płycie. Ten utwór plus cała reszta tworzą udany komercyjny debiut, jednego z najbardziej charakterystycznych raperów nowej fali. Wielu może odepchnąć zbyt wielka liczba lekkich utworów, ale lekkie są tylko w sferze muzycznej, a nie lirycznej. Tu Yela nie zmienił się zbytnio - powiedziałbym, że przeszedł na wyższy level. Ode mnie 5 z minusem.

BNX
mam pytanko do popkillera, czy bedziecie mieli radioactive na swoim sklepie internetowym?
p do n
i to mi się podoba 2 odmienne recenzje. big up!!!
BNX
tylko, że z recenzją nr1 wogole sie nie zgadzam, a z nr2 w 99%
Wojciech Graczyk
@ mroziak: Usłyszałem ją dzięki Tobie, ale chyba z przyzwyczajenia do wersji płytowej, ta "Twoja" mniej mnie do siebie przekonuje:)
Anonim
świetna recenzja. zgadzam się z autorem w 100% i cieszę, że ktoś w tym kraju potrafi docenić takie płyty. wielkie propsy Wojtek!
Anonim
Graczyk napisałeś lepszą reckę niz Mateusz - świat sie kończy!!!! A tak na poważnie - sprawdzę, choc nie cierpie typa. Skoro tam są kawałki, które przypadną do gustu wszystkim (nie tylko jego fanom) to ja się tam kwalifikuje w tym momencie.
Anonim
Ale zróżnicowanie:O Spodziewałem się podobnej oceny jak u Mateusza, toteż tam się rozpisałem bardziej! Stwierdziłem, że za mało przesłuchałem tą płytę:( Myślę, że po paru razach będę mógł wystawić ocenę - jednak sama recenzja napisana świetnie! Pozdrawiam PS: Mnie zaskoczyły dwa albumy, bo sprawdziłem ot tak po prostu ze znajomości ksywek itd. A mianowicie chodzi mi o płytę Pusha T "Fear of God II" i Styles P "Master of Ceremonies" - bardzo bym chciał przeczytać ich recenzję u Was... Być może były, ale jak tak to mi gdzieś umknęły! PS2: Aha i tego Mac Millera też bym chciał zobaczyć, bo top 1 billboard, a płyty nie słuchałem:P
Anonim
Jak wypadł Pusha T? Bo krąży mi ta płyta, a nie mam czasu się zabrać za nią:P
Anonim
Naleśnik mi się płyta podoba - tylko w jednym kawałku refren brzmi popowo. Brzmi w sumie lepiej jak się spodziewałem. Sprawdź nie jest zbyt długa, potem napisz swoje odczucia:) Styles P też mi się spodobała płyta Pozdrawiam
Anonim
Styles P to jedna z najgorszych płyt roku według mnie. A Pusha T fajny, chociaż większość kawałków to już starocie wcześniej udostępniane.
Anonim
Czemu najgorszych ? Chociaż w sumie więcj jak 4- bym mu nie dał:P
Anonim
Moim zdaniem jest jedną z najgorszych płyt tego roku, głównie przez marną strasznie produkcję.
BNX
jest ktoś w stanie mi powiedziec czy bedzie możliwość kupienia radioactive w Polsce?
Anonim
Pusha...hmm Z każdym odsłuchem wchodzi lepiej...cos ma takiego w tym flow, że pasuje pod każdy bit. Niektóre mniej mi podchodzą mniej lub bardziej ale flow jest petarda - stonowane, równe i mocne. w teksty się nie zagłębiałem specjalnie, z braku czasu bym musiał przysiąść - póki co robię piętnaście rzeczy naraz a pusha nawija w tle:D
Anonim
Nalesnik@ No ja sprawdziłem ze względu na to, że podobały mi się jego ostatnie występy gościnne:) Nie byłem zbytnio fanem The Clipse - ale chyba muszę to nadrobić:D Miałem tylko jedną płytę - były tam fajne kawałki. Muszę też sprawdzić część pierwszą Fear of God. Jednak cieszę się, że wydaje u Kanyego:) A co się dzieje z jego bratem? Bo na featach widziałem tylko Pusha T, Malice już dawno nie słyszałem... Gawi - Tu się zgodzę, nawijka nie jest raczej zła, ale bity szału nie robią - najbardziej mnie denerwuje "It's OK" - nie wiem może lirycznie dobry, nie oceniam, ale bit mnie męczy. Najbardziej spodobał mi się "Children" i "Ryde on Da Regular". @BNX - widziałem na allegro jako preorder, nie wiem jak teraz to wygląda. Hmm płyty Eminema są w sklepach, to Yela też bym chętnie zobaczył, skoro to ta sama wytwórnia! Z racji, że to jest post o Yelawolfie, to do tej płyty koniecznie trzeba mieć bonus tracki! Wczoraj puszczałem "In This World" chyba z 10 razy^^ Pozdrawiam

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>