Hades "Nowe Dobro To Zło" - recenzja nr 1

recenzja
kategorie: Hip-Hop/Rap, Recenzje
dodano: 2011-10-28 19:00 przez: Mateusz Natali (komentarze: 9)
"Dam ci styl z koroną w pokoju czarnych płyt" nawija na swoim debiutanckim solo Had Hades. Po dwóch albumach HIFI obaj MC ze składu postanowili postawić na solowe projekty z jednym producentem i jednym DJ-em.

"Logika Gry" tercetu Diox/Little/Chwiał w obliczu mocarnego singla trochę nas rozczarowała, a naturalne wydają się porównania obu albumów. Jak wypadają więc Hades/Galus/Kebs?

Wow. W tym krótkim sformułowaniu można streścić moje wrażenie po pierwszym odsłuchu. Album zaczyna się spokojnie i niepozornie, nie wyrywa z butów bangerami na dzień dobry... jednak stopniowo wprowadza nas w zamknięty na płycie świat. Świat, który jak żywo przypomina jakąś zakurzoną i brudną kamienicę w nowojorskich slumsach, w której pojęcie "iPod" wydaje się dziwnie obce, za to idąc przez pokój śmiało można potknąć się o karton z winylami. Z każdym numerem wchodzimy tam coraz głębiej i coraz lepiej czujemy jak świetnie udało się oddać zamiary w dźwiękach. Zamiary, które brzmiały "klasyczny uliczny eastcoast sprzed 15 lat". Gdy zapytany przez Kebsa parę dni przed premierą czy słyszałem już ten album odpowiedziałem, że jeszcze nie to usłyszałem w takim razie miłej podróży. Teraz chyba wiem już o co chodziło.

Galus z pewnością wprowadzi w niezły szok tych, którzy wcześniej nie słyszeli jego produkcji w ramach Pokoju Czarnych Płyt. Bity na "Nowe Dobro To Zło" to esencja nowojorskiego golden-age'u. Świetnie obrobione soulowo-jazzowe sample z analogowym posmakiem. Brudne i ciężkie basy, płynące leniwie, ale pewnie. Tłuste i nadające klasyczny rytm bębny. Zawarty tu Nowy Jork co jakiś czas przechodzi w wykręcone, skwierczące detroitowskie bity, na których taki Guilty Simpson poczułby się jak ryba w wodzie. Wrażenia są więc, zachowując skalę, podobne co przy ubiegłorocznym albumie Celph Titleda z Buckwildem - wreszcie coś co nie ma brzmieć jak NY 90's, ale naprawdę tak brzmi. Trochę jak w tej reklamie z dwiema zupami, które tylko z góry wyglądają tak samo, a z boku jedna okazuje się nienaturalnie płaska. Głębia, dopracowanie i analogowość nasuwają też skojarzenia z Ostrym, można więc śmiało powiedzieć, że Galus stawia się tu na równi ze ścisłą czołówką naszej producenckiej sceny.

Jak natomiast prezentuje się sam Had? Również na dobre stempluje swoją pierwszoligową przynależność. Niski basowy wokal oraz mocne, pewne i wypracowane flow są instrumentem idealnie pasującym do zawartych tu podkładów. A że do tegoż instrumentu Hades dokłada muzyczną wiedzę, osłuchanie, znajomość klasyki i hip-hopowego etosu to dodatkowo podkręca klimat i zwiększa wytworzone samymi bitami wrażenie. Trzyma się blisko ulicy i codzienności, nie stroniąc jednak od sporej dawki refleksji, rzucając sporą porcję kąśliwych, życiowych linijek. Gdy nawija "Mam dwie dłonie, mogę wzniecać ogień, mam dwie nogi, mogę iść po swoje" to wiemy, że nie tylko to widzi, ale i wprowadza w życie. Gdy twierdzi, że jedyny hip-hopowy taniec to breakdance a nie wygibasy z You Can Dance to możemy się tylko pod tym podpisać. Gdy opisuje z boku ciężkie miejskie przejścia to trafi zarówno do młodych trueschoolowców jak i uliczników - tak jak robił to prawie dekadę temu Sokół. Jego refleksyjność unosi się bowiem kilkadziesiąt centymetrów ponad chodnik, nie odlatując w oderwane od codzienności filozoficzne rozkminy.

Jeśli Diamond D (który będąc w Warszawie kupił winylową 7-kę Galusa) usłyszałby produkcje na ten album a O.C. i A.G. (którzy dograli się na "23:55") HIFI dostali całość z przetłumaczonymi tekstami... to z pewnością wszyscy zyskali by pewność, że dobrze zrobili. Kontynuacja klasycznej nowojorskiej szkoły a nie jej czarno-białe xero. Piątka.

Anonim
bardzo dobra recenzja, miałem podobne odczucia, płyta lepsza od płyty Dioxa, a klimatu tak bliskiemu oldschoolowego NY jeszcze nie spotkałem w żadnym polskim albumie.
Anonim
Płyta jak z lat 90...czyli nic nowego, ciągłe powielenia schematów. Nie mnie na tej płycie nie zaskoczyło, co więcej, jest nudna. Wciąż to samo flow. U Dioxa wyglądalo to inaczej, lepiej, choć też nie powalało na kolana. Jak dla mnie lepiej wypadają razem jako HiFi.
Anonim
to samo co Tristis, płyta może i solidna ale nudna jak flaki z olejem, Hades niczym nie powala, jest solidnym rzemieślnikiem rapowym, a to obecnie jednak za mało. Cztery z dużym minusem ode mnie
Anonim
Świat, który jak żywo przypomina jakąś zakurzoną i brudną kamienicę w nowojorskich slumsach, w której pojęcie "iPod" wydaje się dziwnie obce, za to idąc przez pokój śmiało można potknąć się o karton z winylami. Podpisuje się pod tym.
Anonim
hades ma niesamowity talent i potencjał mam nadzieje że płytka sprzeda sie na tyle dobrze, że hades bedzie mogl nas uraczyc jeszcze nieraz swoimi swietnymi kawałkami w przyszłości a media i wydawnictwa muzyczne chetnie bedą promowały taki rap.
Kondi
Płytka zajebista, zgadzam się z recenzją
Anonim
No będzie Topka roku :D
Anonim
chociaż mam dopiero zamiar poświecić tej płytce należny jej odpowiedni czas na odsłuch, czyli na spokojnie, to wydaje się mi że siła tego lp to nie pojedyncze single(które są bądź co bądź świetne) lecz niesamowite wrażenie jakie pozostawia wielokrotny odsłuch całości. zdecydowanie jedna z lepszych płyt tego roku.
Anonim
No właśnie mało jest płyt które moge słuchać od początku do końca nie omijając żadnego tracku. Najlepszy sposób na słuchanie tej płyty to spalić jednego splifa żeby mieć taką lajtową fazę. Puścić sobie przez słuchawki i w miasto. Rozkurw głowy gwarantowany

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>