J.Nolan "Chaos Theory" - recenzja

recenzja
dodano: 2011-08-28 16:00 przez: Dymitr Hryciuk (komentarze: 1)
W rap grze jest już kilku na J. J.Period, J.Cole, J.Dilla, J.Live. Teraz należy mieć na oku kolejnego kota, który zwie się J.Nolan. Nie musicie czytać tej recenzji, jeśli prezentowane wcześniej przez Marcina kawałki przypadły wam do gustu. W takim wypadku przejdźcie od razu na koniec postu i przesłuchajcie "Chaos Theory". Jeśli jednak chcecie się dowiedzieć, dlaczego warto - czytajcie dalej.

Każdy, kto uważnie przesłucha tą płytę, dojdzie do podobnego co ja wniosku - ten chłopak jest potwornie niedoceniony! Przyznam, że poprzednich (podobno aż dziesięciu) albumów i albumików nie słuchałem, i na razie raczej sprawdzać nie będę, nie przeszkadza jednak mi to być nim strasznie zajaranym. Dlaczego nie jest go pełno na stronach w stylu 2dopeboyz czy okayplayer, dlaczego nie został Freshmanem XXL'a, tego nie jestem w stanie zrozumieć.

"Chaos Theory" jest to album bardzo ładnie trzymający się kupy, praktycznie rzecz biorąc konceptualny. Jak sam Nolan mówi, jest to zapis życiowego chaosu, jaki może zdarzyć się każdemu. Lirycznie i technicznie bardzo trudno przyczepić się do któregokolwiek utworu. Jedynie asłuchalne skity i numer otwierający płytę pozostawiają wiele do życzenia. W pozostałych kawałkach mamy do czynienia z doskonale dobranymi bitami i cut'ami, które wprowadzają odpowiedni klimat dla narracji Nolana.

Dzięki temu mamy takie perełki jak "Product of My Environment" czy "Greener Pastures". Brakuje tylko jakiegoś mocnego singla, kawałka, który wybiłby się znacznie ponad resztę. Niekoniecznie musiałby to być imprezowy banger, ale po prostu bardziej zapadający w pamięć utwór. Pomogłoby to bardzo w promocji. A ta jest bardzo potrzebna, jeśli ten chłopak chce być zauważony.

Tak samo jak nieznany jest raper, tak nieznani są producenci. Jest tutaj nawet polski smaczek, bowiem jeden z beatmakerów jest podobno naszym rodakiem. Tak samo jak w przypadku warstwy lirycznej, muzycznie dostajemy inspirowane klasyką, oldschoolowo brzmiące nuty. Nawet te bardziej energetyczne, jak "Sharpen The Sword" kojarzą się ze starym nowojorskim stylem.

Większość jednak jest wychillowana jak u Curren$y'ego, ale nie tak przesiąknięta marihuanowym dymem. Raczej doszukiwałbym się tu refleksji a'la Elzhi, który tak ładnie ostatnio zinterpretował klasyka (Ellmatic).

Jedyne czego żałuję po przesłuchaniu tej płyty, to że nie mam wpływu na promocję tego chłopaka w USA. Nic tylko złapać za fraki i zamknąć w pokoju z tą płytą kilka rapowych grubych ryb, szkoda bowiem, żeby taki talent marnował się w internecie.

Mimo wszystkich zachwytów płyta nie zasługuje na pewno na więcej niż 4 z plusem na zachętę. Brak kawałka z pierdolnięciem, który można by puścić kumplowi, żeby go tym wydawnictwem zainteresować. To prawie koncept-album, więc stanowi zwartą całość. Za wcześnie jednak na takie ruchy, panie Nolan. Jest on też trochę za długi, gdyby okroić go z kilku kawałków byłby lżej strawny i długo się nie nudzący. Inna sprawa, że nie lada wyzwaniem byłoby zdecydować się które z nich wyrzucić.

Mam nadzieję, że zachęciłem was do ściągnięcia, a co najmniej przesłuchania. Jeśli potem zechcecie go choć trochę docenić, a paypala nie macie, polubcie chociaż jego profil na FB. A na deser opublikowane dziś video do kawałka "Round" z poprzedniej płyty "The Loose Files".




Tagi: 

bienio
jest chyba J-Live, a nie J.Live?

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>