Jako że weekendy z reguły spędzam offline, dopiero w poniedziałek
dotarła mnie wieść o nagłej śmierci Gila Scott-Herona.
A dopiero
teraz znalazłem chwilę, by napisać te kilka słów, wspomnienie po Mistrzu.Spośród
wszystkich artystów, których twórczość miałem okazję poznać podczas
całego swojego życia, Gil zawsze będzie w pierwszej dziesiątce. Niekwestionowany geniusz - jego zasługi dla jazzu, soulu, spoken wordu, a
w efekcie także dla raczkującego rapu, są nie do przecenienia...
Oprócz tych faktów, które potwierdzi każda nawet średnio zorientowana w historii czarnej muzyki osoba, na mój jakże bliski stosunek do twórczości Gila składa się równa dekada bardzo regularnego obcowania z jego płytami. Postać Herona polecił mi w 2001 r. Wojtek Nosowski aka Dizkret i od tego czasu Gilles na trwałe zagościł w moich głośnikach, a ja do tej pory jestem Wojtkowi wdzięczny.
Jako że jego twórczość jest bardzo zróżnicowana brzmieniowo, od nagrań bardzo radosnych, tanecznych wręcz, poprzez agresywne nieraz lirycznie, z ostrym pazurem, na bardzo sentymentalnych, chwytających wręcz za serce kończąc, Gil towarzyszył mi w bardzo różnych etapach mojego życia. A brzmienia chociażby "Lady Day and John Coltrane", "Winter in America", "The Bottle", "Peace go with you brother" czy "Did You Hear What They Say" będa zawsze kojarzyły mi się z pewnymi konkretnymi sytuacjami i etapami w życiu.
Trochę szkoda było tego, co działo się z Gilem w latach 90. i dalej, trochę nie dźwignął presji tematów, z jakimi się zmagał w tekstach, stąd nałogi narkotykowe, więzienie etc. Powrót z nowym albumem 2 lata temu był zupełnym zaskoczeniem - z jednej strony cieszyłem się, że powrócił, z drugiej - to już nie było do końca TO. Plus też z pewnym dystanem patrzyłem na to, jak Gil stał się obiektem nagłego kultu różnych 'koniunkturalnych słuchaczy' po premierze remixów Jamiego XX.
Ale stara miłość nie rdzewieje!Tydzień temu w audycji Gillesa Pettersona gościł Richard Russell z XL Recordings, gdzie Gil wydał ostatnią płytę.
Sporą część rozmowy poświęcili osobie Herona, Russell wychwalał go jako jedną z najbardziej niesamowitych osób, jaką miał kiedykolwiek szansę poznać. Nie tylko jeśli chodzi o talent muzyczny, ale także o aurę jego prezencji, mądrości, jakimi się dzielił... I tydzień później taki news. W tym tygodniu Gilles poświęcił mu tribute-mix, wiele fragmentów wypowiedzi śp. geniusza, bardzo polecam, do sprawdzenia na stronie BBC.
Na sam koniec polecam każdej osobie, dla której muzyka to coś więcej niż tło, poznanie jednego lub więcej z 15 wydanych albumów studyjnych plus też płyty koncertowe, perełki! Te emocje, ta muzyka, ta poezja... Nie do podrobienia.
A kto lepiej chce poznać jego postać, niech sprawdzi fascynujący tekst Hirka Wrony w leksykonie "Dusza, rytm, ciało" (
www.leksykon.miszczak.pl).
Miejmy nadzieję, że jest wśród aniołów i częstuje je swoim specjałem "Angel Dust"...