
Reks "Rhythmatic Eternal King Supreme" - recenzja
Lista produkcji na "Rhythmatic Eternal King Supreme" obejmowała takich producentów jak DJ Premier, Pete Rock, Hi-Tek, Alchemist, Statik Selektah, Sha Money XL czy Nottz. Wydawało się, że nie ma możliwości, żeby coś nie wypaliło. Szykowaliśmy się na koronację. Czy słusznie?
Moim zdaniem nie. Reks nie przeskoczył poprzeczki, którą zawiesił sobie bardzo wysoko kapitalnymi i stanowiącymi doskonały dowód jest wielkości singlami. Czy znaczy to, że po "R.E.K.S." nie warto sięgać? Ależ skąd. To mocny album ze świetną obsadą i przede wszystkim niezwykle utalentowanym gospodarzem. Dostajemy tutaj i bangery jak "The Underdog" i bardzo osobiste numery jak "This Is Me" czy "Mr. Nobody". Wszystko utrzymane na poziomie, który każe chylić czoło dla tego MC, bo określenie go "raperem" to za mało (szczególnie dla tych, którzy widzieli co jest w stanie zrobić na scenie na żywo). Jako raperowi mógłbym postawić mu tylko jeden zarzut - Reks wciąż nie rozumie, że nie na wszystkie bity da się napierdalać jak AK-47. Zwolnić flow, zbudować klimat, postawić na komunikatywność, a nie sportową prezentację skillsów - z tym wciąż miewa (choć już rzadziej) problemy.
Muzycznie niby różnorodnie, niby klasycznie, niby bogato, ale tak naprawdę wciąż czuję niedosyt. Fizzy Womack (czyli Lil Fame) dał taką stopę, że polskie producenckie podziemie umiera ze śmiechu, Hi-Tek co najwyżej "dał radę", Alchemist wkurza, Pete Rock daleko od formy sprzed lat... To tylko pięć bitów, ale ostrzyliśmy sobie zęby na te krzyżówki stylów, jak się okazuje średnio słusznie. Na szczęście Preemo, Sha Money XL, Statik czy Blaze P przyłożyli się na tyle, żeby swój poziom odpowiednio dostosować do poziomu świetnego rapera. Mamy tutaj naprawdę duże rzeczy jak "Like A Star", "The Underdog", "Kill Em", "Face Off" (duet Reks/Term płynie tam niewiarygodnie wręcz kozacko)... W połączeniu z singlami to nie tak znowu mało.
Mimo to "R.E.K.S." zostawił u mnie trochę niedosytu. Nie powiem, żebym męczył się słuchając tego albumu, ale z takimi możliwościami dałoby się zrobić coś znaczenie lepszego. Gdyby w doborze bitów bardziej kierować się ich vibe'm, poziomem i dopasowaniem do rapera, a nie fejmowością ksyw (najmniej znani producencie zrobili lepsze bity niż gwiazdy), gdyby mądrzej przemyśleć koncept całości, gdyby opanować ten stylistyczny bałagan w trackliście... To się nie stało i o klasyku niestety możemy zapomnieć, choć album na czwórkę z małym plusem i tak zasługuje na uważne sprawdzenie... W stosunku do oczekiwań i możliwości "wychowawczo" dałbym nawet niżej, ale byłoby to lekkim nadużyciem. Trzeba szczerze przyznać, że płyta daje nam momenty w które można wsiąknąć. Reks jest dla mnie jednym z dość licznego pocztu rewelacyjnych raperów bez rewelacyjnych albumów.






















