Danny Bow "Frozen Memories" - recenzja

dodano: 2011-01-12 18:00 przez: Daniel Wardziński (komentarze: 9)
Pogoda za oknem jest taka, że do końca nie wiadomo jaka to pora roku, pracownicy zamulają się w swoich biurach, studenci bezskutecznie próbują zebrać się do sesji, a w tramwajach wszyscy patrzą na ciebie tak, jakby mieli ochotę dać ci w pysk, co zresztą nie jest wykluczone...

Czasem z przekory włączamy sobie g-funk, żeby oderwać się od szarości choćby na godzinę, ale są momenty, gdy mamy ochotę słuchać muzyki, która będzie towarzyszką rozkmin, która do nich skłoni, pogłębi i poprowadzi. Muzyki, która zajmie się twoimi myślami, pokieruje ich tokiem i zapewni, że po jej wyłączeniu coś w tobie zostanie. "Jest trudna, jest nie dla wszystkich, jest hermetyczna, ale (...) ludzie, którzy to zrozumieją stają się fanami nie na sezon czy na dwa, ale na lata". Te słowa z intra zatytułowanego po prostu "Music" świetnie opisują muzykę zawartą na albumie Danny'ego Bow, którego możecie znać też jako Enbe.


To fantastyczny album dla świadomego słuchacza i bardzo trudny dla recenzenta. Ciężko opisywać płytę, którą każdy odbierze inaczej. Przypuszczam, że "Frozen Memories" w każdym wzbudzi zupełnie inne emocje. Pewne dla mnie natomiast jest to, że je wzbudzi, a to zaleta, którą trzeba cenić, bo jest coraz rzadsza.

Danny Bow to bardzo wszechstronny producent, a utwory na albumie różnią się między sobą zasadniczo, choć płytę bez problemu łyka się na raz. Nieważne czy to monumentalne "Unbelievable Feelings", fascynujące mnie najbardziej, niemalże taneczne "Heartlock", etniczne "Walking On The Edge" czy podjeżdżające cięciami Noona "Save Me"... Wszędzie znajdziemy tę polską melancholię, która łatwo staje się obiektem kpin troglodytów, ale zawsze wierci gdzieś w środku, nurtuje i zmusza do użycia swojego mózgu w celu, na który czasami brakuje czasu.

Ta muzyka jest trochę jak soundtrack do filmu, którego projekcję możecie sobie zaserwować we własnej głowie. Nie znaczy to, że jest to rozrywka dla snobów, którzy lubią poudawać, że rozumieją sztukę lepiej niż inni. To kompozycję dla ludzi, którzy nie są zwierzętami, jak mówi wklejony cytat z wywiadu w kawałku "Lyric". Zdarzały się momenty w których pomyślałem sobie "za daleki odlot". Na przykład początek utworu "Nine Tears". Nie dno mi jednak żadnego pretekstu do czepiania - dalsza aranżacja, kobiecy wokal, niepokojące wysokie dźwięki... Klasa. Kolejny, polski, instrumentalny projekt z którego możemy być bardzo dumni. Jestem przekonany, że "new beats" to dobry kierunek dla polskich producentów. Miejcie *export label na oku, jeśli lubicie muzyczne wyzwania... Wyzwanie? Jeśli dla kogoś uważne przesłuchanie 40 minut świetnej muzyki jest wyzwaniem, to coś z nim jest nie tak. Wielkie 5 z małym plusem za takie numery jak "Different Life", "Heartlock", "Dreamin" czy "Unbelievable Feelings", które są więcej niż bardzo dobre. Do tego to wszystko dostajecie ZA DARMO.

Mały
Bardzo fajna płyta, polecam!
B-BoB
Poczytałem, zassałem i jestem zaskoczony poziomem tejże pozycji. Polecam - Michał B.
aaa
znowu instrumentalna?? kurde za duzo tych insrumentalych jaks glupia moda na to naszła
x
aaa: ignorant:P
gg
Tylko okładka wstrętna, na szczęście nie odzwierciedla zawartości
Nowords
niesamowicie klimatyczna płyta, jaram się!
eivrel
bardzo fajna okładka
AniOŁ
Ta płyta to podróż, to miejsca w których nigdy się nie było, a zarazem miejsca które zna się na pamięć. To coś niesamowitego.

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>