"Za długo gram żeby przestać, to się nie mogło skończyć na kilku mixtape'ach". Ostatnio, słuchając wydanej w 2006 płyty Lu "Night Moves" (o której pisaliśmy kiedyś w Przegapifszy) uśmiechnąłem się pod nosem, widząc w podziękowaniach formułkę "Jot - czekam na debiut od kilku lat".
Rok 2010 dał nam oczekiwane od niepamiętnych czasów Czarne Złoto, dał solowe debiuty weteranów takich jak Vienio, Kaczor czy Tony Jazzu. Dał wreszcie "Stan Równowagi". Czy tak dopracowywany i przekładany materiał wrocławskiego MC jest tym, na co czekaliśmy?
Z pewnością jest tym, czego można było się spodziewać. Mieszanka soczystych podkładów z leniwą, nienachalną, wiecznie wyluzowaną nawijką. Wszystko w chilloutowym stylu, z którym pod tym względem mogą się na polskim podwórku równać tylko Numer i Mes (doskonały przykład - "Polski Sen"). Teksty pełne refleksji, życiowych prawd i obserwacji, które wprawdzie nie odkrywają Ameryki i nie są oparte o wyjątkowe koncepty, ale można utożsamić się z nimi w stu procentach. Przypuszczam, że nie tylko ja, słuchając numerów takich jak "Słodkie Wspomnienia" czy "T.N.M.T.B." mogę się pod tym podpisać. Wersy takie jak "Przeglądam [wspomnienia] jak album z lat szkoły, bo teraz bardziej chcę mieć czas na pierdoły" czy "Czas depcze po piętach jak zły urok i nigdy nie będzie już tak, jak przed maturą" to niby banały, ale w wykonaniu Jota trafiają w czuły punkt i zmuszają do refleksji.
Jot to zwykły, niezwykle wyluzowany ziom, w którego tekstach nie znajdziemy tego, co widział tylko w filmach ani żadnego wożenia się. Ujmując całościowo - na oficjalnym debiucie wrocławski weteran wspomina czasy młodości, dawne miłości, obserwuje i punktuje rzeczywistość, snuje refleksje nad dzisiejszym rapem okiem oldschoolowca... Dostajemy masę celnych, życiowych obserwacji z perspektywy dojrzałego typa z pierwszymi siwymi włosami na głowie, który nie żyje już tak zabawowo jak dawniej, jednak nie zaszywa się jeszcze w domu w kapciach przed telewizorem. Na osobne wyróżnienie zasługuje singlowe "T.N.M.T.B.", dające nam - szczególnie w drugiej zwrotce - najcelniejszy od dawna opis polskiej rapgry. Nic dodać, nic ująć. Wersy o dziewczynach, które wyrosły z kapturów, prostej muzyce czy odrywaniu rapu od pozostałych elementów to nie polskie narzekactwo. To gorzka prawda, wypunktowana wyjątkowo celnie.
Jak spisał się Erio, odpowiadający za całość produkcji? Głębokie, ciepłe brzmienie i bity dopracowane w najmniejszych szczegółach to główna różnica w porównaniu do poprzednich wydawnictw Jota. Brak mi trochę funkowych jazd i większej energii, ale Jot jest raperem, który w chilloutowej stylistyce nie zamula, lecz wytwarza odpowiedni klimat, więc nie jest to duży minus. Choć z chęcią posłuchałbym kolejnych bangerów w stylu "Inaczej (rmx)", "Nie Rób Tego W Domu czy "Kolejny Raz".
Jak wypada "Stan Równowagi"? Jeśli spodziewaliście się wzrostu poziomu wprost proporcjonalnego do czasu oczekiwania to aż tak dobrze nie jest - płyta prezentuje się podobnie jak "Ostatni Skaut" czy "ReMixtejp: In Wrooclyn Style", poza tym, że jest bardziej dopracowana muzycznie i bardziej treściwa. Jeżeli więc wasze oczekiwania były zbyt rozdmuchane to możecie narzekać, że nie jest lepiej niż było - takie też było moje pierwsze wrażenie po odsłuchaniu całości. Jeśli jednak odetniecie się od tego i porównacie materiał Jota do tego, co oferuje reszta sceny to otrzymacie dopracowany, ciepło brzmiący krążek pełen dojrzałych, celnych życiowych tekstów, rzuconych w niepodrabialnym, wyrobionym przez lata stylu. Krążek, który poza paroma numerami nie poderwie was z fotela, ale raczej wciśnie w niego i pomoże odpłynąć... Pięć na szynach.