
Płyty (nie wszystkie) powinny posiadać dołączoną instrukcję użycia, albo przynajmniej warunki, które musi spełniać słuchacz przy pierwszym odsłuchu.
To nawet niegłupie. Nie może być skoro postąpił w ten sposób Gil Scott-Heron przy okazji wydania ostatniej płyty.Być może spytają Państwo co pan Scott-Heron ma wspólnego z Eugene Harringtonem? Problem w tym, że nic.
Na albumie pana Harringtona powinny znaleźć się warunki. Dla dobra wytwórni, artysty i odbiorców. Autor "I?m New Here" zachęca do wyłączenia wszystkiego, co wydaje
dźwięki lub sygnalizuje o nadchodzącym rozproszeniu. Minimalistyczny
materiał z "The Life Of Eugene harringtona" wymaga pełnego skupienia,
najlepiej w samotności.
To pierwszy warunek do spełnienia. Drugi, za
Gil Scott-Heronem, dotyczy okoliczności i sposobu; szerokim łukiem
należy omijać samochód oraz przenośnie odtwarzacze. O pozostałych warunkach dotyczących wyłącznie płyty Gil Scott-Herona
przeczytają Państwo w środku okładki "I?m New Here". Dla "The Life Of
Eugene Harrington" można ustalić kolejne odrębne już zasady:
Warunek trzeci - nie przerywać odtwarzania. Raz rzucona igła na płytę
powinna kręcić się do końca strony. Bez obaw, album nie trwa długo,
przerwy nie są uzasadnione.
Spełnienie tego warunku buduje spójny obraz
płyty, to pierwsze spojrzenie, na szczegóły będzie czas potem. Warunek czwarty - słuchać po zmroku. Banalne, jednak nadal nie
wymyślono lepszego sposobu przebywania z muzyką.
Z warunkiem czwartym
powiązany jest piąty - nie zasypiać. Przypomina radę z Koszmaru z Ulicy
Wiązów, lecz spełnienie 5 i 4 zbliża do pana Harringtona (bez
podtestów).
Warunek szósty, techniczny - odtwarzać na profesjonalnym sprzęcie.
Czasem wypada docenić studyjną pracę inżynierów dźwięku, im również coś
należy się od życia.
Słowo uznania może zrekompensować niedogodności
związane z wykonywanym zajęciem. Spełnienie powyższych warunków objawi się satysfakcją. Jeśli będzie
inaczej, sklep, który sprzedał album pieniędzy nie zwróci. To nie
reklama, mimo wszystko.
Na koniec mogą się Państwo zastanowić, kogo z
grona znajomych warto poinformować o istnieniu "The Life Of Eugene
Harrington"? Jędrzej Siwek
www.soul-jazz.pl