"Amatorski materiał przedstawia historię zajawki na b-boying, który z czasem przerodził się w pasję.
Rozpoczęte w Szczecinie zamiłowanie stało się przygodą, sposobem na życie oraz odzwierciedleniem stylu życia: b-boy life style." Wczoraj pisaliśmy wam o patronowanym przez nas dokumencie "Pride Of Flavour Szczecin", poświęconym historii tamtejszego b-boyingu.
Dziś mamy wywiad z jego autorami.
Zanim przejdziemy do rozmowy na temat dokumentu chciałbym żebyście powiedzieli coś o sobie tym, którzy was jeszcze nie znają.Arek Mąka: Cześć nazywam się Arkadiusz, moja ksywka b-boyowa to Arek Mąka, pochodzę ze Szczecina i od 2000 roku jestem na scenie. Reprezentuję grupę Sinior Skład Family oraz Mad Skillz.
Solo: Witam serdecznie nazywam się Marcin, ale znają mnie bardziej jako b-boy Solo. Reprezentuję Szczecin. Kiedyś reprezentowałem Broken Steps, a teraz jestem niezależnym tancerzem.
Spotkaliśmy się, aby porozmawiać o waszym dokumencie pt. "Pride Of Flavour Szczecin". Powiedzcie, o czym jest ten materiał?Arek Mąka: Jest to amatorski dokument o szczecińskiej b-boyowej scenie z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych oraz tancerzach, którzy przyjeżdżali w tym czasie do Szczecina.
Solo: Jest to materiał o ludziach, którzy poniekąd tworzyli tę subkulturę. O ludziach, którzy zaczynali tańczyć nie mając żadnych podstaw i wiedzy. Opierali się wyłącznie na ciężkim treningu polegającym na metodzie prób i błędów. Wszystkiego możecie się dowiedzieć z tego materiału. Polecam serdecznie mówił b-boy Solo (śmiech).
Ale nie odłączaj się, bo to zaledwie początek (śmiech). Do czego nawiązuje i co oznacza tytuł "Pride Of Flavour Szczecin"?Arek Mąka: A to Solo, to był jego pomysł (śmiech).
Solo: Tak to był mój pomysł (śmiech). "Pride Of Flavour Szczecin" mówi o tym, że powinniśmy być dumni z tego, z jego historii. Tytuł nawiązuje do smaku, esencji, tego, co jest najlepsze w tym tańcu i co chcielibyśmy pokazać. Nie chcemy tego uogólniać. Każdy to odbiera na własny sposób. Jeśli mamy jakieś hobby to staramy się je wykonywać na maksa. Tak samo tutaj. To jest ten smak, który każdy może poczuć. Obejrzyjcie, a będziecie wiedzieli, o czym mówię - mówił b-boy Solo, a jeszcze kilka słów doda b-boy Mąka (śmiech).
Arek Mąka: Każdy ma jakiś swój sport, jakąś swoją pasję. My mamy pasję, którą jest kultura hip-hopowa. Ten smak to jest to coś, co chcemy robić i przekazywać młodzieży. Tak, więc polecam ten dokument - mówił b-boy Mąka (śmiech).
Solo: Krótko mówiąc dumni ze smaku.
Można powiedzieć, że duma z miasta oraz tego co reprezentuje była motorem napędowym do tego, aby nakręcić ten film?Solo: Tak, to ja b-boy Solo (śmiech). Myślę, że nie tyle duma z miasta, lecz duma z tego co się robi. Z tego, że ten taniec zaczął się w Szczecinie. I warto by to przekazać odbiorcom.
Kogo możemy zobaczyć bądź wysłuchać w dokumencie?Arek Mąka: Najlepszych b-boyów z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, takich jak: b-boy Dobry reprezentujący Broken Steps. Zobaczymy również DJów i writterów reprezentujących naszą scenę od bardzo dawna.
Solo: Możemy oczywiście zobaczyć b-boya Solo (śmiech). A tak poważnie. Możemy zobaczyć Żoga, Marka Ciesielskiego, Sixę, Dugiego. Jak obejrzycie to zobaczycie pozdrawiam, mówił zgadnijcie kto (śmiech).
Z tego co opowiadacie, to w dokumencie biorą udział ludzie, którzy tańczyli ponad dwadzieścia lat temu. Jak udało wam się do nich dotrzeć?Solo: Dotarcie do nich było przypadkowe tak naprawdę. Pomógł nam taki znany portal społecznościowy, nie będę mówił jaki, ale dzięki niemu się udało. Wiedzieliśmy kto kiedyś tańczył, wpisywaliśmy poszukiwane nazwiska i dzięki temu znajdowaliśmy te osoby. Trwało to naprawdę bardzo długo, ale udało się. Chcielibyśmy im podziękować za to, że poświęcili nam trochę wolnego czasu oraz też wam, bo możecie być odbiorcami tego materiału. Mówił... (śmiech).
Arek Mąka: Mówił b-boy Solo (śmiech). Dotarcie do nich wiązało się z ciągłym dzwonieniem, pisaniem, czekaniem na odpowiedź. Ale warto było, warto było poświęcić się temu.
A udało wam się skontaktować oraz porozmawiać ze wszystkimi ludźmi, z którymi planowaliście to zrobić?Arek Mąka: Niestety nie. Jakiejś część ludzi nie będzie na tym filmie ponieważ niektórych nie udało nam się nakręcić. Jednych nie ma w Szczecinie, z innymi nie mogliśmy znaleźć kontaktu, a jeszcze inni nie chcieli wziąć udziału. Przy czym serdecznie pozdrawiamy Cerbera.
Solo: Naprawdę ciężko by było dotrzeć do wszystkich, do których chcieliśmy dotrzeć. Było sporo telefonów, sporo obietnic ale ludzie jak to ludzie, czasami bywają zawodni. Kilka osób nas zawiodło, no ale każdy podejmuje jakieś swoje decyzje. Nie będziemy nikogo zmuszać, ani na nikogo czekać dziesięć lat, aby przesłał nam jakieś materiały. Jest to co jest i myślę, że to jest maks z tego co mogliśmy otrzymać od ludzi, którzy kiedyś tańczyli. To nie oznacza jednak, że nie może być drugiej części "Pride Of Flavour". Jeżeli ci ludzie by się odnaleźli, wyrazili zgodę i chęć żeby porozmawiać to jak najbardziej. Nie mówimy nie, a jesteśmy za.
W dokumencie znajdziemy wywiady, ale też z nagrania z pokazów i treningów. Skąd macie takie materiały?Arek Mąka: Są to unikalne materiały, które dostaliśmy od ludzi biorących udział w filmie oraz innych osób, które miały takie nagrania. Są też nagrania, które sami nagrywaliśmy kilka lat temu, nie wiedząc, że dany materiał po tylu latach się wykorzysta.
Solo: Te materiały to wielogodzinne przeglądanie taśmy video. Taśmy zgrywaliśmy w format DVD, a następnie je oglądaliśmy. Siedzieliśmy i myśleliśmy kto jest kto. Trochę było tych konsultacji, niepewności ale udało się. Materiałów jest jeszcze trochę więc myślę, że wyjdzie jakieś outro. W sumie to już nad nim pracujemy. Na pewno wyjdzie jeszcze jakiś materiał. Na pewno nie w tak długiej formie. Może będą jakieś wrzuty na Internecie pod tym samym tytułem, tylko zamiast końców Szczecin będzie np. 1, 2, 3. Szukajcie, a znajdziecie.
Arek Mąka: Chcemy zrobić jeszcze materiał poświęcony ludziom, których nie ma na filmie, którzy nie udzielili wywiadu, a których mamy na materiałach z pokazów. Z tych materiałów planujemy zrobić jeden wielki zlepek filmowy, wrzucić to na Internet i pokazać ludziom, że były osoby, które reprezentowały nasze miasto.
Solo: I warto o nich pamiętać.
Nawiązując do zgrywania. W niektórych momentach dokumentu skacze obraz. Być może jest to wynik nieprofesjonalnego zgrywania w format DVD. Nie chcieliście oddać tego filmu zawodowym montażystom?Arek Mąka: Myślę, że smak tego materiału polega na tym, że są te przeskoki i oryginalnie zgrane materiały z VHS. Wiadomo zanim taśma do nas dotarła to przez piętnaście lat krążyła po Polsce. Każdy kto ją miał, oglądał i pewnie zgrywał. W końcu dotarła do nas. Nie są to materiały w jakości HD bądź DVD, ale też tych materiałów nie znajdziecie w Internecie.
Solo: Zwrócimy uwagę na to, że te materiały nie są materiałami ogólnodostępnymi. Te materiały znajdowały się u kogoś na półce w piwnicy przykryte słoikami z ogórkami. Owszem może chcielibyśmy mieć profesjonalną jakąś, jednak pamiętajcie, że my ten film nakręciliśmy własnym sumptem. A z profesjonalnym montażem wiążą się również wynagrodzenia. Poza tym z założenia ten film miał być amatorski. Autorami są dwaj tancerze, którzy nakręcili film o tym co ich kręci. W tym przypadku jest to taki uliczny styl, a ten styl nie zawsze jest czysty. Tak samo te materiały nie są ani czyste, ani idealne. Idealne to są salony, a my nie jesteśmy na salonach tylko na streecie.
Arek Mąka: Jakby zrobić z tego profesjonalny film dokumentalny to można by go wydać, opublikować, puszczać w Multikinie. Można by go sprzedawać po 50 zł w jakości DVD z okładką itp. Jednak nie na tym to polega. My chcemy to rozpowszechnić i pokazać ludziom na czym polega ten taniec i ta kultura. W tym przypadku pieniądze grają trzecioplanową rolę.
Oprócz ciekawych materiałów w dokumencie możemy posłuchać ciekawej oprawy muzycznej. Utworów, których nie zobaczymy w TV i rzadko kiedy usłyszymy w radio. I co również interesujące, do dokumentu dołączony jest mix tape jednego z najlepszych polskich DJów.Arek Mąka: Jeśli chodzi o muzykę w filmie to ciężko było wybrać utwory. Staraliśmy się znaleźć coś co by pasowało do każdego. Tak, aby muzyka współgrała ze scenami. Nie chcieliśmy używać instrumentali tylko po to, aby sobie grały. Muzyka jest trueschoolowa, unikalna, niepuszczana w TV bądź radio. Jeśli chodzi o mixtape, to zrobił go nam nasz serdeczny przyjaciel Grzesiek, czyli DJ Twister, który także jest w dokumencie ponieważ reprezentuje naszą scenę od jakiś dwudziestu lat. Dobrze mówię Soluś? (śmiech).
Solo: Bardzo dobrze mówisz i wydaje mi się, że powinieneś otrzymać za to nagrodę (śmiech). Co ja mogę więcej dodać? No już nic, mówił b-boy Solo (śmiech).
Dokument może mieć mocny wpływ na odbiorcę, gdyż ukazuje środowisko hip-hopowe jako środowisko bardzo zintegrowane. Teraz widzimy, że, również wśród tancerzy, jest bardzo podzielone. Tak więc można powiedzieć, że przekaz dokumentu polega na pokazaniu, że hip-hop nadal może stworzyć zjednoczoną zbiorowość? Solo: Rzecz polega na tym, żeby przedstawić stary obraz tego środowiska. W dokumencie usłyszysz wiele słów na temat wzajemnego wsparcia. Ci ludzie kiedyś sobie pomagali, jarali się tym, że każdy robił coś innego. Nie było jakichś kopii bądź kserokopii, jakoś tak się na to teraz mówi. Wtedy liczyła się oryginalność. Każdy był inny. Teraz, co prawda każdy chce być oryginalnym, ale czasem to wygląda tak jakby podświadomie dążył do tego, aby być jak najlepszym Amerykaninem lub Koreańczykiem. Wiesz jest to temat rzeka i nie wiem czy dalibyśmy radę go ogarnąć. To nie jest temat na pół godzinny wywiad. Ten temat można przedstawić w osobnym materiale.
Arek Mąka: Wydaje mi się, że w Szczecinie jak i całej Polsce ta kultura została podzielona. Każdy element trzyma się osobno i działa na własną rękę. Jedynie break DJe trzymają się razem ze sceną taneczną.
Solo: Spójrzcie np. na teledysk grupy PMM. Do teledysku zostały zaproszeni b-boye z całej Polski. Grupa jest ze Szczecina, a wydaje mi się, że nie mają świadomości tego, że w Szczecinie są tancerze. Wydaje mi się, że podczas zapraszania kierowali się popularnością ekip. Co prawda to są bardzo dobre ekipy i szacunek dla nich. Jednak są znane, więc być może w związku z tym, teledysk będzie częściej puszczany i oglądany. Jeżeli chodzi mi o szczeciński hip-hop to chciałbym reprezentować szczeciński hip-hop. Wziąć DJa ze Szczecina, wziąć malarzy ze Szczecina itp. Pokazać, że ta scena jeszcze jest. Co prawda bardziej undergroundowa niż w innych miastach, jednak tutaj się to zaczęło i mimo wszystko ciągle istnieje. Jest podział na: raperów, tancerzy, DJów. Każdy dorasta i idzie swoją drogą, szkoda jednak, że z czasem całkiem się w niej zatracają. Sama nazwa hip-hop powinna jednoczyć, ona ją jednak podzieliła. Np. na mało który koncert zapraszani tancerze, a jak już ktoś ich zaprosi to traktuje jak marionetki. Mają przyjść, zrobić pokaz, dostać po cztery piwka i koniec. Podczas gdy raperzy mają dla siebie cały backstage, flachy itp. Zbierają cały fame. A b-boye mają swoje trzy, cztery minuty i mogą już sobie iść do domu.
Co do braku uznania to pamiętam, że jakiś czas temu ten sam los spotkał freestyle'owców. Pamiętam, że rozpowszechniana była akcja, której celem było docenienie wolnostylowców, którzy przyjeżdżali na bitwy, byli ich główną atrakcją, jednak nie byli w ogóle doceniani. Najważniejsi byli raperzy, którzy zagrali koncert, wzięli pieniądze nieporównywalnie większe do tych, które mogli wygrać freestyle'owcy i po koncercie szli na imprezę. Solo: Masz rację. Jednak żyjemy w społeczeństwie w którym sprzedaje się taka komercja. Mało kto przyjdzie na pokaz Hong 10 bo nie wie kto to w ogóle jest. Za to mnóstwo osób przyjdzie na koncert EPMD bo ich znają. To jest chyba taka zasada, że jak kogoś znamy to przychodzimy.
Arek Mąka: Ja chciałbym nawiązać do tego, że rap jest produktem, który się sprzedaje. Idziesz na koncert, płacisz za bilet i oglądasz raperów. Freestyle'owcy są drugorzędną sprawą. Tak samo jest z b-boyami nie wspominając już o grafficiarzach. Swojego czasu organizowaliśmy imprezę o nazwie Underground Flavour. Staraliśmy się na niej wskrzesić klimat lat dziewięćdziesiątych, w których na imprezach było wszystko. Wiadomo to klub więc zabrakło graffiti. Jednak byli DJe, b-boye, newstyle'owcy, freestyle'owcy, raperzy i wszystko się kręciło. Teraz znowu tego nie ma, a przeszkoda na zorganizowanie takich imprez są niestety pieniądze.
Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś powróci. Porozmawiajmy o promocji dokumentu. W jaki sposób będzie można go zdobyć?Arek Mąka: Przede wszystkim dokument nie będzie do kupienia. Będzie on rozdawany na imprezach b-boyowych w całej Polsce jak i na tych, które będziemy organizować w Szczecinie. A czy uda nam się zorganizować taką imprezę, to zależy od miasta. Bo to miasto decyduje o tym, czy otrzymamy wsparcie finansowe. Jeśli otrzymalibyśmy takie dotacje to moglibyśmy zorganizować gigantyczną imprezę na którą zjedzie się pół świata.
Solo: To też zależy od sponsorów, a nie tylko od miasta.
Arek Mąka: Racja, zależy to też od sponsorów. Jeśli znalazłby się ktoś kto zainwestowałby kilka tysięcy na taką imprezę, to można by sprowadzić ludzi z całej Europy. Najlepszych DJów, b-boyów & b-girls , writerów choć ich nie trzeba daleko szukać bo takich mamy w Szczecinie. Pozdrowienia dla United Clan. Naprawdę można by zrobić imprezę na skalę europejską. Co do promocji to chcielibyśmy, aby na patronackich portalach były konkursy internetowe których nagrodą będzie ten dokument.
Solo: Jeśli chodzi o promocję to wydaje mi się, że jeśli miasto chciałoby zrobić taką imprezę to musi pamiętać, że trzeba w nią włożyć trochę pieniędzy. Te pieniądze są po to, aby sprowadzić tych ludzi. Sprowadzimy z dwudziestu znanych, docenianych tancerzy i przyjedzie pięć tysięcy osób z całego kraju, żeby ich zobaczyć. Tak więc jak dla mnie jest to prosty rachunek, którego niestety te miasto nie ogarnia. Mogłoby sponsorować dobre imprezy, a nie jakieś Boogie Brain, na które przyjedzie trzysta osób i się tym fascynuje przez cały rok. Jest to fajna sprawa, ale tylko dla tych trzystu osób. Ta kultura i ten taniec może sprawić, że w tym mieście pojawi się kilka tysięcy ludzi.
Arek Mąka: Dodam jeszcze, że w Warszawie podczas juwenaliów jest organizowana impreza o nazwie "Warsaw Challenge", na którą przeznaczają bodajże z pół miliona złotych. Na tę imprezę zapraszani są ludzie ze Stanów, Korei, Francji, Niemiec Ukrainy i nie tylko. Jest to duża impreza, odbywająca się w Parku Sowińskiego, gdzie jest bezpłatne wejście dla ludzi i do tego nie ma wpisowego dla b-boyów oraz b-girls. Są koncerty, tancerze, Dj, a park jest dwa razy mniejszy od naszego. Obiekt jest nieco gorszy, może z lepszym zapleczem. Ale u nas w Szczecinie mamy Amfiteatr w Parku Kasprowicza, w którym możemy zrobić taką, a nawet większą imprezę. Wszystko tylko zależy od władz miasta. A, wracając jeszcze do sposobu zdobycia dokumentu i imprez, na których będzie można go wygrać bądź otrzymać to 5, 6 listopada pojawimy się Tarnobrzegu na "Stylowym uderzeniu", następnie 10 listopada w Środzie Wielkopolskiej oraz 11 grudnia na imprezie "Sami swoi 4i pół", jednak na temat tej imprezy pojawią się dokładne informacje.
Krótko mówiąc - dajcie nam, możliwości, a zrobimy ogromną imprezę?Arek Mąka: Tak właśnie.
Solo: Jasne, każdy na tym zarobi. Można to zrobić i przedstawić tę kulturę szerszej publiczności, nie tylko tancerzom. Mogą się zejść również zwykli ludzie, którzy na co dzień nie zobaczą tego co robią ci tancerze.
Podsumowując rozmowę o dokumencie to jego przesłanie jest proste - pokażemy wam jak piękna może być ta kultura. Arek Mąka: Dokładnie tak, nic dodać nic ująć.
Solo: Racja, chcemy wam to przekazać. Ten hip-hop oraz tych ludzi, którzy ją tworzyli. Chcemy wam pokazać jedną drogę, drogę b-boyingu.
Tak na zakończenie, jakieś słowa dla młodych początkujących tancerzy, którzy jeszcze nie potrafią kręcić się na głowie?Arek Mąka: Ja mam słowa, może nie dla tancerzy lecz dla założycieli szkółek, które wyrastają w Szczecinie jak grzyby po deszczu. Mamy wiele szkół, jednak mało kompetentnych instruktorów. Żeby być kompetentnym to trzeba mieć doświadczenie. Nie wystarczy tańczyć pięć, czy tam dziesięć lat. Trzeba dużo jeździć na warsztaty po całej Europie, zdobywać wiedzę i doświadczenie. I przede wszystkim rozmawiać z ludźmi z poprzednich pokoleń. Z ludźmi z lat osiemdziesiątych, dziewięćdziesiątych. Należy wysłuchać ich, ich historii tworząc przy tym własną. Także przy wyborze szkółki oraz ich instruktorów nie kierujcie się komercyjnymi osiągnięciami ludzi, bo to tylko tani chwyt marketingowy i cios poniżej pasa już na samym starcie.
Solo: I tak jak mój kolega powiedział choć... zapomniałem jakie było pytanie (śmiech). Nie no żartuję (śmiech). Przesłanie jest takie: zanim zaczniecie coś robić to zapoznajcie się z historią tego wszystkiego. To się kiedyś od czegoś i od kogoś zaczęło, abyście wy teraz mogli to robić. Historia tworzy przyszłość.
Arek Mąka: Dodam jeszcze, że wiedza idzie w parze z umiejętnościami. Ludzie w Szczecinie zapewne mają umiejętności, jednak bardzo często nie mają tej wiedzy. Oczywiście bez obrazy, bo nie chciałbym nikogo urazić. Pragnąłbym jednak zwrócić uwagę na to, że bardzo często skillsy nie idą w parze z wiedzą, a to bardzo ważne żeby szły. Takie jest moje zdanie i zawsze mogę o nim z każdym porozmawiać.
Ok w takim razie dzięki wielkie za rozmowę. Arek Mąka: My również dziękujemy. Pozdrowienia dla Sinior Skład Family, dla Mad Skillz, dla odwiedzających stronę
www.popkiller.pl, dla wszystkich b-boys oraz b-girls z dawnych lat oraz dla tych, co robią to nadal. Pozdrowienia również dla drukarni Vertigo oraz całego Szczecina. One Love. Peace.
Solo: Tak ja również chciałbym dziękować i pozdrowić Sinior Skład Family, Cerbera, Żogo, Pasiaka, Dromadera, Lando, CMJ, Włodarzy miasta Szczecin, Be-Bop, B. B. Rap, Steady Beat, Mystical, stare ekipy ze szczecina oraz wszystkich odbiorców, którzy poświęcili czas na przeczytanie tego wywiadu mówił b-boy Solo (śmiech). Peace.