Jaka była Wasza pierwsza reakcja, kiedy zobaczyliście jego ksywkę i
twarz na tej stronie? "Xero Dilli"? "Kontynuator tradycji
Detroit"? "Ten od bitów dla Slum Village"? "Kto to, do kurwy nędzy,
jest?". W sumie bez różnicy. Czego byście sobie nie myśleli, czego
byście nie mówili o Black Milku, on prawdopodobnie będzie robił swoją
muzyką i dedukując z dotychczasowego rozwoju sytuacji jego "brzmienie
miasta" będzie coraz bardziej oryginalne i będzie zjednywało sobie
coraz więcej fanów. Hate it or love it?
Ten gość po prostu ma wielki
talent i kiedy mówi o muzyce w jego oczach widać coś więcej niż upór w
szlifowaniu wyrobniczych skillsów. SoundJak opisać brzmienie Detroit, tak żeby osoba, która nigdy nie miała z nim do czynienia zrozumiała je choćby w małym stopniu? Prawdopodobnie nie jest to możliwe. Z jednej strony bardziej dynamiczna część muzyki tego miasta brzmi
jakby najbardziej wypasione basowe kolumny zakopano parę metrów pod ziemią i odpalono na full czekając aż rozpierdolą grunt. Z drugiej samplowane, soulowe bity z "Dee" udowadniają, że próbek z wosku można używać bardziej plastycznie niż "kopiuj, wklej". To się czuje? Leci sobie na początku sampel z przyspieszonym wokalem i już myślisz, że wiesz jaki to będzie kawałek. Wtedy wchodzi perkusja, bas, a Ty kiwasz łbem do pozornie chilloutowego numeru. Nie ma sensu sprzeczać się w tym temacie - kreatorem tych dwóch i jeszcze wielu innych stylistyk jest
Jay Dee. Niech Bogu będą dzięki, że za naszego życia dostaliśmy dar w postaci geniusza, reformatora, kreatora i wizjonera zarazem.Co ma z tym wspólnego Black Milk i jak jego muzyka odnosi się do często używanego przez niego sformułowania "Sound Of The City"? Niektórzy twierdzą, że to tylko kultywator tradycji napompowanego, unikalnego brzmienia Motor City.
Moim zdaniem na gruncie wyrównanym, uklepanym i pięknie zagospodarowanym przez pana Yanceya, jego młodszy kolega stopniowo tworzy coś nowego. Już na epce "Broken Wax" czy w dokonaniach BR Gunna, tworzonego z Young RJ'em i Fat Rayem słychać było kunszt i doskonałe zrozumienie dla lokalnych wibracji. Z każdą kolejną produkcją coraz łatwiej dostrzec, że ten kot nie ma zamiaru tylko zbierać owoców pracy starszego pokolenia, ale stara się pchnąć dorobek Detroit poziom wyżej. Najbardziej klarownie wyraża to chociażby znakomity
"Tronic", gdzie Milk nie rezygnując z wyjątkowego brzmienia basu wykreował klimat, który choć może jeszcze niedoskonały, to już imponujący i własny. Wyśmienite użycie żywych instrumentów, odważne kombinowanie z podziałem rytmicznym i przede wszystkim wlane w to kosmiczne, genialne brzmienie kiloton emocji, które stają się czytelniejsze dla odbiorców, którzy na co dzień nie słuchają "Welcome 2 Detroit" z "Like Water For Chocolate" na zmianę.
Nie znaczy to wcale, że płyta była łatwa w odbiorze... Przeciwnie. Po prostu ta muzyka powoli wymyka się łatce "for Detroit's fan only".Z bardzo ciekawej strony brzmienie Milka mogliśmy poobserwować na mixtapie "Caltroit", który wypuścił do spółki z ex-reprezentantem Aftermath - Bishopem Lamontem. Nie brakowało tam typowych bitów a la "miasto tłoków" (
"Goatit" burzy ściany, perfekcyjny diament), ale usłyszeliśmy też jak Milk potrafi wczuć się w bardziej mainstreamowy, a nawet stricte kalifornijski klimat.
Z tej próby wyszedł z podniesioną głową. CityMiasto z którego wywodzi się Black Milk bez wątpienia odegrało w jego życiu bardzo ważną rolę.
Zauważyliście tendencję, że gros raperów, którzy nie pochodzą z NYC czy LA zaraz po wybiciu się, choćby w drobnym stopniu zapomina o swoich ziomach z rodzinnego miasta i zaczyna nagrywać z każdym kto ma w miarę rozpoznawalną ksywkę. Curtiss Cross (prawdziwe imię i nazwisko) pod tym względem odróżnia się w każdym aspekcie. Jeśli lista gości na jego albumach poszerza się o nowe kojarzone postaci, często są to goście z Detroit. Dla fana Slum Village wielką zajawką musiało być słuchanie numeru własnego autorstwa na "Trinity". Skojarzcie fakty?
On miał wtedy 19 lat! Potem współpracował z ekipą jeszcze wielokrotnie, chociażby produkując wybitny i historyczny numer "Reunion" z "Detroit Deli" w którym gościnnie pojawił się Dilla.Milk pracował w tym mieście z prawie każdym - Dilla, T3, Elzhi, Baatin, Royce Da 5'9", Fat Ray, Obie Trice, Phat Kat, Guilty Simpson? Jedyny konflikt, jaki możecie namierzyć na horyzoncie to ten z Young RJ'em z którym Milk tworzył ekipę BR Gunna (raperem grupy był Fat Ray). Do dziś Milk nie powiedział złego słowa na RJ'a, chociaż dużo mówiło się o tym, że to z winy jego i jego ojca, właściciela Barak Records materiał ekipy nigdy nie ujrzał i prawdopodobnie nigdy nie ujrzy światła dziennego.
Warto zauważyć, że label opuściły wtedy właściwie wszystkie osoby tworzące jego trzon, więc coś musiało być na rzeczy.To ciekawe, że oglądając wywiady z tym chłopakiem, czuje się wyjątkową atmosferę. To jeden z bardzo, bardzo niewielu raperów zza wielkiej wody, który braggi zostawia w studio, a w rzeczywistości jest skromnym gościem, który ciągle mówi o tym, że stara się znaleźć swoje brzmienie. W Polsce prawdopodobnie byłby uznany za zarozumialca, ale
w Stanach powiedzieć "starałem się zrobić klasyk", "chciałbym osiągnąć" czy "czas oceni" to szczyt pokory. Ciężko stwierdzić to bezpośrednio nie znając sytuacji, ale słuchając wypowiedzi kumpli z Motor City, można dojść do wniosku, że gość jest bardzo lubiany.
Swoją drogą, warto zauważyć, że na "Tronicu" wydanym przecież nie z pozycji newcomera, ale gościa, który pracował z takimi ludźmi jak Pharoahe Monch, Canibus czy nawet Lloyd Banks, nadal pojawiają się starzy znajomi. Zakodowany szacunek do miasta jest w hip-hopie normą, ale da się wyczuć tę cienką granicę między gadaniem o swojej dzielni, a faktycznym oddaniem serca dla swojego domu. Milk zapytany o to powiedział "Może to dlatego, że żeby się stąd wybić trzeba zrobić więcej niż w większych miastach?".
Może.Dilla"Nie wściekam się o porównania do Dilli. Moim zdaniem był najlepszy, więc fakt, że ktoś myśli, że jestem blisko jego poziomu, że robię muzykę, którą można podobnie odczuwać, jest dla mnie komplementem. O co miałbym się wkurzać?" ? tak Black Milk odpowiedział w jednym z wywiadów na najczęściej zadawane mu pytanie. Podziwiam, że jeszcze nie zaczął bić dziennikarzy. Przeczytałem i obejrzałem kilkanaście rozmów i może w dwóch nie poruszono tej kwestii. Więcej! Zapytany o inspiracje nie stara się uciekać od tematu, w superlatywach mówi o Slum Village czy "Like Water For Chocolate", a
o Jamesie Yanceyu wypowiada się jakby mówił o starszym bracie, mentorze, idolu? Zanalizujmy to na chłodno. Po pierwsze ? Curtis jest znacznie, znacznie lepszym raperem niż jego starszy kolega. Po drugie jego brzmienie od "Tronica" ewidentnie wymyka się terminowi "postdillizm".
Po trzecie klimat ze starszych albumów, choć wysoce nasycony wibracjami wcześniej wymienionych klasyków, to mimo wszystko był inny. Ciężko byłoby twierdzić, że Milk oporowo zżynał patenty i dążył do tego, żeby brzmieć jak Dilla. To raczej naturalne, że przesiąka się muzyką której się słucha. Może to miasto ma w sobie coś co wyzwala w twórcach to spojrzenie na dźwięk?
Tell 'EmMówiąc o Milku najczęściej dyskutuje się o nim w aspekcie producenckim, co jest dosyć zrozumiałe, kiedy ktoś sieka takie bity jak "Motown 25" czy "Reunion". Nie można jednak zapomnieć o tym, że ten kot jest również raperem, który w przeciągu kilku lat zrobił naprawdę astronomiczny postęp.
Słuchając dziś bardzo udanego "Broken Wax" czy "Sound Of The City Vol.1" można odnieść wrażenie, że Black rzuca przyzwoite teksty w taki sposób jakby w ogóle nie obchodziło go czy trafi na werbel. To nie był zamierzony offbeat, a raczej totalnie spontaniczne pływanie sobie poza perkusją. Co najciekawsze wcale nie brzmiało to tak tragicznie jak może się początkowo wydawać.
Słuchając jeszcze "Popular Demand" ciężko powiedzieć o nim jako raperze coś więcej niż "niezły z przebłyskami".Dla mnie przełomowym momentem w postrzeganiu go jako MC było kiedy pierwszy raz usłyszałem numer "Losing Out" w którym Milk rapował obok Royce Da 5'9". Powiedzieć, że nie dał się pożreć jednej z większych mikrofonowych bestii w branży to mało! Moim zdaniem ten numer to jeden ze zdecydowanie najlepszych rapowych duetów 2008 roku, kozackie, plastyczne flow w połączeniu z pewnym, trochę zaostrzonym głosem? Piękne zwrotki. Liryczna część "Tronica" nie była aż takim wypasem jak ten singiel, ale trzeba być głuchym i uprzedzonym, żeby nie zaobserwować naprawdę dużego level up'u jaki zaliczył pracując nad tą płytą.
Sam mówiąc o swoim rapowym stylu bez ogródek mówi, że zdaje sobie sprawę z tego, że jego teksty nie są odkrywcze i dlatego próbuje zaskakiwać słuchacza poprzez ich odpowiednie podanie. Efekt jest coraz bardziej imponujący.
Kwestia rapu jest też kolejnym dowodem na to, że Milk nie jest i nie ma zamiaru być hipokrytą. Zazwyczaj mówi o sobie jako o producencie i właśnie tak chce być kojarzony.
Z drugiej strony lubi też rzucić wers w stylu "They used to worship my beats, now they worship my rapping", ale pamiętajmy, że hip-hopowe teksty rządzą się swoimi prawami.PressureNie wiem czy Black Milk odczuwa presję pracując nad kolejnymi projektami, ale musi zdawać sobie sprawę, że na jego ręce spogląda coraz więcej par oczu. Nic dziwnego - jest czego wypatrywać. Po tegorocznym "Album Of The Year" czekamy na kolejne dwa projekty.
Po pierwsze będzie to zapowiadana od dobrych kilku lat płyta Random Axe - grupy w skład której wchodzą Milk, Sean Price i Guilty Simpson. Po drugie zgodnie z wcześniejszymi obietnicami Curtis postanowił zrobić projekt z wokalistką. Będzie nią znana z ostatniego solo Melanie Rutherford. Jak dotąd ten typ raczej nie miał problemów z przeniesieniem jakości na ilość. Fajne jest to, że poziom jego bitów rośnie w zależności od tego, gdzie się znajduje. Na mixtape'ach są niezłe, na cudzych albumach bardzo dobre, a na własnych przeważnie najlepsze. Rozsądnie.
Miejcie na niego oko. Kto wie czy to "czarne mleko" w końcu nie wykipi tym obiecywanym, ponadczasowym klasykiem.PS: Artykuł został napisany po premierze "Tronica" dlatego trochę zarósł już kurzem i nie uwzględnia "Album Of The Year". Myślę, że ciężko jednak o lepszą okazję, żeby nie przepadł w szufladzie niż koncert Milka w Polsce. Mam nadzieję, że dowiedzieliście się z niego czegoś ciekawego. One!