Dziś, na koniec tygodnia (i pół?) z WdoWĄ, mamy dla was swego rodzaju gwóźdź programu, czyli premierę nowego popkillerowego nieregularnika. Tak To Się Robi ma być działem w którym nasi goście będą opowiadać o swoim procesie tworzenia za każdym razem udzielając odpowiedzi na parę prostych i krótkich pytań z nim związanych (dla rapera przygotowanych mamy cztery, dla producenta pięć). Ich pula może się zmieniać również w zależności od waszych propozycji. Jeżeli w komentarzach pojawi się jakiś godny uwagi pomysł, będziemy brać go pod uwagę.
Na pierwszy ogień poszła właśnie WdoWA, bo choć również my mamy zastrzeżenia to jej ostatnich dokonań, to nie da się jej odmówić silnej osobowości i ciekawych poglądów. Czy jej wizja procesu tworzenia też jest tak wyrazista?
Skąd biorą się pomysły na Twoje kawałki?
Czasem zdarza się tak, że wpada mi do głowy jakiś pomysł, temat i nie realizuję go od razu tylko dopieszczam w głowie. Gromadzę refleksje, spostrzeżenia, skojarzenia i dopiero po jakimś czasie zasiadam do pisania. Moja komórka, notes, komputer i stosy kartek, zawierają tysiące dystychów albo szesnastek niedokończonych - zapisywałam na szybko z nadzieją, że do tego wrócę, jednak bywa często też tak, że utwory zatrzymują się na etapie pomysłu. Jeśli mija rok i czuję, że pomysł nadal jest świeży to w końcu go realizuję. Zazwyczaj pomysły na kawałek jest pierwszy, następnie dobieram bit. Oczywiście bywa, że muzyka jest tak inspirująca, wręcz mówi do mnie, krzyczy "chcę żebyś napisała do mnie o tym i o tym!" i wtedy poddaję się, bo wiem, że zazwyczaj pierwsze odczucia są najlepsze, a efekt brzmi wtedy autentycznie. Najczęściej pomysły na utwory wdzierają się do mojej głowy, kiedy jestem sama. Podczas rutynowych, domowych czynności. Kiedy jestem skupiona na pracy mechanicznej. To zabawne, ale naprawdę tak jest. Bo gdy ciało skupia się na czynnościach powtarzalnych i długotrwałych ? to dusza i umysł są wolne. Tak dzieje się jeszcze tylko podczas snu, ale wtedy nasza świadomość nie pracuje więc mało zapamiętujemy. Może to moja bzdurna teoria, ale patrząc na proces powstania moich utworów - taka właśnie nasuwa mi się refleksja. Oczywiście nie jest tak, że gdy np. myję okna to pomysł na kawałek będzie o oknie na świat i innych oczywistych skojarzeniach. Chyba tylko dziewczyny zrozumieją, co mam myśli w tym momencie. Ścieram kurze, a moje myśli pochłania dyskusja przeprowadzona z przyjacielem dnia poprzedniego. Maluję obraz a moje myśli krążą wokół mężczyzny, który sprawił, że mam natchnienie. Inspiracje czerpie ze swojego życia i otoczenia. Na ich bazie powstają podświadome "szkice". Gdy mogę w jakiś sposób zająć swój fizyczny byt, umysł wydobywa je i koloruje. Następnie ciało zasiada i łącząc się z umysłem pracują nad dziełem. Brzmi jak magiczna ceremonia, jestem zwariowana, tak!
Teksty z których jestem najbardziej zadowolona powstają jednak pod wpływem impulsu. Muszą targać mną skrajne uczucia. Może to być żal, może być gniew, ale muszą być na tyle silne, że mam ochotę zapłakać lub rozbić szybę. Wtedy papier chłonie wszystko, a wersy są wyjątkowo jadowite.
W jakich okolicznościach najbardziej lubisz pisać?
Najbardziej lubię pisać w nocy. Szczególne natchnienie nadchodzi zazwyczaj koło północy. Pora roku nie robi różnicy. Tylko czasem jest tak, że gdy planuję "dziś muszę napisać dwie zwrotki gościnne", to nic z tego nie wychodzi. Kilka, w moim odczuciu najlepszych moich zwrotek, powstało w kwadrans. Tak było m.in. ze zwrotką do utworu "Jeden" (Emazet/Proceent). Wpadłam do Kajuty i Proceente rzucił: "Małgośka, dawaj dopisuj się i dogrywaj, ale szybko bo za godzinę wychodzimy i muszę mieć już ślady!". Pomimo kilku takich wypadków, pisanie pod presją "byle było" zawsze kończy się fiaskiem i sucharami w wersach, dlatego staram się tego unikać. Lubię wszystko dokładnie przemyśleć. Na drugi dzień zazwyczaj nie poprawiam tekstu, jeśli mi się nie podoba więcej niż kilka zdań, to zostawiam go i nie nagrywam. Chyba, że dopisanie słów typu "zawsze", "ten", "albo" uznamy za poprawianie ? w takim sensie to się zdarza. Po prostu trzeba czasem coś dopisać, żeby wersy były w miarę równe sylabowo i dobrze płynęły w tempie bitu.
Czym kierujesz się przy doborze bitu?
Moje zamiłowania są bardzo różnorodne jeśli chodzi o stylistykę muzyczną. Nie porywam się raczej na bity g-funkowe, bo zawsze zdaje mi się, że "nie brzmię" na nich. Podobnie jest z ciężkimi bębnami ? to za duży kontrast dla mojego wysokiego tonu głosu. Najważniejsze są emocje zawarte w bicie, aczkolwiek brzmienie nie pozostaje bez znaczenia. Oczywiście najbardziej cenię sobie żywe brzmienia, ale praca nad nimi wymaga nie lada wysiłku, więc często zadawalam się brzmieniami elektronicznymi, imitującymi żywe instrumenty. Kocham numery oparte na samplach, o ile buja perkusja, a fragment sampla nie jest zbyt długi. Mam na myśli "hitowe samplowanie". Szkoda tylko, że hitowych, niewykorzystanych sampli coraz mniej. Jeżeli chodzi o bity syntetyczne, to przejadły mi się i muszą być w tej chwili naprawdę wyjątkowe, żebym zwróciła na nie uwagę.
W jakich okolicznościach i w jaki sposób najbardziej lubisz nagrywać?
Jeśli pracuję długo nad tekstem to zapamiętuje go i rapuję z pamięci, mając oczywiście kartkę w pogotowiu. Preferuję nagrywanie zwrotki na raz, jednak przy szybkich utworach i długich zdaniach, warto pociąć wersy, żeby włożyć w nie odpowiednie emocje. Powiem teraz, coś bardzo zabawnego związanego z nagrywaniem mojej płyty, ale... 70% nagrałam na siedząco. To na pewno źle wpływa na przeponę i emisję głosu, spłyca oddech itd. W sumie jestem ciekawa jak brzmiałaby "Extra" nagrana na stojąco.
Najlepiej czuję się w tempie umiarkowanym tj. ok. 90 bpm,
Zazwyczaj nie rozluźniam się w trakcie nagrywania, wolę w trakcie pisania?. Bo podczas nagrywania wychodzą takie kwiatki jak u Małego EszEsza w "Ładuj" ? "możesz podbić tu w objuwju sportowym".
Odpowiednio do długości czasu, który poświęciłam na napisanie zwrotki, skraca się długość czasu poświęconego na jej nagranie. Im lepiej znam zwrotkę tym szybciej kończymy. Przy nagrywaniu kawałków na płytę bywało tak, że utwór powstawał w 45 minut i tym sposobem w jedna noc kończyliśmy 3 kawałki, a bywało też tak, że spotykaliśmy się w studio dwa razy, żeby dokończyć jeden kawałek, bo zawsze były jakieś "ale" i coś można by zarapować lepiej.
Nie jestem marudna w studiu, nie miewam zachcianek, nie wymagam za dużo. "All I need i one mic", cytując klasyka + przyda się puszka zimnej pepsi. Trzeba by spytać realizatorów jak się ze mną pracuje.