Ten tydzień to zdecydowanie nie jest prowo. Otrzymaliśmy 7 nowych albumów - powrót po kilku latach Dixon37, debiutanckie LP Oliwki Brazil, a...
Polskie Posse Cuty - ranking
Amerykanie mówią "Posse Cut", my mówimy, że dużo ziomów pluje do mikrofonu. Jakkolwiek. Przedstawiam wam dziesięć najfajniejszych wieloosobowych kooperacji, jakich dorobił się polski rap. Niszczący numer Pyskatego i zacnych gości dodał mi sił, bardzo poprawił humor i zmotywował do tego bezsensownego wysiłku.
10. "Znasz mnie"
Ranking rodzimych hiphopowych dzieł zbiorowych zamyka "Znasz mnie", kawałek z winyla Junoumi. Fajne to były czasy, kiedy Duże Pe nie wiedział, co to jest baltimore, Wankej nie twittował, Dizkret nie był glamour a Mes nie mył się mydłem Biały Jeleń. Razem z chłopakami rymują Łona, Emil Blef, Pjus i Stasiak.
9. "Powrót do esencji"
Rzecz z kapitalnych "Minut", jeden z pierwszych absolutnie równych i konsekwentnych polskich płyt hiphopowych. Wtedy jeszcze hasło "trueschool" nikogo nie bawiło a o czterech elementach hip-hopu mówiło się z przekonaniem.
8. "7122"
"Warszawiacy z Wrocławianami jak Polacy z Węgrami". Ten numer mnie wzruszył absolutnie. Dwa miasta, dwie mitologie, dwie nieprawdopodobne melanżowanie, dwa odmienne podejścia do hiphopu. Mój świat, świat żony, ech... Piękny, wrocławski bit, bardzo fajna krzyżówka styli Emazeta, Globusa, Procenta, Kejka i Jota. Słuchałem tego na repeacie...
7. "Moje miasto złą sławą owiane"
Z "Na Legalu", przełomowej dla kariery Pei płyty. Nie wrzucam wcale z przekory, by pokazać Peję z tymi jego dzikusami obok plejady UMC. Po pierwsze, ten numer trwa osiem minut a bit się nie nudzi. Po drugie, rzadko tak różne flow się mieszają. Mezo obok Hansa, Owal przy Meditopie, Ryszard z Ascetami (mamy pojeeeebane móóóózgi - toż to prawie psychorapowe, hehe) - taki skład wydaje się dziś totalnym kosmosem. Ale zbudował coś wspólnie.
6. "U Ciebie W Mieście 2"
Jedynka ma znacznie lepszy klip, dwójka za to trudne do zapomnienia wersy. "Kiedyś dupy podchodziły do rapu niechętnie, teraz dupy robią z dupy talizman na szczęście" Pezeta. No i legendarne "Zanim zechcesz psioczyć na moją klikę, może od razu z dachu skoczysz na dyńkę, masz nieszczęśliwe życie a u innych widzisz wady, reprezentuję rym z bitem co morduje składy" Erosa. I LIl Dap jest (choć nie wiadomo po co).
5. "Stoprocent Tour"
Peja, Gural, Kaczor, Pih, Borixon, Kajman, Sobota, Miodu, DJ Story. Czyli po bandzie. Nie zaprosiłbym tej ekipy do domu na urodziny (chyba że bym chciał wyburzyć kilka ścian), ale taki zestaw graczy robi duże wrażenie. Mniejsza o to, że reklamują ciuchy.
4. "Idź za ciosem (Waco remix)"
Dla mnie ten numer to esencja hardkorowego nawijania, "zamarkowanie imienia wschodniej Europy" po wielokroć lepsze niż 30 ziomków z maczetami. Mam słabość do produkcji Waco z tamtego czasu, ten patent z powtórzeniami u Włodiego jest git, razem z Wigorem i Sokołem pozamiatali. Wiem, wiem - Fu jeszcze warczał, Młody mocno zamulił wejście, a Morwuaki niesamowicie się od tego czasu rozwinęli. Ale to do tego wracam w kółko, jak do numeru WWO ze "Świeżego Materiału".
3. "Wspólna Scena"
Czyli 10 osób. Wzgórze Ya-Pa-3, Born Juices plus Radoskór, Tede, Zeke, Dziki. Mówiono "wspólna ściema". Może... Na kasecie był jeszcze Rahim i Peja, szkoda, że nie znaleźli się w kawałku. Nie wiem czy to ten bit, czy to magia, ale wszyscy mieli flow. Swoje flow. Cytując jutjubowicza "Powinni teraz coś takiego zorganizować. Ale nie, bo przecież jeden się sprzedał, drugi jest za biedny, trzeci jeździ mazdą a nie ferrari. Ahhh a czy to ważne?" Ech, i tamten Tede... Sick!
2. "Język Polski"
Kult. Absolutny. Na pamięć o każdej porze dnia i nocy. Jeden z najlepszych kawałków w polskim hip-hopie. Joce i Dabowi to zwrotki chyba jakieś garbate anioły napisały, bo są nieziemskie. Ten bit, gdzieś między House Of Pain a Cypressami, piękny. Ryczałem to na każdej licealnej imprezie, doprowadzając do łez dziewczyny słuchające Doorsów. Nigdy mi się ten joint nie znudzi.
1. "Bez granic"
Wydarzenie. Trzymałem sie krzesła, uważając żebym nie spadł. Nie wierzyłem, że tego dożyję. Fu obok Łony, z zajebistą zwrotką. Powierzchnie tnące Fokusa, hustlerska bajera Mesa, poważny i zaangażowany Eldoka, zakręcony jak ruski termos Ostrowski w jednym numerze. Oczywiście, że część osób bym wymienił, dla Tomiko to chyba ciut za wcześnie, niechby go Vienio czy Pono zastąpił. Kasty, Daba, Gurala by się chciało. Ale i tak jest pięknie, że aż baggy krzyczą z szafy. I jest Termanology (choć nie wiadomo po co).
Strony