Do niedawna wydawało się, że pierwsze miejsce na podium w kategorii najlepszej letniej płyty roku 2015 przypadnie niezawodnemu duetowi Snoop Dogg – Pharrell za ich przepozytywne LP "Bush" (nasza recenzja). Raperzy ze Stanów, inspirowani społecznym niepokojem i zamieszkami na ulicach miast takich jak Ferguson nie nagrywają ostatnio pogodnych, chilloutowych albumów – wspomnijmy chociażby Kendricka czy Vince’a Staplesa, ba – nawet Big Sean stworzył najbardziej mroczne dzieło w swoim dorobku. Chwała im za to, bo również dzięki takiemu położeniu nacisku na warstwę liryczną ten rok jest tak mocny, ale nie ukrywajmy, czasem każdy pragnie po prostu walnąć się w cieniu i odpłynąć, zapomnieć o bożym świecie…
Tutaj z pomocą przychodzi balansująca na granicy soulu, r&b, funku i jazzu zwariowana zgraja znana jako The Internet. Do mety wyścigu co prawda jeszcze daleko, ale za ich sprawą pewny zwycięstwa Wujek Snoop, stąpający sobie w rytm bitów Skateboard P i nucący pod nosem I’m just a squirrel, tryna get a nut musiał obejrzeć się za siebie, podciągnąć dresy i wrzucić drugi bieg…