Fabolous "The Young O.G. Project" - recenzja
Nie ukrywam, że jednym z elementów z którymi w ostatnich latach kojarzą mi się Święta jest nowa porcja muzyki od Fabolousa. Nowojorski raper niby widoczny w mainstreamie jest już od kilkunastu lat, ale za każdym razem gdy odpalam "Soul Tape'y" lub jego featuringi z ostatnich lat mam nieodparte wrażenie, że dopiero teraz osiągnął życiową formę. Liryczna błyskotliwość oferująca zarazem mocne i celne refleksje jak i serie świetnych wordplayów, umiejętność zbudowania kozackiego klimatu, do tego jak zawsze perfekcyjne flow i technika - Loso stał się jak dla mnie MC kompletnym, dlatego na jego kolejne sklepowe wydawnictwo wyczekuję bardzo niecierpliwie.
Po miliardzie zapowiedzi światełko w tunelu pojawiło się pod koniec roku, gdy Fab ogłosił wstąpienie w szeregi Roc Nation i ogłosił, że album jeszcze w tym roku. Docelowy projekt jednak wciąż przed nami, ale wydany jako "digital-only album" (czyli powiedzmy, że odpowiednik mixtape'u lub street albumu) "The Young O.G. Project" trafił do nas, a jakże, w Święta. Co oferuje?
Fab zapowiadał, że planuje oddać na tej płycie klimat lat '90 - można więc uznać go za swoistą kontynuację serii "Soul Tape'ów", zabarwionych mocno retro-stylówką, od grafiki poprzez muzykę. Na całość nakierowywał nas wykorzystujący klasyczny cut z Lauryn Hill singiel "Lituation" i rzeczywiście właśnie w tę stronę uderzył Loso. Sporo tu follow-upów do kanonu - począwszy od sampli ("Gone for the winter"), poprzez refrenowe melodie ("She Wildin"), aż po wersy, koncepty czy wstawki z postaci pokroju Biggie Smallsa. Fab wciela się w rolę ulicznego narratora, przytacza nam zza kulis street-life, wynosząc się delikatnie ponad ulice, ale zarazem trzymając z nią kontakt, obserwując i rozgrywając pionki we własnej grze. Wyczuwalny jest klimat nowojorskiej fali mafioso-rapu, czyli rapowej odpowiedzi na mafijne kino, która w latach '90 na chwilę zawładnęła grą. Czy to więc swoiste preludium do drugiego "Loso's Way"? Myślę, że można to tak traktować, choć brak tu całościowego konceptualnego wchodzenia w gangsterskie buty. Fab bardziej lewituje między własnymi opowieściami a zgrabnym zahaczaniem o takowy koncept i robi to bardzo umiejętnie, wspólnie z bitami oferując nam klimat pozwalający śmiało odpalić ten krążek między jedną a drugą częścią "Ojca Chrzestnego". Osoby przeciwstawiające klasyczny rap nowemu zdziwić może jak lekko i naturalnie odnajdują się tu mainstreamowi freshmani - Rich Homie Quan a przede wszystkim French Montana, który brzmi jakby całe życie nawijał na podobnych bitach. Jednak uliczne historie to nie jedyne, co otrzymamy na krążku - sporo tu osobistych refleksji, tematów damsko-męskich, wspominek ("Cinnamon Apple" z Kevinem Hartem), a całość symbolicznie kończy zwrotka dedykowana widocznemu na okładce synowi Johanowi. Nie brak też rzecz jasna konkretnych oraz elegancko powklejanych w tematy poszczególnych numerów punchline'ów i gierek słownych ("I love gettin brain, that never made me dumb").
"The Young O.G. Project" to soczysta porcja rapu z Wielkiego Jabłka dla tych, którzy tęsknią do krążków pokroju "The Firm", "Doe Or Die" czy "Reasonable Doubt" - jednak w wersji na tyle odświeżonej, że i młody słuchacz powinien łyknąć całość z apetytem. Nie jest może aż tak mocarnie jak na "Soul Tape'ach", ale jeżeli główny zarzut, który przychodzi mi do głowy brzmi "za krótko!" to chyba mówi to samo za siebie. Fab to dla mnie na ten moment najlepszy MC w NY i mam nadzieję, że życiową formę potwierdzi na nowym albumie - bez względu na to czy nazywać się będzie on "Loso's Way 2" czy jakkolwiek inaczej. Za "Young O.G." wystawiam 5-.
Mój ulubiony raper obecnie obok Meek Mill'a , J Cole'a i Wale.
Mimo że kocham krótkie albumy to zgadzam się że jest tu za krótko przydałoby się parę numerów więcej.
I przydały by się bity choćby od Marka Henry (jak na Soul Tape 3) a może nawet od Apollo Brown'a ciekawe jak by Fab popłynął na jego bitach :)