Gedz wskazuje plusy i minusy autotune'a
Gedz był na polskiej scenie jednym z pierwszych, którzy odważnie sięgali po autotune'a, gdy większość nazywała go największym złem rapu. Blisko 10 lat później założyciel NNJL tłumaczy dlaczego nadal odkrywa w wokalnych efektach coś nowego, ale także dlaczego nasz rap ma problem z właściwym używaniem autotune'a...
"To się rozwija, a ja cały czas odkrywam nowe możliwości. To jest piękne! Gdyby nie Kanye West i „808 & Heartbreaks” albo Lil Wayne nie interesowałbym się tym aż tak, mój romans byłby krótki i mniej intensywny. To narzędzie jest dla mnie świetne. Przydaje się zwłaszcza wtedy, gdy – ze względu na astmę i uczulenia – mam problemy wokalne. Mój wokal nie zawsze jest czysty, więc korekcja jest dla mnie naturalną sprawą. To nie jest tylko autotune, bo te pitch correctory nazywają się różnorako. Każda wtyczka ma inną charakterystykę i daje rożne możliwości, poznawanie ich jest mega inspirujące. Lubię dłubać przy pilotach, to pozwoliło przez te wszystkie lata podnosić poziom moich produkcji. Przesiadka na Abletona dała mi faktyczne poczucie rozwoju. I pokazała, że wtyczek można używać na różne sposoby, a wokale procesować inaczej niż każdy znany mi mikser czy producent. Jestem w trybie wiecznej nauki" - tłumaczy Gedz w obszernej rozmowie z Marcinem Flintem dla Red Bull Muzyka.
Zgadza się jednak, że polska scena ma problem z autotunem: "To jest brzytwa, której możesz się chwycić jeśli nie masz „liryki”. Wiele osób brzmi przez to podobnie. Specyficzna rytmika nawijki, określone bity, autotune i mam wrażenie, że cały czas słucham jednej osoby. Problem w tym, że nie wszystkim ten efekt pasuje, a większość jednak go używa, niekiedy na siłę, a niekiedy nieumiejętnie. Nie słyszą tego. To paradoks – coś co miało pomagać w tym, by nie fałszować, ten fałsz wzmaga. Zauważ, że Bedoes nie za bardzo używa autotune'a, bo potrafi zarapować dobrze, a jak fałszuje, to raczej celowo lub po prostu ma w to wyj*bane. On ma taką siłę, taką osobowość, że nie musi z tego korzystać. A niektórzy muszą sobie pomagać. Nigdy nie byłem na lekcjach śpiewu, a śpiewać nawet umiem. Codzienna praktyka pokazuje, że świadome używanie swojego głosu to coś, co da się wypracować. Do tej pory nie znam nut, ale nie przeszkadza mi to w produkcji płyt, bo po prostu ja te dźwięki słyszę i czuję. Przez to, że nie byłem w żadnej szkole muzycznej, tylko jestem samoukiem, nie zamknęło mnie to w żadnych ramach. Myślę nawet, kolokwialnie mówiąc, że zrobiło dobrze mojej kreatywności."
fot u góry: Wojtek BPND
Poniżej przypominamy nasz wywiad z Gedzem, w którym z założycielem NNJL porozmawialiśmy przede wszystkim o tym, co z muzyką związane - rozwoju samego NNJL, najnowszych zajawkach Gedziuli, tym jak muzyka instrumentalna potrafi wykraczać poza granice oraz tym, jak zmienia się jego gust i dlaczego robienie bangerów na autotunie kręciło go 10 lat temu a nie kręci dziś...