Blitz The Ambassador "Diasporadical" - recenzja
W ciągu niespełna trzech lat, jakie minęły od premiery „Afropolitan Dreams”, Blitz The Ambassador spędził mnóstwo czasu podróżując pomiędzy Akrą w Ghanie, Salvador de Bahia w Brazylii i nowojorskim Brooklynem. Podczas tych podróży doświadczał podobieństw wśród różnych odłamów "afrykańskiej diaspory", no i jak na pisarza przystało – przelewał obserwacje na papier. Jego czwarty solowy krążek „Diasporadical” to owoc tych doświadczeń oraz album, który ciężko porównać do jakiegokolwiek innego wydawnictwa zeszłego roku.
United States of Africa – you better check the visa
Jak mówi sam autor, „Diasporadical” to projekt mający udowodnić, że niezależnie, jak rozbita jest diaspora afrykańska, wpływy rytmu i duchowości zawsze odgrywają podobną rolę. Na przestrzeni 13 kawałków, składających się na 3 akty, nie zabrakło linijek rzucających światło na niedolę mieszkańców Czarnego Lądu, ale także tych akcentujących bogatą kulturę, dumę i ukazujących muzykalność Afrykanów. Niezależnie czy wokal Blitza niosą powolne basy z gatunku 808 i punktowe, południowe werble, old schoolowe drum breaki, czy klasyczne perkusje typu djembe i klaskanie, cały czas czujemy, że wszystko należy tu do jednej rodziny.
On the continent where the wars are happening, our government is so irrelevant
272 girls kidnapped from a boarding school somewhere in Nigeria
Często na „Diasporadical” słyszymy nawoływania w stylu When will we learn? Africa must wake up if we’re ever gonna stand a chance czy nawiązania do historii i przesłania afrykańskich bojowników o wolność takich jak Kwame Nkrumah czy Steve Biko, a Blitz ewidentnie stara się być głosem tych, których głos na co dzień nie dociera do naszych uszu. Nie brakuje też nawiązań do współczesnych wydarzeń w niespokojnym regionie Zachodniej Afryki (jak w cytacie powyżej, pochodzącym z „Epilogue”), a gospodarz pretenduje zarazem do bycia kimś, kto stanie się pomostem między cywilizacją Czarnego Lądu, a resztą świata. Podobnie jak na poprzednich płytach, nie stroni też od zaprezentowania swoich skillsów w języku ojczystym, płynnie przeplatając go z angielskim („Ogya”).
This is for Bridgetown, Kingston, Brooklyn
Of course Akkra city and my people our in Brixton
Już na otwarcie płyty dostajemy track, który przypomina pamiętne „Hello Brooklyn” Jay-Z i Lil’ Wayne’a, - „Hello Africa”, a za chwilę wjeżdża prześwietne „Shine” z linijkami typu Pyramids to projects, still rocking the crown. Na przestrzeni tej płyty ukrytych jest zresztą wiele smaczków, a wyłapywanie ich to naprawdę nie lada frajda – weźmy na przykład moment w „Shine”, kiedy Blitz rzuca klasycznym tekstem a’la Rakim Let the rhythm hit ‘em, na który odpowiadają afrykańskie bębny, a w tyle słyszymy okrzyki przypominające nowojorskie imprezy rapowe z lat 80. – coś pięknego.
They bust shots – another innocent victim
From Jo-burg to Ferguson it’s all the same system
W dalszej części płyty słyszymy też m.in. o przemocy ze strony policji na ulicach USA, do złudzenia przypominającej też chociażby sytuacje w Johannesburgu – a perspektywę tę zawdzięczamy z kolei raperowi z RPA o ksywie Tumi, który pojawia się gościnnie w numerze „Heaven”, prezentując wyśmienite skillsy i gierki słowne. Wśród gości wspierających gospodarza na mikrofonie znaleźli się też raperka Akua Naru, rodak Blitza M.anifest, a także mający korzenie w Sierra Leone, a wychowany w Niemczech wokalista Patrice Bart-Williams. Każdy z gości wnosi tu coś ciekawego, dobrze wpisując się w klimat LP.
Muzycznie „Diasporadical” to swobodna kontynuacja „Afropolitan Dreams” i album utrzymany w klimacie, do którego Blitz zdążył nas przyzwyczaić. Nie znajdziemy tu wiele niespodziewanych „zwrotów akcji” ani zaskakujących eksperymentów muzycznych, a zamiast tego do naszych głośników trafia esencja stylu ghańskiego rapera, zgrabnie jak zawsze balansującego pomiędzy światem korzennego rapu, afrobeatem, funkiem i jazzem. Potężne sekcje dęte czy rytmiczne, funkujące gitary to coś, co znamy już dobrze, ale zarazem brzmienie dla rapu unikalne i coś, którego słucha się z niekłamaną przyjemnością. Blitz natomiast potwierdza swoją klasę oraz warsztat, konsekwentnie idąc obraną ścieżką i reprezentując Czarny Ląd najlepiej jak się da. Mocna szkolna czwórka.