Noize From Dust "Największe ikony muzyki ciągle się kłócą" - wywiad cz.1
Obaj są pasjonatami czarnych płyt, obaj lubią klasyczne brzmienie i obaj mają na imię Sebastian. Mowa o duo producenckim Noize From Dust, których debiutancka „Ultraakustyka” ukazała się w styczniu tego roku. Z wygadanym Siódmym i mniej wygadanym WorstCase'm spotkałem się na początku marca, aby porozmawiać o kłótniach w studio, sensie wydawania płyt producenckich i klasztorze kupującym winyle.
„Ta płyta powstała w Warszawie, na Żoliborzu”
Marcin: Siódmy, jesteś z Wawrzyszewa...
Siódmy: Z Warszawy.
Marcin: No dobra, ale...
Siódmy: Z Bielan. Teraz już z Żoliborza jestem.
Marcin: WorstCase, a ty ze Złoczewa. To odległe miejsca, zatem: jak się poznaliście?
WorstCase: Kilka lat do tyłu, jak jeszcze studiowałem i mieszkałem we Wrocławiu, kupiłem płytę Echinacei i zajarałem się tą płytą, zajebista jest. Akurat wtedy zacząłem myśleć o klepaniu bitów na poważnie.
Marcin: 2010?
Siódmy: 2011. Echinacea wyszła w marcu 2011 roku.
WorstCase: Postanowiłem wziąć się na poważnie za bity i wyhaczyłem Sebka na Facebooku, wymieniliśmy wiadomości, złapaliśmy dobry kontakt...
Siódmy: Poznaliśmy się jak na randka.pl, normalnie. (śmiech)
WorstCase: Wymieniliśmy kilkanaście maili, mieliśmy takie same zajawki muzyczne i stwierdziliśmy, że fajnie by było coś razem zrobić.
Siódmy: I zrobiliśmy.
Marcin: Klasyczna historia.
Siódmy: Bardzo klasyczna, tylko że w klasyce nie było internetu.
Marcin: Jak u was wygląda praca nad bitami?
Siódmy: W sensie... jak wspólnie robimy?
Marcin: Tak, bo raczej nie spotykacie się – tak jak Voskovy – w jednym studiu i klepiecie razem, tylko internetowo?
Siódmy: W jednym studiu razem.
WorstCase: Całą płytę zrobiliśmy razem.
Marcin: Naprawdę?
WorstCase: Tak, ja przyjeżdżałem do Warszawy na weekendy i robiliśmy bity. Także to nie była wymiana, że ja siedziałem u siebie, a Sebek tutaj. Usiedliśmy razem i zrobiliśmy wszystko. To jest w ogóle inna praca.
Siódmy: Jak mamy mniej czasu, to się zdarza, że oddzielnie robimy jakieś rzeczy, ale...
WorstCase: Staramy się jak najwięcej razem.
Siódmy: Cała płyta powstała u mnie w domu, bo mam tam mini-studio. Znaczy wiadomo, że wokale były realizowane gdzieś w normalnym studio, ale tak to wszystko żeśmy robili razem.
Marcin: Jestem zaskoczony, bo jednak to niepopularna metoda w dobie internetu.
Siódmy: A jak robią inni? A Returnersi też oddzielnie?
WorstCase: Oni chyba razem mieszkają.
Siódmy: Voskovy też siedzą w jednym studiu. Jaki jeszcze mamy duet producencki w Polsce?
WorstCase: WhiteHouse też robi razem.
Siódmy: WhiteHouse razem. Kto jeszcze razem? A, jeszcze Beat Sampras to jest duet. Nie wiem, w sumie mnie zaskoczyłeś, że ktoś robi oddzielnie bity.
Marcin: Na przykład Gangrene.
Siódmy: I co, oni oddzielnie zupełnie?
Marcin: Tak mi się właśnie wydaje.
Siódmy: Też zajebista zajawka. Fajna rzecz. W ogóle nie wiedziałem, że coś takiego wychodzi. Ale NNFoF to chyba też razem.
Marcin: Tak, bo są z jednego miasta. Obstawiałem, że w takiej sytuacji jak tutaj...
WorstCase: Wiesz, w domu to jest zupełnie inna praca. Przez neta to...
Siódmy: Przez neta to się kłócisz.
WorstCase: A nie robisz.
Siódmy: Siedzieliśmy razem. Ta płyta powstała w Warszawie, na Żoliborzu, a realizacja była u Szczura. Znaczy skłamałbym, bo część wokali raperzy nagrywali gdzieś tam w swoich miastach, na przykład DwaZera nagrali u Kruga w studiu, z tego, co wiem. Ale cała realizacja, mix i wszystko ogarniane było tutaj. Zdarza nam się czasem pracować internetowo, jak na przykład mamy jakieś zlecenie, a Sebek nie może przyjechać. Ale nam jest łatwiej, bo my razem już zrobiliśmy całą płytę.
Marcin: I już się znacie, jest chemia.
Siódmy: No, więc można napisać „ty weź zrób to, ty weź zrób to i to połączymy”, chociaż...
WorstCase: Ostateczne szlify zawsze razem.
Siódmy: Kurde, w sumie daleko... Ile ty jedziesz? Trzy godziny?
WorstCase: Trzy godziny pociągiem.
Siódmy: A, to nie jest tak źle.
„Największe ikony muzyki ciągle się kłócą”
Marcin: Tylko winyl czy akceptujecie mp3?
Siódmy: Sebek ci powie, że tylko winyl.
WorstCase: Ja mam trochę bardziej ortodoksyjne podejście, chociaż nie powiem, że czasem się nie zdarzy jakichś pojedynczych wrzutów samplować cyfrowo. Ale 95% produkcji to woski.
Siódmy: No zdarza się, ja dużo z kompaktów teraz ciąłem, bo robię taki projekt, który... nie jesteś w stanie mieć wszystkiego na winylu. Ale wiadomo – raczej wosk. I to nie chodzi o jakąś ideologię czy modę, tylko po prostu z wosku...
Marcin: Lepiej brzmi?
Siódmy: Fajnie jest iść do antykwariatu i znaleźć tam coś. U nas na Żoliborzu jest antykwariat pod Merkurym, w takiej budzie. Jakieś książki, stare gazety i tam są zajebiste woski. I to takie, że... uu!
Marcin: Pamiętam, jak czytałem wywiad z Kubsonem, to mówił, że on...
Siódmy: Tylko woski.
Marcin: Tak, ale on część najlepszych sampli znalazł tak, o, przechodząc sobie ulicą i kupując jakiś randomowy wosk za pięć złotych.
Siódmy: Te są najlepsze! Chociaż na naszej płycie zdarzają się sample, które ktoś tam kiedyś wykorzystał, ale my sobie je pocięliśmy inaczej. Ja się z Kubsonem zgadzam. Tak jest najlepiej – idziesz na bazar i wynajdujesz woski, które są... łał. Ale zdarzają się też takie, że przemielisz cały i nic nie ma.
Marcin: Ale to wciąż jest znalezisko.
Siódmy: Teraz więcej jeżdżę do antykwariatów, bo jest cieplej. Latem będę jeździł na stragany. A jeszcze fajnie jest na strychu znaleźć coś.
WorstCase: U jakiejś Pani Janiny. Takie białe kruki są najlepsze, zwłaszcza jeśli nie mają jakichś astronomicznych cen. Możesz sobie wejść na Allegro i wyszukać wszystko, ale jak znajdziesz jakiś rarytas, który generalnie chodzi po dwie-trzy stówy, a wyhaczysz go za pięć złotych czy za dychę, no to stary! To jest jak szóstka w totka.
Siódmy: A ja mam wosk funkowy, który jest warty... z osiem stówek, myślę. Czarny z HiFi ostatnio sprzedał wosk na eBayu czy na Discogs i kupił to jakiś klasztor. Mega. Już nie pamiętam wykonawcy.
Marcin: Może tam ktoś sampluje?
Siódmy: Mnisi i księża to też ludzie.
Marcin: A jak tak siedzicie w studio, to się kłócicie?
Siódmy: W studio nie. Kłócimy się potem.
WorstCase: Jest burza mózgów. Jeśli robisz coś z kimś, to nie ma bata, że wszystko będzie proste, piękne, łatwe i przyjemne.
Siódmy: My teraz jesteśmy pokłóceni.
WorstCase: Czasem coś takiego pomaga, bo masz inne podejście.
Siódmy: Ja nie znam nikogo, kto by się nie kłócił. Największe ikony muzyki się ciągle kłócą. To jest potrzebne, ja tak uważam. Jakbym się nie kłócił, to byśmy chuj zrobili.
Marcin: A w studio w opcji „ten werbel pasuje lepiej”, a drugi mówi „nie no, wypierdalaj, ten będzie...”?
Siódmy: A jest tak, pewnie! To podstawa. Jechałem go za basy na przykład. On robi kozackie basy, mówił mi „inaczej go zagraj”, a ja się wkurwiałem, że na przykład werbel jest nie taki, co trzeba. Ale nigdy się o sample nie kłóciliśmy.
WorstCase: W końcu zawsze dochodziliśmy do kompromisu. Zresztą słychać na płycie, tam nie masz jakiś utartych schematów. Inspirowaliśmy się starą szkołą, ale przerzuciliśmy to na nasze przeżycia, odczucia, na naszą, nie wiem, strefę geograficzną...
Siódmy: Kuz (Marcin Kuśmierczyk z EREM Studio – przyp. MP) mi powiedział, że płyta jest oldschoolowa, a nowoczesna. Znaczy uniwersalna. Mam takie samo zdanie. Mówił też, że w Polsce jak robi się oldschool, to to jest chuj nie oldschool, a nasza płyta faktycznie brzmi oldschoolowo, jak powinna. Ja nie chcę jechać innych producentów, bo nie o to chodzi, tylko mam wrażenie, że robią taki „polski” oldschool. My robiąc Noize From Dust chcieliśmy, żeby to brzmiało naprawdę tak, jak brzmiało w Nowym Jorku. Znajdź mi kogoś, kto powie, że bębny robimy takie, jakie robią inni producenci – o to chodzi. I bas też. Bas nie jest prostą sprawą, z basem miałem problem przez bardzo długi czas. To Sebek mi pomógł lepiej go ogarniać, żeby był melodyczny. W ogóle samo brzmienie basu... Fajnie, gdy jest taki zwajbowany. To chcieliśmy zrobić. Jak wyszedł klip Polskiego Karate, to bardzo dużo ludzi słuchało tego numeru na telefonie, na laptopie. Tak teraz już jest. Mogę ci powiedzieć, że na laptopie ten kawałek brzmi chujowo.
Marcin: No tak, bo tam bas dużo daje. Melodia jest bardzo prosta.
Siódmy: Sampel jest banalny... jest dobry. Nikt go nie może znaleźć! Mam jeszcze lepszą zajawkę – na YouTubie pod intrem wszyscy pytają, skąd jest sampel, a my nie powiemy.
WorstCase: Szukajcie, a znajdziecie.
Siódmy: Padł tam taki komentarz, że „ooo, Prosto nie chce nam odpowiedzieć, skąd jest ten sampel”. No ale stary, kiedyś – przynajmniej za moich czasów – nie było czegoś takiego, że „weź mi podaj ten sampel”. Znajdź go sobie! Jestem strasznie mega pozytywnie zaskoczony, że mamy sample, których ktoś nie może znaleźć.
WorstCase: Ale to nie jest jakoś ciężko...
Siódmy: Znalezienie tego sampla nie jest strasznie skomplikowane. To nie żaden mega unikat, którego nie ma, ale trzeba trochę poszperać. On jest wzięty z czegoś, na czym się wychowałem. Ale na przykład fajnie ktoś wyłapał dźwięk z „Odnaleźć światło”, w którym jest Echinacea. To z Half-Life'a. Z kompaktu z grą wziąłem kawałek sampla, zapętliłem go i mówię „kurwa, sztos”. Są różne metody. A ten, co mają DwaZera – słyszałeś, że jest wykorzystany na Joey Bada$$ie? My byliśmy pierwsi! Dorwałem ten winyl na Świętokrzyskiej w antykwariacie. I ta płyta była, kurwa, droga w chuj.
Marcin: Opłacało się?
Siódmy: Zajebiste sample tam są! To Catalyst, sample z tego mieli Grand Puba, Bahamadia, Organized Konfusion, właśnie Joey Bada$$... To jest kopalnia. Ja właśnie lubię znaleźć takie płyty, że odpalasz winyl...
WorstCase: I nie wiesz, co wycinać, bo jest pełno tego.
Siódmy: Czasami zdarza się, że z jednego albumu można całą płytę zrobić, naprawdę. A czasami zdarza się, że przesłuchasz dziesięć i nic nie znajdziesz, ale później idziesz do innego producenta, który ma inny przelot na muzykę i on mówi „kurwa, stary, jak to żeś stąd nic nie wziął? Tu jest od chuja zajebistych sampli”. Za to lubię muzykę właśnie.
Zdjęcie: Paweł Janasz