2Pac feat. Outlawz "Reincarnation" (Ot Tak #170)
Etyka pracy Tupaca Shakura i ilość pozostawionych przez niego pośmiertnych nagrań jest już równie legendarna, co dorobek za życia. Chociaż dzięki kolejnym wyciekom ich liczba kurczy się każdego roku w dość szybkim tempie, nadal czekamy jeszcze na kilka perełek, których do tej pory nie słyszał nikt oprócz będących w studiu tego dnia, kiedy zostały one nagrane. Rok 2014 obfitował jednak w upublicznieniu kilku rarytasów, wśród których palmę pierwszeństwa zgarnął dla mnie kawałek "Reincarnation".
Pierwsze wzmianki o tym numerze pojawiły się online pod koniec 2006 roku na słynnym forum MrMakaveli.net, które skupiało w sobie największych zapaleńców muzyki Shakura. Rok później na jednym z bootlegów Dantego (najsłynniejszy kolekcjoner wszystkiego co związane z 'Paciem), mogliśmy usłyszeć fragment tego utworu w postaci dźwięku zgranego z kasety VHS, na której zarejestrowana była jego sesja nagraniowa. Na wersję nadającą się do odsłuchania czekaliśmy kolejne 3 lata, aż w końcu wyciekła w paczce z innymi kawałkami jesienią 2010 roku - brakowało w nim jednak kilku elementów, przede wszystkim paru dźwięków w samym bicie.
Finalna, skończona wersja "Reincarnation" po masterze pojawiła się dopiero przy okazji kolejnej rocznicy urodzin Tupaca, 16 czerwca 2014 roku. Jak brzmi w zestawieniu z poprzednimi wyciekami?
Przede wszystkim nareszcie mamy okazję przesłuchać kompletny produkt, takim jak zarejestrował go 'Pac. Ten numer to przykład jak wielką różnicę w odsłuchu robi kilka nieistotnych wydawać by się mogło elementów w produkcji, jak chociażby świetna gitarka - usunięta celowo i świadomie przez bootlegerów z poprzednich wersji, która dodaje kawałkowi niesamowitego klimatu. Producent tego utworu - Darryl Harper, który współpracował z 'Paciem pod koniec życia przy produkcji ostatnich numerów artysty, przeznaczonych na album "Killuminati", wykonał tutaj naprawdę kapitalną robotę tworząc idealne muzyczne tło pod teksty Shakura. Sam bit doskonale wprowadza nas w nastrój zadumy i refleksji, potęgowany z każdą kolejną sekundą coraz bardziej przez kolejne wersy Makaveliego. Jak zawsze brutalnie szczery i niesamowicie otwarty, 'Pac atakuje nas od samego początku niesamowitym ładunkiem emocji i egzystencjalnych rozterek, targających jego umysłem:
"My only fear of death, is reincarnation
I use my last breath, to reach the whole Nation
How can they call me murderer for my spoken words?
This composition be my prophecy I hope it's heard"
Ten utwór to kwintesencja tego za co ludzie wciąż kochają Tupaca i nadal cenią jego muzykę. Chwytające za serce teksty , którymi zawsze umiał dotrzec do słuchaczy, nie bojąc się przy tym przelewac na taśmę swoich najskrytszych myśli ("Surrounded by my closest homies but nobody knows me..."), obaw ("I'll probably be a mystery to many, but a legend to some/I've been a man for many women, but a husband for none"), lęków ("May God forgive me for my crooked ways, I didn't mean it/Knew I'd fall in love with money the first day that I seen it"). Na jego tle zwrotki każdego z członków Outlawz prezentują się nijako, pomimo tego że do żadnej z "szesnastek" nie idzie się specjalnie przyczepić - swoje kwestie wykonali porządnie, ale brak im tej charyzmy i intonacji własnych tekstów którą posiadał Tupac.
Na tym właśnie polegał fenomen 'Paca - kiedy już myślałeś, że wiesz o nim wszystko i znasz jego twórczość na wylot, potrafił napisać taki numer, że kopara znowu opadała do ziemi i przemycić w utworze teksty, których nigdy nie spodziewałeś się usłyszeć...
"Maybe now they can understand, my occupation
It's clear that my only fear of death is reincarnation"
"Reincarnation" to kolejna perełka z jego dorobku, która już dawno powinna się doczekać legalnego wydawnictwa, chociaż patrząc na to jak wydawane były kolejne albumy Tupaca, może lepiej że tak się nie stało... nie chciałbym kiedykolwiek usłyszeć tego kawałka pociętego jak inne - ze zmienionym bitem, obsadą i generalnym odarciem go z resztek autentyczności. Najbardziej żałuję, że 2Pac nie nagrał nigdy tego numeru solo, bo byłby to z pewnością jeden z jego najlepszych utworów ever, chociaż - patrząc jak wielki dorobek po sobie zostawił, nie zdziwi mnie zupełnie jeśli za kilka lat usłyszę i taką wersję. W końcu to jest właśnie piękne w spuściźnie Tupaca Shakura - nigdy nie wiadomo do końca ile tych kawałków tak naprawdę nagrał i jakie z nich wpadną nam w ręce jako następne... R.I.P 2Pac
Tagi:
Odkad uslyszałem ten rare shit jaram sie tym trackiem bez przerwy,świetny vibe,kapitalny podkład
Znałem wersję bez gitarki ale gitarka rzeczywiście idealny dodatek do bitu. W pełni się zgadzam - chciałoby się usłyszeć tu Paca w wersji solo, oj tak... Podobnie jak w przypadku "All About Me" czy "Better Dayz" - solowe wersje jednak zawsze dużo lepsze. Niesamowity klimat.