Diox "7 Minut Po Śmierci" - recenzja
Diox jest w gronie raperów, którzy ostatnimi czasy byli hejtowani w Sieci dosyć mocno i bezkompromisowo. Okej, niektórych może to bawić do rozpuku, inni za to biorą to na "dystans i wyjebanizm", jak i sam artysta, który zaprasza swoich hejterów na spotkanie promocyjne "7 Minut Po Śmierci". Na myśl przychodzi klasyczna rapowa maksyma - "don't hate the player, hate the game", czy też przekładając na nasze "hejtuj grę, a zostaw gracza".
Wracając do materiału, jaki serwuje słuchaczom reprezentant Hifi Bandy, to mówiąc krótko - mam z nim niemały zawrót głowy. Dlaczego? Ponieważ zapowiadane lawirowanie i żonglowanie konwencjami oraz eksperymentowanie z formą niestety nie do końca przekłada się na jakość kolejnego tegorocznego wydawnictwa spod szyldu Prosto Label.
Wad "7 Minut Po Śmierci" jest kilka. Warto je teraz wymienić - wspomniane za dalekie i nie w pełni udane odloty Dioxa, część featów (co przekłada się jednoznacznie na zmarnowany potencjał niektórych bitów) i nierówność materiału. Jestem w stanie zrozumieć fakt, iż artysta chce się rozwijać, poszerzać swoje horyzonty i możliwości na mikrofonie. Patryk również próbuje... czasem jednak tylko tyle. Pierwsze potknięcie, które może zmusić do skipowania utworu, to czwarty numer na krążku - "Oni tego chcą", wyprodukowany przez niezawodnego na "7 Minut Po Śmierci" Sir Micha. A w szczególności druga zwrotka, której po prostu nie potrafię słuchać bez wyraźnego sygnału dezaprobaty w myślach. Dalej mamy fajnie bujający podkład IGM Beats (szacunek za swoiste outro bitu zapożyczone od numeru elbląskiego 834!) do "Kto Jak Nie My", którego Patryk niestety nie do końca udźwignął. Podobne odczucia mam słuchając ostatniego, w moim przekonaniu. nieudanego numeru, znów na bicie Sir Micha - "Polski (t)rap". Mam nieodparte wrażenie, że bit jest skrojony dokładnie pod TDFa i tylko on potrafiłby go okiełznać. Jednakże nie można też stwierdzić, iż Diox nie potrafi rapować. "Żywioły", "Polskie nagrania", czy mocno imprezowy "Jesteś uśmiechnięta" to tylko trzy przykłady numerów, które są na mojej liście zatytułowanej "Udane" na "7 Minut Po Śmierci".
Weźmy pod lupę featuringi. Jest ich spora liczba - Mosad (kilkukrotnie), Pelson, Eldo, Frenchman, Parzel, Małach oraz Chada. I z przykrością należy stwierdzić, iż jedynie Pelson i Eldo stanęli na wysokości zadania i rzucili mocne szesnastki. W moim przekonaniu nieporozumieniem jest kilkukrotny udział Mosada, który męczy uszy swoimi wejściami. Podobną opinię mam na temat Chady i niestety Frenchmana, którego bezbarwny refren w żadnym stopniu nie urozmaicił "Kosmosu", a wręcz przeciwnie. Natomiast o zwrotkach Parzela i Małacha można powiedzieć jedno - średniawka.
Wracając do podkładów, Diox tym razem porzucił ideę nagrania solówki tylko pod bity The Returners (wyprodukowany jest przez tenże duet jedynie kawałek otwierający materiał). Mamy więc całkiem okazałą plejadę producentów - DJ Flip, Sir Mich, Ślimak, Młody G.R.O., Bonez, Szczur, Fabster, ZETENA, Poszwixxx, IGM Beats oraz Cast Away. Najbardziej pozytywne wrażenie w kontekście całego materiału, zrobiło na mnie o dziwo instrumentalne outro "4am Warsaw". Ponadto warto zaznaczyć kapitalny udział Sir Micha - jego bity po prostu robią robotę, którą nie we wszystkich numerach Diox potrafi dokończyć. I znów ten młodzieniaszek - DJ Flip. Gdziekolwiek się nie pojawi ze swoimi produkcjami, szczęka opada do samej ziemi, i także na "7 Minut Po Śmierci" plasuje się w klasyfikacji tuż za naczelnym muzykiem NWJ. Najbardziej od reszty, w moim przekonaniu, odstaje podkład Ślimaka w tracku "Wiemy" i to właśnie jemu przyklejam łatkę najsłabszego bitu na krążku.
Kończąc powyższy wywód pragnę przytoczyć następujący cytat: Ej panie recenzencie co pisze zza monitora, pan pozwoli ze pozwole panu zakomunikować: dawno opuściłem wyścig rapowego getta, i zupełnie nie interesuje mnie pańska recenzja. Myślę osobiście, że nie do końca tak jest, a wracając do "7 Minut Po Śmierci" - mamy do czynienia z krążkiem ze wszechmiar średnim. Żonglerka klimatami nie do końca wyszła Dioxowi na dobre (choć jest kilka numerów, do których na pewno będę często wracał), a biorąc pod uwagę również tylko dwa udane featy i marnotrawstwo potencjału niektórych bitów, nie może nie odbić się to na końcowej ocenie. Ode mnie szkolne 3.