Robak (Inflacja) "Klub Dwadzieścia Kilka" - recenzja
Z kim może kojarzyć się słuchaczom Lublin na rapowej mapie Polski? Po pierwsze - z Rasmentalismem. Po drugie - z Disetem. A po trzecie? I właśnie tutaj zmierzam powoli do sedna sprawy. 7 marca swoją premierę miała solówka gościa, który wspólnie z Szewcem i Brusem, pod szyldem Inflacji, nagrali w 2011 roku krążek, o tym samym tytule. Rok później, jako trio wespół z Disetem i Brusem wypuścił do sieci "Spotkamy Się Na Miejscu EP", które moim skromnym zdaniem przeszło bez należytego echa, a singlowe "Moje Powietrze" długo miałem na rotacji w osobistej playliście. Tym samym dochodzimy chronologicznym biegiem zdarzeń do 2014 roku i do solowego krążka Robaka, bo o nim mowa, pt. "Klub Dwadzieścia Kilka". Zarzucają mi, że kradnę styl. Zarzucam link, ta płyta im ukradnie dni. - nawinął Bartek trzy lata temu na Inflacji w tytułowym numerze. I nie mogę się z tym stwierdzeniem nie zgodzić, jeśli chodzi o jego solówkę. Od chwili, gdy dostałem link z płytą do recenzji, zawładnęła mną maksymalnie. Dlaczego?
Na taki stan rzeczy składa się kilka czynników. Po pierwsze - tematyka krążka. Dla tych słuchaczy, którzy znają Inflację lub "Spotkamy Się Na Miejscu EP", "Klub Dwadzieścia Kilka" będzie rozwiniętą i bardziej dojrzałą płytą od wyżej wymienionych. Rozwiniętą i dojrzalszą dlatego, że znajdziemy na niej zarówno gorzkie wersy, jak i te wpadające w melancholię czy smutek, ale też i takie, które dają pozytywnego kopa do działania w kwestii szeroko pojętej zmiany życia na lepsze. Różnorodność jest słyszalna, choć dwa singlowe numery mogły zwiastować produkcję zgoła odmienną, czyli pozbawioną ogólnego pozytywnego wydźwięku. Wróćmy jednak na chwilę do 2011 roku. Na "Inflacji" pojawił się kawałek pt. "Stać Nas"z gościnnym udziałem Rasa, który traktował o spełnianiu marzeń, wygrywaniu życia, pogoni za snami, jednakże bez silenia się na wszędobylski populizm. W przypadku solówki, podobnych tematycznie numerów jest więcej. Przykład - "Marzenia to wszystko. Kropka" z Disetem na refrenie w moim odczuciu stoi poziom wyżej od "Stać Nas". Znam szlak od zera, po własny cel na szczycie. Na depresję zamiast rąk dawali mi sertralinę. Rozstanie po latach, śmierć, choroba, lęk o życie. Długo odbijałem z dna, może taka cena skrzydeł. I to te wersy stanowią treściową pigułkę "Klubu Dwadzieścia Kilka". Kiedy rozmawiałem z Bartkiem, powiedział mi, że ta płyta jest o jego drodze wyjścia z depresji, spowodowanej różnymi kolejami losu. I to słychać, gdy z jednej strony mamy najszczerszy kawałek na płycie - "Bagaż", a z drugiej strony "Dam Sobie Radę (Pozdro Eis)" na najlepszym, w moim mniemaniu, podkładzie Brusa, pod jaki nawinął lubelski raper. Niektórych może razić monotematyczność materiału, ale z drugiej strony uważam, że jest to zamierzone działanie gospodarza, właśnie przez wzgląd na rozliczenie się z wydarzeniami z życia. Informacja dla uważnych słuchaczy - w jednym z numerów na "High Definition 2: Victoria i Pokój", Diset poświęca niemal całą zwrotkę właśnie Robakowi. Spróbujcie ją odnaleźć i odnieście do treści "Klubu Dwadzieścia Kilka".
Po drugie - bity. DJ Tort, Voskovy, Brus, Nerwus, Brudny Wosk, Szejd, PRM - bity, które wyszły spod ich palców stoją na najwyższym poziomie. Nie wiedziałem w sumie, czego mogłem spodziewać się po produkcjach Szejda i PRM, ale skutecznie rozwiali moje wątpliwości. Ten pierwszy wyprodukował dwa numery - "Wobec Siebie" z gościnnym udziałem Wudoe i "Whiskey I Nikotyna 2", natomiast drugi z nich stworzył singlowy "Bi-Xenon". Podkłady są różnorodne. Mocne stopy, sample, a też gdzieniegdzie elektroniczne naleciałości ani trochę nie sprawiają, że płyta nie brzmi spójnie. Ciężko doszukać się słabego bitu, jak i ciężko wskazać najlepsze, bo od pierwszego do ostatniego taktu są to dopracowane produkcje. Tylko jedna kwestia podczas odsłuchu mnie raziła i muszę ją wypunktować. W ostatnim numerze, na świetnym bicie Torta do "Ethan Hunt" zarejestrowane zostały cuty przez nieznanego dla mnie Adama L. Trudno to nazwać cutami, gdyż brzmi to mega amatorsko i wielokrotnie musiałem powstrzymywać się przed skipowaniem. Szkoda, że Robak nie powierzył dj'skiej roboty chociażby Tortowi. Wykonanie cutów przez Adama L. budzi wątpliwości, ale dobranie ich z konkretnych numerów mogę zaliczyć na plus.
Po trzecie - goście. Mamy ich trzech: Diset, Fat Matthew i W.E.N.A. O Disecie zdążyłem już wspomnieć. Fat Matthew, członek kolektywu Chonabibe ma świetne wyczucie i głos do refrenów. W kawałku "Zmyliły Mnie Sny", jednym słowem, pozamiatał. A W.E.N.A.? Stanął na wysokości zadania i rzucił świetną szesnastkę, którą można zaliczyć do jego najlepszych gościnnych występów - Pozwól im, niech widzą mnie. Znam ich twarze, idąc gdzieś. Mijam pogardę z uśmiechem na ustach, oni dalej winią mnie, za to, że mogę być tu dziś. Co, może mam żyć jak wy? Kurwa, chcą mnie zajebać za mój papier #B.I.G. Bez cienia wątpliwości można uznać, że Robak udźwignął ciężar solowego albumu i brak wielu gości wyszedł materiałowi na plus.
Napiszę wprost - "Klub Dwadzieścia Kilka" jest jak dla mnie świetną płytą. Jako słuchacz rapu mogę przymknąć oko na pewne niedoskonałości i w pełni oddać się słuchaniu jej, co w ostatnim tygodniu czyniłem niemal bez przerwy. Choć nieudane cuty i monotematyczność stanowią łyżkę dziegciu w beczce miodu, więc w kwestii ogólnej oceny, powyższe wady muszę wziąć pod uwagę. Szkolna czwórka z małym plusem wydaje się być adekwatną oceną tego materiału. Trzymam kciuki za dalsze poczynania Robaka na polskiej scenie.