Pióro "Tylko i Aż EP" - recenzja
Kiedy wychodził „Skandal”, Włodi na uczelnię po drodze raczej nie miał. W 2004 roku na „Dobrej Częstotliwości” Praktika Pezet już żałował, że nie wziął się za robienie magisterki. Dziś Pióro nawija, że zapierdala cały tydzień, żeby opłacić uniwersytet. Do rzeczy - powyższe spostrzeżenie ma jedynie na celu zobrazowanie pewnego faktu. Kiedyś słuchaczowi łatwo było utożsamić się z 20-paruletnim Włodkiem, później z 20-paroletnim Pezetem, teraz powinien bez problemu znaleźć wspólny język z 20-paroletnim Piórem, który jest akurat świeżo po wydaniu EP-ki „Tylko i Aż”.
Mniejsza z tym, że fejm się chłopakowi jeszcze nie zgadza. Dla mnie to persona podobnego pokroju co przed laty dwaj wcześniej wymieni koledzy po fachu. Swój człowiek, nie żaden odmieniec - tylko bardziej świadomy wymogów przez życie stawianych. Kiedy mówi ci, że to nie jest tak, że sens powoli traci, po prostu sam na sam musi pogodzić się z tym światem, włącza się lampka: kurwa, mam tak samo. Kiedy twierdzi, że wykorzysta każdą z danych mu szans, żeby polepszyć stan i zachować przy tym twarz, myślisz: ja też, bratku, dam z siebie wszystko. Gdy z kolei nie ukrywa, że dopada go wkurwienie, kiedy przypomina sobie pogrzebane cele, to przypomina ci się, że z podobnych powodów czasem plujesz sobie w brodę.
Wersów takich jak te jest tu więcej, a wszystkie składają się na obraz normalnego zioma, który w miarę możliwości stara się ogarniać – razem z rodziną, przyjaciółmi i ukochaną muzyką. Chociaż akurat poświęcony w całości miłości do muzyki wspominkowy „Przekrój” jest akurat z gatunku tych, przy których trudno dotrwać do końca… Za to singlowe: numer tytułowy i „Słuchaj” oraz „Trochę luzu” czy „Jestem wyczerpany” to utwory z rodzaju tych, przy których końcu zaraz chce się przewinąć znów do początku. O zwykłym życiu zwykłego (nie szarego!) człowieka, o codziennych problemach bez pustego narzekania i o codziennych radościach.
O oprawę muzyczną zadbał Chudini, nie tak dawno chwalony przeze mnie za album „Lifestyle”. Zaskoczenia raczej nie ma – klasyczny truskul-boombap w polskiej wersji. Brzmi to bardzo dobrze, a Pióro – ze swoim dość monotonnym wokalem i akcentem na jedno kopyto – pasuje tu jak ulał. Doczepić można by się było tylko do siermiężnego cięcia wokalnego sampla w „Słuchaj” z niezłym Mielzkym i odbiegającego od oryginału remixu „Słuchaj”. Na szczęście ten kawałek wyprodukowany przez Natza również znalazł się na albumie – jako hidden track.
Niektórzy pewnie powiedzą, że ta płyta nie wnosi nic nowego, że jest wtórna, a w ogóle to tylko trap, no - może jeszcze Kendrick Lamar. Ja uważam, że w czasach, kiedy hip-hop – również w Polsce – idzie szalenie do przodu, staje się coraz bardziej profesjonalny, a Pezet nagrywa „Radio Pezet”, nie „Muzykę Poważną” – materiały takie jak „Tylko i Aż” są cholernie potrzebne. Bo w tym, że Pezet poszedł w takim, a nie innym kierunku, nie ma nic złego. Nie ma nic złego, ale, kurwa mać, ja chcę czasem posłuchać czegoś bardziej przyziemnego. Czegoś, z czym mogę się utożsamić. Za tę EP-kę mocna czwórka i czekam na Miejski Dystrykt.