Ghostface Killah "Twelve Reasons to Die - Brown Tape" - recenzja
Daniel jakiś czas temu recenzował dla Was „Twelve Reasons to Die”, na którym swoje siły łączą Ghostface Killah i Adrian Younge. Ci którzy kupili tę płytę przez Soul Temple, w prezencie dostawali, oprócz jednego zeszytu komiksu, kasetę o tytule „Brown Tape”. Remix tape Apollo Browna, dodaje wokalom Ghostface'a zupełnie innej energii. Ostatnio materiał został też oficjalnie wydany jako oddzielna pozycja na CD. Czy interpretacja producenta z Michigan to lepsze dzieło od pierwowzoru?
Zanim odpowiem na to pytanie, wtrącę trochę swoich przemyśleń o GFK’u. Dla mnie osobiście jest to jeden z najlepszych zawodników w historii. Raper, który ma w swoim dorobku, chyba najrówniejszą dyskografię ze wszystkich, którzy kiedykolwiek chwycili za mikrofon. No bo wskażcie mi proszę krążek Dennisa, który jest naprawdę słaby. Nie ma. Przed Ghostfacem chylę czoło, bo jest to raper, który udowadnia, że pomimo długiego stażu, cały czas potrafi zainteresować słuchacza. Pokazały to m.in. „Apollo Kids” z 2010, czy tegoroczna historia o mafijnym półświatku.
Pomysłodawcą fabuły opowiedzianej przez GFK’a jest sam Adrian. Wyjątkową rzeczą, niespotykaną wręcz (poprawcie mnie jeśli się mylę), jest ukazanie tej historii na kartach komiksu. Był on dodawany do preorderowych wysyłek. Bardzo dobra kreska. Pomysł na fabułę jest na maxa ciekawy. Jest więc czarnoskóry Tony Starks, który zaszedł wysoko w szeregach włoskiej mafii (co jest swego rodzaju Sci-fi, bo w rzeczywistości nigdy tak by się nie stało), który najpierw uniezależnia się od "rodziny", a później zostaje zabity przez Dona mafii DeLucas. Po śmierci staje się on składnikiem 12 winyli wytłoczonych przez jego mordercę. Starks wraca jako Ghostface Killah i mści się na swoich mordercach. Historia pomimo swojego klimatu filmów klasy C, jest poprowadzona ciekawie i nie nuży. Zresztą to jest Ghost, jeden z najlepszych storytellerów wszechczasów, ale nie tylko główna rola jest warta uwagi. Drugi plan z takimi MC's jak U-God, Masta Killa, Inspectah Deck czy Killa Sin również zasługuje na pochwały. RZA jako narrator całej opowieści dodaje kolorytu płycie, odpowiednio napędzając fabułę.
Pierwotna wersja muzycznie czerpała garściami z klimatów spaghetti westernów, czy choćby Kill Billa. Apollo Brown nie próbował naśladować tej atmosfery, definiując płytę na nowo - mamy tu masę sampli i szum vinyli. Ostatecznie wyszło to w stylu kryminałów z lat 70. Tylko Kojaka wypatrywać z jego nieodłącznym lizakiem. Ten klimat szczególnie odczuwalny jest w zamykającym „The Sure Shot parts 1&2”. Apollo wczuł się idealnie w historię opowiadaną przez Ghosta i stworzył 11 kozackich bitów. Podoba mi się to, że nie próbuje konkurować z Ghostfacem o to kto jest tu ważniejszy. Bity więc nie są nachalnie przeładowane i przekombinowane. Mają być tłem muzycznym do opowieści rapera, a nie odwracać od niego uwagę. W odróżnieniu od Adriana Younge'a, Apollo Brown nie stworzył instrumentala, który zamykałby płytę. Mamy tu więc tylko i wyłącznie utwory z nawijką reprezentanta Wu-Tangu.
„Ghostface Kilah No one could get iller” jak rzekł dawno temu ODB. Tak już chyba zostanie do końca, bo nikt w Wu-Tangu nie miał tak równej kariery i tylu wspaniałych płyt co "Buźka". GFK wraz Apollem (i wcześniej z Adrianem) udowodnili, że płyta oparta na patentach z lat 90-tych wciąż może brzmieć świeżo i ciekawie. Gdybym miał wybierać między dwoma wersjami, wybrałbym oryginalną, ale różnica poziomu naprawdę nie jest wielka. Gdybym miał ją ocenić dostałaby 5, więc „Brown Tape” otrzyma 5-. To jednak nie koniec przygody z Tonym Starksem, bo w okresie sierpniowo-wrześniowym ma pojawić się kontynuacja "Supreme Clientele", a w okolicach Halloween w końcu ma się ukazać wspólna płyta z MF Doomem. Jest więc na co czekać.