Action Bronson & Harry Fraud - "Saaab Stories" - recenzja
Gdybyście spytali mnie o to, którym z tegorocznych Freshmenów XXl jaram się najbardziej, bez wahania wskazałbym na Action Bronsona. Z wyglądu gruby, obleśny rudzielec z okazałym zarostem – na majku bestia o BARDZO niewyparzonym jęzorze i głosie do złudzenia przypominającym Ghostface’a. Od wydania w 2011 roku pierwszego mikstejpu „Bon Appetit… Bitch!!!”, Bam Bam zdaje się pracować bez ustanku, co rusz wydając nowe materiały pełne mięsistego, tłustego, wędzonego w dymie z najlepszego Cohiba Behike rapu, doprawionego tuzinami bad bitches, kilogramami gangsterki i tonami fuckin-throw-up-on-the-floor-shit klimatu. Wydane niedawno "Saaab Stories" to kolejny (i ostatni już niestety) materiał, jaki Don Producci nagrał w kolaboracji z jednym producentem – tym razem, po m.in. Statiku Selektah i Alchemiście wybór padł na zyskującego coraz większy rozgłos Harry’ego Frauda.
I ta decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę. Fraud wyprodukował siedem rewelacyjnych, różnorodnych sztosów, do których Action wpasował się doskonale. Już na samym początku wchodzi energiczny, bujający, klimatyczny podkład do „72 Virgins” ze świetnymi gitarami. Dla fanów bardziej leniwych, cloudrapowych brzmień mamy następny track – lewitujący w oparach palonego zielska „Triple Backflip”… Zaraz jednak potem Fraud funduje nam powrót na ziemię i ciężki, uliczny „No Time”, z dudniącymi werblami i pulsującym basem Podobnie, choć lżej brzmi „Seven Series Triplets”, dodatkowo wzbogacone charakterystycznym samplem, brzmiącym jak ze starego westernu z muzyką Morricone. I znów zmiana – „The Rockers”, to nowoczesne, elektroniczne brzmienia („The Rockers” brzmi nieco jak bit Blue Sky Black Death z okresu „Noir”). „Strictly 4 My Jeeps” to BANGER najwyższej jakości, stworzony do wożenia się lowriderami, bujający wszystkim i wszystkimi w zasięgu co najmniej kilku parseków.
Najciekawszym kawałkiem na płycie jest „The Alligator”. Po trapowym, elektronicznym bicie następuje zmiana w połowie i wejście cichego, hipnotycznego bitu, z elektronicznymi, nieco orientalnymi wtrętami, gitarą i uderzeniami perkusji.
Co więc zaprezentował Bronsolino, otrzymawszy od Frauda tak grube jointy? Ano to, w czym jest najlepszy, a więc teksty o obrzydliwym bogactwie, gangsterce, kobietach, kosmicznie drogich furach, kobietach, władzy, o jakiej nikomu się nie śniło, kobietach, najlepszym towarze, no i o kobietach. Nie zabrakło też oczywiście przeróżnych kulinarnych odniesień, z których Bam Bam słynie – choćby „the joint rolled like a croissant/Mad butter, gold or brown". Mamy tu więc typowo Bronsolinowy zestaw – z całymi tego błogosławieństwami i przekleństwami. Z jednej strony, niesamowicie zabawne jest słuchać, jak Bronson wychodzi z nowymi pomysłami groteskowo przerysowanych porównań i opisów swej ogólnej zajebistości (When I step up in the party, yes, I’m letting my nuts hang/Tryna fuck a groupie bitch right on the hood of a Mustang), z drugiej strony – słyszeliśmy to już nieraz, więc zawiedziony będzie ten, kto oczekiwał jakichś nowalijek u Dona Producciego. Nie oznacza to, że nie potrafi on zawędrować w inne rejony – wspomniana druga część „The Alligator” to nadspodziewanie mroczna i ciężka opowieść o seksie Bronsona z córką pastora (!) i jej nędznym losie…
Występy gościnne na „Saaab Stories” są w porządku, ale nic poza tym. Kuzyn Bronsona, Big Body Bes, wpada na „72 Virgins” z wykrzyczanymi opisami tak karykaturalnymi, że nie sposób się nie śmiać. Wiz Khalifa wchodzi pewnie i płynie energicznie w „The Rockers”, ale jego rymy to kolejna standardowa nawijka z ziołem w roli głównej. Tak samo standardowe, i przez to rozczarowujące są zwrotki Prodigy’ego i Raekwona w „Seven Series Triplets”. Nie są one katastrofalne, ale obu MC stać na wiele więcej.
Ogółem „Saaab Stories” wypada więcej niż dobrze. Fantastyczna La musica de Harry Fraud, połączona z typową stylówą Bronsona dały efekt wręcz bardzo dobry. Epka ta nie zawojuje list przebojów, nie ma co się oszukiwać, ale warto ją przesłuchać choć raz, szczególnie, jeśli nie znasz Bronsona – „Saaab Stories” to całkiem niezły punkt startu do poznania jego dyskografii. Ode mnie 4.