Justin Timberlake "The 20/20 Experience" - recenzja

kategorie: Pop, R&B, Recenzje, Soul
dodano: 2013-03-24 18:00 przez: Mateusz Natali (komentarze: 17)

Jak w roku 2013 wydać album, który będzie brzmiał niedzisiejszo, niemedialnie, daleko od trendów i standardów, nasuwał będzie skojarzenia z czasami, gdy muzyka stawiała na detale a nie przytłaczającą klubowość; album, przepełniony aranżacyjnymi smaczkami, na którym 7 z 10 numerów trwać będzie ponad 7 minut a mimo tego skupić na sobie uwagę branży i największych mediów z całego świata? Recepta jest jedna - musisz powracać po siedmiu latach ciszy i nazywać się Justin Timberlake.

Oczekiwania wobec powrotu JT były ogromne, a on kolejny raz pokazał klasę, udowadniając, że jeśli chodzi o dzisiejszy pop naprawdę ciężko się z nim równać. Piszę "pop" z uwagi na odzew i siłę rażenia, choć "The 20/20 Experience" do tego, co rozumiemy dziś pod hasłem "pop" jest daleko i to bardzo. Porównując do tego, co dzieje się obecnie - dużo bliżej mu do Miguela niż Ne-Yo czy Ushera, nie mówiąc już o przytłaczającej radiowej papce, Miley Cyrusach i innych braciach Jonas. Zamiast tego dostajemy rozbudowane kompozycje z masą przejść, zmian i aranżacyjnych smaczków. Dostajemy utwory trwające tyle, że szefowie radiostacji będą rwać sobie włosy z głowy, co z tym faktem począć. Dostajemy w końcu utwory, w których przewijają się wpływy wieloletniego rozwoju czarnej muzyki, od soulu, poprzez jazz i swing, na r&b kończąc, od bardziej melodyjnych, po leniwe, rozciągające się i kołyszące, a zarazem utwory, które nic wspólnego nie mają z brzmieniem proponowanym przez Guettę, Flo-Ridę czy inne będące na topie gwiazdy. Mamy za to Timbalanda, który schował się bardziej z boku, nie słychać go za mikrofonem, ale ewidentnie czuć tu jego rękę, szczególnie jeśli chodzi o ułożenie bębnów czy kombinacje z przejściami w poszczególnych numerach. Na szczęście tego Timbo z okresu świetnych mainstreamowych produkcji a nie prób rapowych i zbijania fejmu na prężeniu muskułów przy pop-gwiazdach.

Przyzwyczaiłem się już, że spory procent naszych czytelników zamiast przeczytać co oznacza nazwa Popkiller ubolewa przy newsach o powrocie Timberlake'a, że "piszemy o popie zamiast go zabijać", a tymczasem - o ironio - album ten jest wręcz definicją "popkillerowania", i to zarówno jeżeli chodzi o filtrowanie dobrej muzyki od radiowej papki jak i mitycznego "zabijania popu". Zabijania wtórnego, miałkiego popu na zasadzie konia trojańskiego. Justin doskonale zdawał sobie sprawę, że czego by nie nagrał to uwagę skupi i poszedł w zupełnie inną stronę niż na "Futuresex/Lovesounds", dodatkowo udowadniając ciągły artystyczny rozwój. Poprzednik był piekielnie świeżą i przebojową mieszanką wpływów z różnych gatunków, od electro-funku po blues, prezentującą na ich bazie coś zupełnie nowego i dając nam pakiet numerów, z których praktycznie każdy mógłby być singlem. Na "The 20/20 Experience" oczywistych singli i hitów, skalibrowanych tak, by dopasować się do medialnych wymogów nie ma. Mamy za to ośmiominutowe "Mirrors" i retro-soulowe "Suit & Tie", które w pierwszym wrażeniu zawodziło - w końcu gdzie temu do hitów pokroju "My Love". Słuchając całego albumu łapiemy dopiero, że tak właśnie miało być. To spójna zamknięta całość, dojrzała artystyczna wizja i świetna alternatywa dla tego, co media proponują nam w roku 2013.

Czy to jeszcze soul, r&b czy już pop? Fuck it, to po prostu porcja świetnej muzyki ponad szufladkami, barierami i zamkniętymi głowami odbiorców, starających się wszystko skategoryzować i w oparciu o to zwartościować. Może to nie materiał na miarę wybornego "Futuresex/Lovesounds", ale i tak powrót w wielkim stylu, pokazującym, że i - niech będzie - pop wciąż może być wymagający dla słuchacza i stawiający artyzm ponad trendy. Piątka i jedno z ważniejszych wydawnictw 2013 roku.

Justin Timberlake - Mirrors

yachoo86
Dzisiaj przesłuchałam tej płyty po raz pierwszy i zakochałam się. Dopracowana w każdym detalu. Każda nuta, dźwięk jest tam gdzie być powinien i brzmi wybornie. Jaka to cudna odmiana po radiowej techno-papce, którą jesteśmy zasypywani. Początkowo też miałam mieszane odczucia stosunku do "Suite & Tie" ale w otoczeniu pozostałych numerów jest świetne. Nie zgadzam się tylko z jednym zdaniem w recenzji: dla mnie ta płyta dorównała, jak nie przerosła świetne "Futuresex/Lovesounds". Klasa!
Gluch
Niesamowicie się cieszę, że zrecenzowaliście ten krążek a nie zamykacie się tylko na rap. Płytka rozpierdol, propsy
Gluch
Niesamowicie się cieszę, że zrecenzowaliście ten krążek a nie zamykacie się tylko na rap. Płytka rozpierdol, propsy
Timbalake
Justin Timberlake solo jest bardziej "popkillerowy" niż niejedna łajza, której klipy, kawałki, etc. pojawiają się na tej stronie, tak więc hejterzy - do roboty !!!
_Jacek
True :)
XWD
Ogólnie beka z serwisu, popkiller promuje pop
Crisoo
Czytałeś recenzje?? Czy tylko wszedłeś żeby napisać kretyński komentarz kompletnie nie odnoszący się do artykułu zamieszczonego wyżej?? Gratuluje...
robinson
Jebac tego chłopaczka z N'Sync
Cytuje Was
"Masz dosyć muzycznej papki z TV? Popkiller wyeliminuje wszystkie szumy i pozwoli skupić się na tym, co w muzyce naprawdę wartościowe. Zaserwujemy Ci najlepsze piosenki, teledyski, recenzje płyt i newsy z branży hip-hopowej. Wykonawcy ze świata hip-hopu opowiedzą w wywiadach o swoich planach na koncerty i festiwale hip-hopowe. Na Popkillerze znajdziesz to wszystko, my piszemy konkretnie o muzyce."
Justin spoko
Justin Timberlake dobre rnb soul robi od zawsze go propsowałem przecież justin ma więcej z hip hopem rapem wspólnego niż wielu takich co nie powino tutaj być w n sync justin pare kawałków było ok ale jak byli na nich raperzy gościnnie
sda
aj pierdolicie, lepiej, żeby coś było niż nic. tylko narzekacie - jak się nie podoba to sobie własną prawilną stronę otwórzcie, terez to nie problem :)
d-lee
Jedna z najważniejszych płyt tego roku,zgadzam się z recenzją.
iza
aranżacyjnie to jest majstersztyk, a 'dont hold the wall' przywołuje najlepsze produkcje timbalanda dla missy
bb king
frank sinatra to z niego nie bedzie
jazera
Ignoranci muzyczni !

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>