budden słaby? koleżko chyba nie wiesz co mówisz. Obok Royca dwójka najlepszych
Slaughterhouse "Welcome To: Our House" - recenzja
Mamy rok 2012, rap gra idzie coraz bardziej na tak zwaną "masówkę", najlepiej sprzedaje się to, co niekoniecznie jest najlepsze. W mainstreamie mamy pełno wymysłów, które nigdy nie powinny pojawić się na takim szczeblu. I choć sam słucham w zdecydowanej przewadze mainstreamu i w podziemie zaglądam bardzo rzadko to od mniej więcej roku 2009 bardzo liczyłem, że szersze grono doceni grono czterech mc's, którzy swoimi umiejętności znacznie przewyższają wielu kolegów po fachu.
Trzy lata temu wydali debiut, który szczerze mówiąc nie zachwycił mnie w całości. Nie było to jeszcze to "coś". Tak, więc - czy jest szansa by super grupa składająca się z zawodników po trzydziestym roku życia zadziwiła jeszcze mainstream? Zadanie trudne, a pomóc w tym miał sam Eminem.
Bo to, że Joe Budden, Crooked I, Joell Ortiz oraz Royce Da 5'9" umiejętności mają, nie ulega wątpliwości. Udowadniają to przecież niemal na każdym nagraniu, w którym występują, zawsze znajdziecie u nich linijki wysokich lotów, wielbiciele bitewnych mc's z ogromem punchy nie mogą być zawiedzeni słuchając tej czwórki. Trzeba jednak zadać pytanie - jaki cel mieli Rzeźnicy przed wydaniem tego albumu? Czy faktycznie, pozostać tą "brudną" grupą, która ma swoich wiernych fanów, czy może jednak spróbować (po raz ostatni chyba) zaskoczyć większą ilość odbiorców? Po kilkukrotnym odsłuchu krążka ciężko jest jednoznacznie stwierdzić. Czuć w tym albumie ingerencję "obecnego" Eminema, płyta w moim mniemaniu jest troszkę "za grzeczna" jak na Slaughterhouse. Nie ma w niej tego pazura, tak jak było to na debiucie. Produkcyjnie płyta wpada w moim mniemaniu również gorzej niż debiut. Nie wiem czym to jest spowodowane, ale wyróżnia się tylko AraabMuzik z jego "Hammer Dance". Nawet jeśli lubię Alexa Da Kida nie mogę powiedzieć, by jego bity na kawałki robione na ten sam patent (bit + Skylar Grey na refrenie) były jakieś wybitne. Tak, myślę że warstwa produkcyjna to nie jest coś, czym mogę się zachwycać w czasie odsłuchu tej płyty.
Sama sprawa "Rzeźników". Cenię sobie każdego z osoba niemal tak samo, zawsze lubiłem posłuchać solowych "wynalazków" czy to Royce'a, czy to Buddena, czy Crooked I'a, czy nawet Joell Ortiza. Znam ludzi, którzy zachwycają się nad umiejętnościami Royce'a, znam również takich którzy nie potrafią nadziwić się nad rapowym warsztatem Joe Buddena. Nie słyszę jednak zachwytów nad Joellem Ortizem, czy Crookedem. Sam Ortiz to dla mnie bardzo jasna postać tej płyty, duże zaskoczenie, bo zawsze wydawało mi się że jest w cieniu swoich trzech mimo wszystko bardziej popularnych kolegów. Zapodał nam niezliczoną ilość linijek, których można słuchać z wielką przyjemnością. Postarał się do tego stopnia, że to on może być największym wygranym po premierze tej płyty. Crooked to zawodnik, który potrzebuje solówki jak mało który raper. W grupie potrafi nagrać kilka kawałków, które są na świetnym poziomie, jednak czy to zaspokaja jego ambicje? Wydaje mi się, że nie, chłop powinien już dawno zaatakować z solowym materiałem.
Royce Da 5'9"? Jest w równej formie od mniej więcej dwóch lat, wypluwa takie wersy, że naprawdę ciężko stwierdzić, czy kiedykolwiek skończy. W roku ubiegłym dał nam solówkę oraz płytę z Eminemem, na której w moim mniemaniu zjadł Slim Shady'ego. Teraz przyszedł czas na płytę z Slaugherhouse i wychodzi nam to samo, te cwaniactwo i niezwykle inteligentne punche.
Zapytacie - gdzie Joe Budden? Spokojnie i na ocenę tego pana przyszedł czas. Budden to raper specyficzny, chyba najlepszy "emo raper" jeśli pod uwagę weźmiemy technikę pisania tekstów. Raper z Jersey City lubuje się w bardziej przytłaczających wersach, zresztą jego wokal jak i flow idealnie do tego pasują. Może to jest głównym aspektem, przez który uznałem że to właśnie Budden wypadł na płycie najsłabiej. Owszem, ma przebłyski geniuszu, jednak jest tego zdecydowanie zbyt mało by mógł być oceniony na równi z resztą ekipy.
Całościowo Slaugherhouse wypada więc ponad przeciętną, ba można spokojnie stwierdzić, że jako raperzy sprostali wyzwaniu, dali słuchaczowi to czego oczekiwał. Inna sprawa to produkcja, jak i target w jaki celowali. Wydając "My Life" wydaje mi się, że jednak chcieli zrobić większe "kokosy" na tej płycie. 52 tysiące egzemplarzy w pierwszym tygodniu to nie jest porywający wynik. Wydaje mi się, że tak już też zostanie. Mimo niebanalnych umiejętności Slaugherhouse nigdy nie będzie mainstreamowym potentatem. Obawiałem się, że "Welcome To: Our House" może być podobnym błędem co "Radioactive" Yelawolfa, na szczęście tak nie jest, bo Slaughterhouse nadal robią "rzeźnię", nawet jeśli nie słychać tego tak mocno jak na debiutanckim krążku w 2009 roku. Myślę, że ten album to mimo wszystko czołówka tego roku, nawet jeśli produkcyjnie "leży". Całe szczęście, że bit to coś, co jednemu może pasować, innemu niekoniecznie, więc pewnie będą i tacy, którzy nie znajdą na tej płycie słabych momentów. Ode mnie czwóreczka i wielki plus dla Joella Ortiza. Czekam aż chłop wyda coś solowo (do ciebie również to kieruję Crooked!).
Trzy lata temu wydali debiut, który szczerze mówiąc nie zachwycił mnie w całości. Nie było to jeszcze to "coś". Tak, więc - czy jest szansa by super grupa składająca się z zawodników po trzydziestym roku życia zadziwiła jeszcze mainstream? Zadanie trudne, a pomóc w tym miał sam Eminem.
Bo to, że Joe Budden, Crooked I, Joell Ortiz oraz Royce Da 5'9" umiejętności mają, nie ulega wątpliwości. Udowadniają to przecież niemal na każdym nagraniu, w którym występują, zawsze znajdziecie u nich linijki wysokich lotów, wielbiciele bitewnych mc's z ogromem punchy nie mogą być zawiedzeni słuchając tej czwórki. Trzeba jednak zadać pytanie - jaki cel mieli Rzeźnicy przed wydaniem tego albumu? Czy faktycznie, pozostać tą "brudną" grupą, która ma swoich wiernych fanów, czy może jednak spróbować (po raz ostatni chyba) zaskoczyć większą ilość odbiorców? Po kilkukrotnym odsłuchu krążka ciężko jest jednoznacznie stwierdzić. Czuć w tym albumie ingerencję "obecnego" Eminema, płyta w moim mniemaniu jest troszkę "za grzeczna" jak na Slaughterhouse. Nie ma w niej tego pazura, tak jak było to na debiucie. Produkcyjnie płyta wpada w moim mniemaniu również gorzej niż debiut. Nie wiem czym to jest spowodowane, ale wyróżnia się tylko AraabMuzik z jego "Hammer Dance". Nawet jeśli lubię Alexa Da Kida nie mogę powiedzieć, by jego bity na kawałki robione na ten sam patent (bit + Skylar Grey na refrenie) były jakieś wybitne. Tak, myślę że warstwa produkcyjna to nie jest coś, czym mogę się zachwycać w czasie odsłuchu tej płyty.
Sama sprawa "Rzeźników". Cenię sobie każdego z osoba niemal tak samo, zawsze lubiłem posłuchać solowych "wynalazków" czy to Royce'a, czy to Buddena, czy Crooked I'a, czy nawet Joell Ortiza. Znam ludzi, którzy zachwycają się nad umiejętnościami Royce'a, znam również takich którzy nie potrafią nadziwić się nad rapowym warsztatem Joe Buddena. Nie słyszę jednak zachwytów nad Joellem Ortizem, czy Crookedem. Sam Ortiz to dla mnie bardzo jasna postać tej płyty, duże zaskoczenie, bo zawsze wydawało mi się że jest w cieniu swoich trzech mimo wszystko bardziej popularnych kolegów. Zapodał nam niezliczoną ilość linijek, których można słuchać z wielką przyjemnością. Postarał się do tego stopnia, że to on może być największym wygranym po premierze tej płyty. Crooked to zawodnik, który potrzebuje solówki jak mało który raper. W grupie potrafi nagrać kilka kawałków, które są na świetnym poziomie, jednak czy to zaspokaja jego ambicje? Wydaje mi się, że nie, chłop powinien już dawno zaatakować z solowym materiałem.
Royce Da 5'9"? Jest w równej formie od mniej więcej dwóch lat, wypluwa takie wersy, że naprawdę ciężko stwierdzić, czy kiedykolwiek skończy. W roku ubiegłym dał nam solówkę oraz płytę z Eminemem, na której w moim mniemaniu zjadł Slim Shady'ego. Teraz przyszedł czas na płytę z Slaugherhouse i wychodzi nam to samo, te cwaniactwo i niezwykle inteligentne punche.
Zapytacie - gdzie Joe Budden? Spokojnie i na ocenę tego pana przyszedł czas. Budden to raper specyficzny, chyba najlepszy "emo raper" jeśli pod uwagę weźmiemy technikę pisania tekstów. Raper z Jersey City lubuje się w bardziej przytłaczających wersach, zresztą jego wokal jak i flow idealnie do tego pasują. Może to jest głównym aspektem, przez który uznałem że to właśnie Budden wypadł na płycie najsłabiej. Owszem, ma przebłyski geniuszu, jednak jest tego zdecydowanie zbyt mało by mógł być oceniony na równi z resztą ekipy.
Całościowo Slaugherhouse wypada więc ponad przeciętną, ba można spokojnie stwierdzić, że jako raperzy sprostali wyzwaniu, dali słuchaczowi to czego oczekiwał. Inna sprawa to produkcja, jak i target w jaki celowali. Wydając "My Life" wydaje mi się, że jednak chcieli zrobić większe "kokosy" na tej płycie. 52 tysiące egzemplarzy w pierwszym tygodniu to nie jest porywający wynik. Wydaje mi się, że tak już też zostanie. Mimo niebanalnych umiejętności Slaugherhouse nigdy nie będzie mainstreamowym potentatem. Obawiałem się, że "Welcome To: Our House" może być podobnym błędem co "Radioactive" Yelawolfa, na szczęście tak nie jest, bo Slaughterhouse nadal robią "rzeźnię", nawet jeśli nie słychać tego tak mocno jak na debiutanckim krążku w 2009 roku. Myślę, że ten album to mimo wszystko czołówka tego roku, nawet jeśli produkcyjnie "leży". Całe szczęście, że bit to coś, co jednemu może pasować, innemu niekoniecznie, więc pewnie będą i tacy, którzy nie znajdą na tej płycie słabych momentów. Ode mnie czwóreczka i wielki plus dla Joella Ortiza. Czekam aż chłop wyda coś solowo (do ciebie również to kieruję Crooked!).
Tagi:
przyznam że dla mnie budden był fajny na pierwszej płycie. może źle się wyraziłem. umiem przyznać się do błędu. on marnie wypada na tle pozostałych członków zespołu. którzy są umówmy się ponad przeciętność. może na solówkach joe jest ok, on dla mnie poprostu jest ok ale bez opsrywki i tyle. to moje zdanie. W sumie powiem wam że jak patrze tu że go bronicie. to myśle sobie może mi poprostu się on nie podoba i skoro ma tylu fanów to slaughtersi jednak mają wyrównany poziom. Czyli to co mnie razi nie musi razić innych. Wychodzi na + dla zespołu. Płytę odsłuchałem dziś. Wywaliłbym kilka refrenów damskich (radiowych, typowa zagrywka marketingowa slim'a). Wystarczył by singiel z cee-lo na singiel który i tak ma dośc popowy refren. Lubie ten numer,taki do radia. Zwrotki na całej płycie są MEGA !!!! Troche myli mi się głos Crookeda z Royce'a, podobny mają ale to siła wyższa. Ogólnie płyta na która miło mnie zaskoczyła.
wg mnie to em zjadl royce na BME
Po wsłuchaniu się w tą płytę nasuwa się pytanie czy oni muszą nagrywać dla Shady?
muzycznapakamera.blogspot.com
niestety podbijam komentarz Wackona ;(...
Niby szału związanego ze sprzedażą nie ma, ale zadebiutowali na billboardzie na 2 miejscu co na pewno jest dobrym wynikiem. Płytka naprawdę dobra, tylko tak jak napisałeś, można czepiać się produkcji. Ale i tak duży + dla rzeźników.
Ale wy jesteście żałośni: Pezet dostał 4- a to tylko 4. Gdyby Slaughterhouse byli z Polski dostaliby pewnie 5+, ta płyta przy płycie Pezeta to majstersztyk.
mogłoby go jak dla mnie wogóle tam nie być. Gość zaniża poziom tej grupy, gdzie pozostali trzej członkowie poprostu miażdżą. Jednak wiecznie będą nie docenieni. Oddzielnie nie dali rady się wybić i połączenie sił tego nie zmieniło :( to jest jakiś paradoks
szkoda,bo crookedowi od lat się należy sukces komercyjny. gość miał wydać solo w death raw jeszcze za czasów 2paca.
nie wiem, czy jesteś ogarnięty w temacie ale joe budden to tak zajebisty zawodnik, że ani bez niego ani bez pozostalej 3 nie wyobrazam sobie SH. pis jou
Zapraszam do lektury recenzji Radio Pezet na http://muzycznapakamera.blogspot.com/
Łukasz Rawski - "Wydaje mi się, że nie, chłop powinien już dawno zaatakować z solowym materiałem."
Zaatakował w tym roku, płyta nazywa się "Psalm 82:v6" i pisaliście o niej na popkilerze.
O czym w ogóle jest gadka? O jakim sukcesie komercyjnym? Goście na swój sposób odnieśli sukces komercyjny. Czy w waszym mniemaniu sukces komercyjny to jest taki by być na topie jak Pitbull, który co tydzień nagrywa nowe "hity" i ma od kilku lat nieprzerwaną rotację w radiu? Po chuj to Slaughterhouse? Oni mają już szacunek amerykańskiej rap sceny, ten album był nagrany w takim stylu aby więcej ludzi zaciekawiło się ich twórczośćią, ale nie przesadzajmy: po co im słuchacze którzy na plejliście mają obok siebie 2Paca, Lady Gagę i Madonnę?
Mnie nie podchodzi ich styl nie wiem czemu, niby dobrzy są, ale cóż czasem tak jest nawet z najlepszymi kozakami sceny
#soulseven
psalm to mixtape, cnie?
Tak, Psalm to mixtape.
Mówienie, że Budden w chuj zaniża poziom, to jakaś kpina chyba...
4- to max. na co te cd zasługuje
Ode mnie ocena -5. Zajebista płyta.
a tak nie do tematu wie ktos cos o nowym krazku Ema?
Ja sie nimi wogóle nie jaram, i uwaząm że Emienm moglby przygarnac pod swoje skrzydła dużo lepsze osoby niż Slaughterhouse
jak się nie zna angielskiego to jak możesz się jarać tym składem debilu? Chuj tam, na youtube Paluch (czyt. człowiek który ma kilka słów w swoim słowniki i jednostajne flow) czy BonusRPK dostaje za klip w którym pierdoli wciąż te same bzdury 1000 łapek w góre i 11 w dół od polskich słuchaczy to o czym my tu mówimy i o jakim guście, ja pierdole, rapu w Polsce słuchają coraz bardziej tępi ludzie