Macias podczas poniedziałkowej Rap 20 Radia Eska zapowiedział premierę rozszerzonej wersji swojego krążka, pierwsze daty swojej solowej trasy...
Pora dorosnąć - felieton
"W kółko o biedzie, jaraniu i policji" "To jakiś bełkot a nie muzyka" "Debile dla debili". Skąd my to znamy? Każdy z nas, spotkał się zapewne z sytuacją, w której hip-hop stawał się obiektem drwin i ataków ludzi o odmiennych poglądach, mających jako główny oręż zarzut o monotematyczność i infantylność tekstów. Atakujący starali się za wszelką cenę dowieść, że rap jest jedynie socjologiczną ciekawostką i materiałem dla niespełnionego reżysera telenowel, ukrywającego się pod płaszczem reportera. W tym tekście, nie ma sensu rzecz jasna, wysuwać oczywistych kontrargumentów, ponieważ większość z nas zdołała je powtórzyć w swoim życiu, różnym osobom kilkanaście razy. Pragnę natomiast poruszyć kwestię braku dojrzałości hip-hopu w Polsce.
Wyobraźmy sobie sytuację, kiedy stajemy przed kolejnym adwersarzem naszej kultury, który z lubością używa sobie na niej ile wlezie. Spokojnie czekamy aż skończy swój wywód i będziemy mogli po raz kolejny przystąpić do kontrataku. Dobrze wiemy co mu powiedzieć, ponieważ już wiele razy musieliśmy tłumaczyć ludziom na czym naprawdę polega hip-hop. I kiedy z wyrazem politowania wyobrażamy sobie, że za moment retorycznie rozłożymy naszego przeciwnika na łopatki, że niczym Keanu Reeves w "Adwokacie diabła", odbijemy każdy argument, nagle w naszej głowie zapala się czerwona lampka...
Oczami wyobraźni widzimy komentarze w stylu "gówno obesrane" "beka z wieprza" czy "chujowe, nie słuchałem". Widzimy grafiki, przedstawiające głowy raperów, nieudolnie przyczepione do sylwetek bohaterów kreskówek. Przypominamy sobie filmiki, na których Eldo freestyluje pod "Stayin' Alive", czy tych, gdzie podpity kloszard atakuje raperów, przy akompaniamencie chichotów operatora. I w tym momencie coś w nas pęka. Zdajemy sobie sprawę, że sami siebie nie możemy oszukać i powoli dochodzi do nas smutna prawda. Tak, naszej kulturze brakuje powagi.
Czy nie chcielibyśmy by rap był kiedyś wymieniany w jednym rzędzie z poważnymi gatunkami muzycznymi? By zapisał się w historii muzyki jako coś więcej niż szczekanie kilku małolatów? Pewnie tak i pewnie do tej pory wielu wydawało się, że w tej kwestii wszystko zależy tylko od artystów. Tymczasem jednak prawda jest nieco inna. O ile sama scena wciąż się w Polsce rozwija, o tyle cała reszta, cała otoczka pikuje z zawrotną prędkością. Jeszcze raz użyjmy wyobraźni i pomyślmy, co musi czuć dziennikarz telewizyjny, który przygotowuje się do poprowadzenia programu z udziałem raperów. Co on sobie o nas pomyśli, kiedy wejdzie na stronę poświęconą tematyce hip-hopu i zobaczy wyżej wymienione zjawiska? Jak będzie wyglądał obraz naszej kultury w jego głowie, kiedy zapozna się on z poziomem dyskusji, prowadzonej pod dowolnym wątkiem na portalu hiphopowym? Rzetelność dziennikarzy to osobna kwestia i temat na inne rozważania. Zastanówmy się jednak, czy płyta "Nołt tu", zespół "Tu For Sewen" oraz pytanie, jak Magik tłumaczył swoje samobójstwo, nie ma swojej, wspólnej genezy w fakcie, iż ludzie spoza środowiska nie traktują nas poważnie? Świat pędzi i nie każdy ma czas, żeby w sposób wyczerpujący przyjrzeć się danemu zjawisku. Dziennikarze nie zadadzą sobie trudu, by poznać przekrój sceny i wyciągnąć płyty, przedstawiające wysoką wartość merytoryczną. Większość z nich będzie się starała pobieżnie liznąć temat i w tej czynności dojdą do błędnego wniosku, że to jakaś kretyńska subkultura, której w ogóle nie warto poświęcać uwagi. Przygotowanie się do wywiadu z raperem, oznaczą oni w swojej głowie jako rzecz całkowicie zbędną, przypuszczając, że program przyciągnie jedynie niewyrobioną publiczność. A i pewnie sam twórca, okaże się człowiekiem o inteligencji równej jego odbiorcom, nie mającym nic ciekawego do powiedzenia.
W ten sposób hodowane są kłamliwe stereotypy na temat hip-hopu. Jedni "inteligenci" poganiani przez drugich "inteligentów", spłycają naszą kulturę do poziomu programu Ewy Drzyzgi. Pora jednak byśmy przestali im w tym pomagać. Istnieje powiedzenie, że jeśli chcesz coś zmienić, zacznij to robić od siebie. Parafrazując wypowiedź Mesa w jednym z wywiadów, sądzę, że każdy kto wchodzi na idiotyczne strony z przerobionymi zdjęciami raperów, czy wdając się w rozmowy, których poziom zażenowałby nawet największego prostaka spod sklepu monopolowego, tworzy w ten sposób obraz tej kultury. Nie tylko raperzy są jej wizytówką. Reprezentuje ją każdy z nas. Nikt nie wymaga by nagle wszyscy zaczęli sobie nadskakiwać a każda płyta z miejsca spotykała się z gorącym przyjęciem, jednak uważanie się za fana hip-hopu i jednoczesne negowanie wszystkiego i wszystkich w obrębie tej kultury, wydaje się co najmniej dziwne. Nie mam rzecz jasna złudzeń, że w tym momencie wszyscy hejterzy z miejsca porzucą swoje ciepłe pielesze i zajmą się czynnościami nieco bardziej skomplikowanymi, niż napisanie jednozdaniowej recenzji typu: "chujowe nie słuchałem" Ten tekst w żaden sposób do nich nie trafi i pozostaje tylko wierzyć, że dorosną i sami zrozumieją, że istnieją rzeczy dające więcej satysfakcji, niż to czym się aktualnie zajmują. Są jednak osoby, a przynajmniej ja chciałbym wierzyć, że tak jest, które tylko na moment się zagubiły i ten tekst sprawi, że przez kilka minut zastanowią się czy na pewno dają swojej kulturze to, czego ona potrzebuje.
Na zakończenie warto odpowiedzieć sobie na pytanie, czy nie chcielibyśmy aby nasza muzyka była doceniana i traktowana tak, jak na to zasługuje? Czy nie chcielibyśmy zobaczyć w telewizji ulubionego artysty, wypowiadającego się na poważne tematy w towarzystwie autorytetów z innych dziedzin? Czy nie chcielibyśmy, żeby liczba ciekawych artykułów i publikacji na temat hip-hopu wzrosła? Jeśli tak, to do dzieła. Zamiast pisania kolejnego obraźliwego komentarza lub biernej obserwacji, lepiej zastanowić się, jak pomóc naszej kulturze, nawet "jeśli nie jesteś raperem, nie brudzisz rąk sprejem, kiepsko tańczysz i nigdy nie byłeś didżejem". A zatem, jak rapował Ostry, chwila na refleksję.
ps. fotomontaż pochodzi ze strony bekazrapsow.com
Wyobraźmy sobie sytuację, kiedy stajemy przed kolejnym adwersarzem naszej kultury, który z lubością używa sobie na niej ile wlezie. Spokojnie czekamy aż skończy swój wywód i będziemy mogli po raz kolejny przystąpić do kontrataku. Dobrze wiemy co mu powiedzieć, ponieważ już wiele razy musieliśmy tłumaczyć ludziom na czym naprawdę polega hip-hop. I kiedy z wyrazem politowania wyobrażamy sobie, że za moment retorycznie rozłożymy naszego przeciwnika na łopatki, że niczym Keanu Reeves w "Adwokacie diabła", odbijemy każdy argument, nagle w naszej głowie zapala się czerwona lampka...
Oczami wyobraźni widzimy komentarze w stylu "gówno obesrane" "beka z wieprza" czy "chujowe, nie słuchałem". Widzimy grafiki, przedstawiające głowy raperów, nieudolnie przyczepione do sylwetek bohaterów kreskówek. Przypominamy sobie filmiki, na których Eldo freestyluje pod "Stayin' Alive", czy tych, gdzie podpity kloszard atakuje raperów, przy akompaniamencie chichotów operatora. I w tym momencie coś w nas pęka. Zdajemy sobie sprawę, że sami siebie nie możemy oszukać i powoli dochodzi do nas smutna prawda. Tak, naszej kulturze brakuje powagi.
Czy nie chcielibyśmy by rap był kiedyś wymieniany w jednym rzędzie z poważnymi gatunkami muzycznymi? By zapisał się w historii muzyki jako coś więcej niż szczekanie kilku małolatów? Pewnie tak i pewnie do tej pory wielu wydawało się, że w tej kwestii wszystko zależy tylko od artystów. Tymczasem jednak prawda jest nieco inna. O ile sama scena wciąż się w Polsce rozwija, o tyle cała reszta, cała otoczka pikuje z zawrotną prędkością. Jeszcze raz użyjmy wyobraźni i pomyślmy, co musi czuć dziennikarz telewizyjny, który przygotowuje się do poprowadzenia programu z udziałem raperów. Co on sobie o nas pomyśli, kiedy wejdzie na stronę poświęconą tematyce hip-hopu i zobaczy wyżej wymienione zjawiska? Jak będzie wyglądał obraz naszej kultury w jego głowie, kiedy zapozna się on z poziomem dyskusji, prowadzonej pod dowolnym wątkiem na portalu hiphopowym? Rzetelność dziennikarzy to osobna kwestia i temat na inne rozważania. Zastanówmy się jednak, czy płyta "Nołt tu", zespół "Tu For Sewen" oraz pytanie, jak Magik tłumaczył swoje samobójstwo, nie ma swojej, wspólnej genezy w fakcie, iż ludzie spoza środowiska nie traktują nas poważnie? Świat pędzi i nie każdy ma czas, żeby w sposób wyczerpujący przyjrzeć się danemu zjawisku. Dziennikarze nie zadadzą sobie trudu, by poznać przekrój sceny i wyciągnąć płyty, przedstawiające wysoką wartość merytoryczną. Większość z nich będzie się starała pobieżnie liznąć temat i w tej czynności dojdą do błędnego wniosku, że to jakaś kretyńska subkultura, której w ogóle nie warto poświęcać uwagi. Przygotowanie się do wywiadu z raperem, oznaczą oni w swojej głowie jako rzecz całkowicie zbędną, przypuszczając, że program przyciągnie jedynie niewyrobioną publiczność. A i pewnie sam twórca, okaże się człowiekiem o inteligencji równej jego odbiorcom, nie mającym nic ciekawego do powiedzenia.
W ten sposób hodowane są kłamliwe stereotypy na temat hip-hopu. Jedni "inteligenci" poganiani przez drugich "inteligentów", spłycają naszą kulturę do poziomu programu Ewy Drzyzgi. Pora jednak byśmy przestali im w tym pomagać. Istnieje powiedzenie, że jeśli chcesz coś zmienić, zacznij to robić od siebie. Parafrazując wypowiedź Mesa w jednym z wywiadów, sądzę, że każdy kto wchodzi na idiotyczne strony z przerobionymi zdjęciami raperów, czy wdając się w rozmowy, których poziom zażenowałby nawet największego prostaka spod sklepu monopolowego, tworzy w ten sposób obraz tej kultury. Nie tylko raperzy są jej wizytówką. Reprezentuje ją każdy z nas. Nikt nie wymaga by nagle wszyscy zaczęli sobie nadskakiwać a każda płyta z miejsca spotykała się z gorącym przyjęciem, jednak uważanie się za fana hip-hopu i jednoczesne negowanie wszystkiego i wszystkich w obrębie tej kultury, wydaje się co najmniej dziwne. Nie mam rzecz jasna złudzeń, że w tym momencie wszyscy hejterzy z miejsca porzucą swoje ciepłe pielesze i zajmą się czynnościami nieco bardziej skomplikowanymi, niż napisanie jednozdaniowej recenzji typu: "chujowe nie słuchałem" Ten tekst w żaden sposób do nich nie trafi i pozostaje tylko wierzyć, że dorosną i sami zrozumieją, że istnieją rzeczy dające więcej satysfakcji, niż to czym się aktualnie zajmują. Są jednak osoby, a przynajmniej ja chciałbym wierzyć, że tak jest, które tylko na moment się zagubiły i ten tekst sprawi, że przez kilka minut zastanowią się czy na pewno dają swojej kulturze to, czego ona potrzebuje.
Na zakończenie warto odpowiedzieć sobie na pytanie, czy nie chcielibyśmy aby nasza muzyka była doceniana i traktowana tak, jak na to zasługuje? Czy nie chcielibyśmy zobaczyć w telewizji ulubionego artysty, wypowiadającego się na poważne tematy w towarzystwie autorytetów z innych dziedzin? Czy nie chcielibyśmy, żeby liczba ciekawych artykułów i publikacji na temat hip-hopu wzrosła? Jeśli tak, to do dzieła. Zamiast pisania kolejnego obraźliwego komentarza lub biernej obserwacji, lepiej zastanowić się, jak pomóc naszej kulturze, nawet "jeśli nie jesteś raperem, nie brudzisz rąk sprejem, kiepsko tańczysz i nigdy nie byłeś didżejem". A zatem, jak rapował Ostry, chwila na refleksję.
ps. fotomontaż pochodzi ze strony bekazrapsow.com
Strony