Przygotujcie się na Hollywood Smile: X-Perience! Żabson z okazji 10-lecia kariery oraz premiery nowej płyty rusza w wyjątkową trasę. Nie będą to...
Jeżozwierz podsumowuje rok 2011
W serdecznym poważaniu rap spod znaku "elo, joł, aha, aha". Od AirMax'ów i bazarowych bujańców z dala. Rakostwory odpalane raz po raz. Kurtka moro, kaptur na łbie, slang barwny jak targowisko na Banacha. Niestrudzony komentator, warszawiak z krwi i kości. Ej, Jeżozwierz, powiedz nam, czego najchętniej słuchałeś w zeszłym roku!
Joł, Świnie!
Moje podsumowanie dla niektórych pewnie okaże się dość kontrowersyjne czy coś. Zbyt mocno kocham lata 90-te, żeby być z rapem od Amerykańców na bieżąco, sprawdzam naprawdę nieliczne nowe pozycje. Polskich rapsów również słucham niewiele, gdyż jest go zwyczajnie za dużo i po prostu mi się nie chce... Chociaż nie. Nie słucham wyłącznie rapu, a wychodzi wiele wartościowych płyt z innych gatunków, totez efekty są takie, a nie inne. Póki co łapcie materiały rapowskie AD 2011, które naprawdę ostro przykatowałem. Kolejność przypadkowa.
USA
Vast Aire "OX 2010 A Street Odyssey"
Raper z Cannibal Ox, a więc zespołu, który swoją pierwszą płytą "Cold Vein" - jak na moje - zrobił potężną rewolucję. To bodajże trzeci studyjny materiał Vast Aire'a. Nadal kroczy swoją ścieżką, nadal nie jest królem flow, nadal nie pisze fifnastokrotnych rymów, ale wiele jego linijek zwyczajnie zapada w pamięć. Ma facet styl.
Raekwon "Shaolin vs. Wu-Tang"
Z aktywnych członków Wu-Tangu chyba najmniej komercyjny, co w moich ustach brzmi jak największy komplement. Najlepszy technicznie członek Orzełków ma centralnie wyjebane na trendy i potrafił zachować klasyczny klimat Wu. Prawie wszystkie kawałki na tej płycie są znakomite. "Butter Knives" napierdalało na repeat'cie do porzygania.
Random Axe "Random Axe"
Czekałem na tę płytę jak niektórzy czekają na powtórne przybycie Jezusa. Wpływ na to miał oczywiście mój MC numero uno - Sean Price. Zawodu nie było - tym bardziej, że Guilty i Black Milk nie odstają od mistrza. Potężne rapowe kombo plus świetne beaty. Kozacki singiel i klip pilotujący krążek, czyli "The Hex", a później najlepszy rapowy amerykański teledysk zeszłego roku - "Chewbacca". Mocna pozycja.
Wu-Tang Clan "Legendary Weapons"
Składanka, którą przykatowałem z racji tego, iż, obok Boot Camp, jest to mój ulubiony kolektyw. Jak dobrze kojarzę, są to luźne numery z featuringami, które leżały sobie w szufladach. Życzyłbym wszystkim takich szuflad.
Ponadto wyróżniam bootleg, który przesłuchałem wiele, wiele razy, czyli: Sean Price/J-Love "Grown Man Rap". Składak, na którym zebrano gościnne występy Price'a oraz masę pojedynczych numerów, które ma w zwyczaju wypuszczać. Panie Sean, nagraj pan nową solówkę, no.
Rozczarowałem się natomiast wspólną płytą Paza i Billa oraz nowym Jedi Mind Trciks. Nie są to złe płyty, Paz to forteca, Bill to samo, ale odejście od JMT Stoupe'a i przygarnięcie z powrotem Jus Allaha nie wyszło na dobre. Jest kilka konkretnych petard na obu albumach, ale całościowo nijak się nie bronią - właśnie ze względu na bity.
Polska
Hurragun "Hurrap"
Wspaniały powrót do klasyki, trzech niespiętych MCs na mosiężnych boombapowych produkcjach. Naprawdę tej płyty chce się słuchać again and again. W jaki sposób został osiągnięty ten brud, pozostaje dla mnie zagadką. Nie jest to rap do machania ręką zgięta w łokciu, powoduje raczej chęć poobijania się w młynie wraz ze współodbiorcami.
Sokół i Marysia Starosta "Czysta Brudna Prawda"
Najlepsza polska mainstreamowa płyta zeszłego roku i basta. Jak nie mogłem słuchać TPWC, tak tutaj również podszedłem z rezerwą i naprawdę miło się zaskoczyłem. Sokół bezbłędnie współgra ze swoją partnerką, album jest wyprodukowany na poziomie absolutnie światowym (chociaż ja się przecież nie znam w sumie...). Wojtek udowodnił, że nadal jest jednym z lepszych polskich tekściarzy. Kawałek "Kilka pytań" to numer, którego mu cholernie zazdroszczę. Sam chciałbym go napisać.
Konstruktor "Wichry Wojny"
Nie wiem, czy którykolwiek z czytaczy tego podsumowania przesłuchał ten materiał. Staroszkolny rap militarny członka Układu Warszawskiego, który twardo kroczy drogą obraną jeszcze na "Rekonstrukcji". Przeciętnego słuchacza pewnie odrzuci rap i produkcja na jedno kopyto plus naprawdę surowy klimat, ale, kurwa, w tym naprawdę jest COŚ. Który polski rapier nagra Wam numer z perspektywy Małego Chłopca i Grubego, czyli bomb zrzuconych na Hiroszimę i Nagasaki...? Przy okazji, płytę wydano własnym sumptem i to wydano bardzo ciekawie. Czuć w tym wszystkim miłość do rapu.
Więcej płyt z Polski nie wymienię, bo nie osłuchałem się wystarczająco. Na szybko mogę jeszcze wyróżnić braci Waglewskich za "Zwierzę bez nogi" (polskie Beastie Boys), Jaśka MBH (bo dobrze lepi i nie brnie w uliczny kanon) oraz Hadesa i Galusa (za dobry rap i konkretne bity).
Strony