Od jakiegoś czasu krąży opinia, że jazz w rapowych bitach w naszym kraju został wyeksploatowany do granic możliwości, w związku z czym kolejne projekty o niego oparte są z góry skazane na niepowodzenie i wtórność. Z tym przekonaniem postanowił powalczyć klasyczny duet MC/Producent, czyli połączone siły Joterpe i Nowika. Czy osiągnęli swój cel? Częściowo tak.
Artyści postanowili promować swoje przedsięwzięcie kilkoma kawałkami, z których na największą uwagę zasługuje "Jazzuj". Nie zapomnieli
jednak o tym, że mimo wszystko projekt jest dość niszowy, stąd też tylko
100 sztuk fizycznych kopii (w internecie album można odnaleźć m.in. na
SoundCloud). W oczy rzuca się digipack z ciekawą poligrafią autorstwa
Ghosta. Dzięki niej fani czarnych brzmień będą mieli okazję odświeżyć
sobie kilkanaście pozycji swojej ulubionej muzyki.
Rzadko zdarza się, by tytuł krążka tak trafnie określał warstwę tekstową
i nawijkę rapera, którego mamy okazję usłyszeć. Joterpe poczynił spory
progres od swojego ostatniego LP, jeśli chodzi o warsztat, ale pośród
jazzowych kompozycji rozmyły mu się koncepty na poszczególne utwory. Z
tego powodu koniec końców wpada w szufladkę o nazwie "letnio,
chillująco", a ma zadatki na to, by "powalczyć" o coś większego. Na tę
chwilę jednak postawił całkowicie na pozytywny vibe, racząc słuchaczy
spokojnym tonem oraz luźnym przewijaniem kolejnych zwrotek, co bardzo
służy klimatowi płyty. Wspierający go na majku Rowi (w "Stan
Nieważkości") i Arbak ("Wódka jazzu") także wpisują się w koncept w
postaci odprężającej jazzowej wędrówki i nie starają się wybijać przed szereg, by zostawić w tyle gospodarza dzięki - nie daj boże - nadmiernej
energii.
Jeśli miałbym polecić jedną rzecz dowolnemu słuchaczowi, to byłoby nią
wsłuchanie się z zamkniętymi oczami w to, co stworzył Nowik. Każda z
jego dwunastu kompozycji przywodzi na myśl wewnętrzny spokój i piękne
widoki ze słonecznego tarasu gdzieś w wyśnionym przez nas miejscu. Nie
uświadczymy tu wartkich bitów (oprócz "Na tych bitach"), co zostanie
nam to wynagrodzone mocnymi bębnami i niepowtarzalnym klimatem, którego
nie powstydziłby się zapewne Praktik, gdyby produkował jeszcze w obrębie
rapu. Warto wspomnieć też słowem o remixach, które popełnili Me?How? i
Dymit. O ile o dyspozycję tego pierwszego można było być spokojnym, o
tyle drugi pozostawał do samego końca zagadką. Zwycięzca konkursu
nie wypadł ostatecznie bardzo blado przy bardziej doświadczonych
kolegach, ale to remix byłego bitmejkera Jimsona jest ciekawszy.
Autorzy "Spokojnie... To Tylko Jazz" podali, wydawałoby się, oczywistą
receptę na to, by kolejny czerpiący z jazzu album nie okazał się
totalnym niewypałem - trzeba się solidnie przyłożyć do brzmienia i
doprawić je przyzwoitym, wajbowym rapowaniem. Mając to na względzie, ode
mnie album dostaje trójkę z plusem.