Grabiszczy podsumowuje rok 2010

dodano: 2011-02-05 16:00 przez: Mateusz Natali (komentarze: 10)
Ostatni naczelny "Ślizgu" podsumował już dla was dekadę, jednak paradoksalnie na przygotowanie zestawienia najlepszych płyt roku potrzebował dużo więcej czasu. Dlaczego?

Bo Grabiszczy to postać, która sprawdza więcej nowych albumów niż niejedno zaangażowane muzycznie forum a kupuje ich więcej niż wielu zdoła przesłuchać... Dlatego też do ostatniej minuty stycznia nadrabiał zaległości, by w poczuciu dobrze spełnionego zadania dostarczyć wam swoją wyselekcjonowaną w pocie czoła ulubioną czterdziestkę... Możecie więc rzucić na nią okiem przed oddaniem ostatnich głosów w plebiscycie na amerykańską płytę roku.

1. Big Boi - Sir Lucious Left Foot. The Son Of Chico Dusty
Płyta, która dostarczyła mi najwięcej frajdy w tym roku. Nie zliczę, ile razy jej słuchałem dla czystej chęci pobujania głową. Big Boi to klasa od zawsze. Wiadomo, że jest przede wszystkim entertainerem i to wychodzi mu znakomicie. Muzycznie ten krążek kontynuacja tego, co słyszeliśmy na "Speakerboxxx", więc trafia znakomicie w moje gusta i powinien trafiać w twoje, chłopczyku i dziewczynko. I pomyśleć, że pierwsze przesłuchanie w tramwaju wywołało u mnie niedosyt. Człowiek to głupi czasem jest.

2. The Roots - How I Got Over
Jeśli jest wykonawca, który nigdy mnie nie zawiódł, to są nim właśnie weterani z Filadelfii. A skoro zeszłoroczny krążek jest ich najlepszym od czasów "The Tipping Point", to nie mógł wylądować zbyt daleko od szczytu mojej listy. Tym razem panowie powędrowali tu w stronę folku, tam w stronę elektroniki, ale rdzeniem wciąż jest ich esencjonalne, bezbłędnie dopracowane brzmienie żywego hip-hopu i coraz lepszy z biegiem lat rap Black Thoughta. Dziewiąta studyjna płyta i wciąż żadnych oznak stagnacji. Niesamowite.

3. Brotha Lynch Hung - Dinner And A Movie
A tu niespodzianka. Przede wszystkim dla mnie samego. Gdzie mi tam bowiem do jakichś horrorcore'ów? Tymczasem okazuje się po raz kolejny, że dobry materiał obroni się sam. Wiem, produkcja mogłaby w niektórych momentach być lepsza, ale kiedy słucham snutych przez BLH jego znakomitą stylówką opowieści, to jestem gotowy przymknąć oko na te - nieliczne dodam - niedociągnięcia. I jeszcze te mrożące niekiedy krew w żyłach skity. Napisałbym "mniam", ale w kontekście tego krążka to dosyć dwuznaczne...

4. Kno - Death Is Silent
Producent Cunninlynguists jest mistrzem w wyszukiwaniu rzewnych, sentymentalnych, nostalgicznych sampli, które jakimś cudem w ostatecznym efekcie umykają kiczowi, będąc trzonem jedynych w swoim rodzaju nastrojowych kompozycji. A mój emo-pierwiastek duszy aż się skręca z radości, kiedy może je usłyszeć. Raperem Kno jest przeciętnym, ale chapeau bas za pomysł na album i umiejętne go poprowadzenie. Nie skrzywiłem się ani razu podczas jego zwrotek, klimatu nie psują, znakomicie wpasowują się w koncept. I wystarczy.

5. Kanye West - My Beautiful Dark Twisted Fantasy
Daleki jestem od dołączenia do chóru zachwyconych tym krążkiem recenzentów, którzy dają mu maksymalne oceny, uważając za przełom w muzyce rozrywkowej. Say what? Jaki przełom!? Toż to nie jest nawet topowe osiągnięcie w karierze samego Westa. Dlaczego zatem jest u mnie tak wysoko? Bo to cholerny Kanye, który zawsze staje na wysokości zadania (ekhm, umówmy się, że nie było czegoś takiego jak "808's"...). Gdyby nie kilka niepotrzebnych dłużyzn, byłbym jeszcze większym fanem.

6. Kid Cudi - Man On The Moon II. The Legend Of Mr. Rager
Artysta z Cleveland jest jedyny w swoim rodzaju. Rapuje tak sobie, wokalistą jest przeciętnym, ale kiedy łączy te swoje uroczo naiwne mruczanda z łagodnie przewiniętymi zwrotkami, to nie jestem w stanie się temu konglomeratowi oprzeć. Muzycznie rzadko trafi się tak klimatyczny krążek. Emile Haynie i spółka zasługują na 5 z plusem. Uwiera mnie jedynie "Erase Me" i fakt, że akurat tym odstającym od reszty numerem płyta jest promowana, ale jestem rycersko w stanie to znieść.

7. Celph Titled & Buckwild - Nineteen Ninety Now
Podróż w czasie, prawdziwy rarytas dla miłośników złotej ery i piękna lekcja esencjonalnego hip-hopowego brzmienia dla tych, którzy są za młodzi, by te lata pamiętać. Członek D.I.T.C. nagrał użyte tu bity w połowie lat 90. Można zżymać się na to, że nie zdecydował się na współpracę z bardziej prominentnym emce, ale jak się nie ma, co się lubi... Tym bardziej, że Celph Titled, człowiek-punchline, naprawdę dał tu radę. Jego mocny głos po prostu świetnie brzmi na potężnych bębnach Buckwilda.

8. Stat Quo - Statlanta
Długo trzeba było czekać na ten album. Kiedy wreszcie wyszedł w 7 lat po planowanej premierze, to mało kto zwrócił na niego uwagę. I takim pięknym sposobem mamy dowód, jak Eminem i Dr. Dre spieprzyli całkiem nieźle zapowiadającą się karierę swojego byłego podopiecznego. Bowiem płyta, która ostatecznie ujrzała światło dzienne, to świetny materiał, który przy dobrej promocji mógłby nieźle zamieszać na listach przebojów. Sprawdźcie chociaż "Penthouse Condo", jeśli mi nie ufacie.

9. Lewis Parker & John Robinson - International Summers
Zwycięzca w kategorii na najbardziej klasyczny album hip-hopowy roku. I wcale nie dzięki kasecie z instrumentalami dodawanej do winyla. SP 1200 w rękach brytyjskiego producenta i mikrofon w dłoni charakterystycznego rapera z New Jersey wystarczyły, by stworzyć materiał, który równie jest równie daleko od komercyjnych standardów dzisiejszego hip-hopu jak od nudnych truskulowych pierdów. Tempo, dynamika, moc, ciekawe pomysły na numery, czego chcieć więcej?

10. Devin The Dude - Gotta Be Me
Kiedy zobaczyłem, że krążek ten wydany jest przez Real Talk, z góry go skreśliłem, bo to label, który kojarzy mi się z wydawaniem odrzutów i to nie zawsze za zgodą wykonawcy. Błąd. Okazuje się, że to znakomity materiał. Spójny, równy, bez wycieczek w muzyczne rejony, w których Devin nie czuje się najlepiej, ale w które niestety przez ostatnie kilka lat co rusz się zapuszczał. Brzmieniowo nawiązuje do początków jego kariery, co wyszło oczywiście na plus. A tekstowo? No, dupy i jaranie, a co miało być innego?

Do kolejności pozostałych płyt nie jestem przesadnie przywiązany. To właściwie taka ściągawka z tego, co dobre i bardzo dobre, spośród dziesiątków płyt, które udało mi się przesłuchać. Zakładam pokornie, że również w tej części płyt, której nie zdążyłem lub nie miałem okazji przesłuchać (albo o których w ogóle nie słyszałem) znajdują się perełki.Wystarczy bowiem dobrze poszukać.

11. Zion I - Atomic Clock
12. Rakaa - Crown Of Thorns
13. Curren$y - Pilot Talk II
14. Ghostface Killah - Apollo Kids
15. Eternia & MoSS - At Last
16. Ty - Special Kind Of Fool
17. Big K.R.I.T. - K.R.I.T. Wuz Here
18. The Left - Gas Mask
19. B.o.B. - The Adventures Of Bobby Ray
20. Strong Arm Steady - In Search Of Stoney Jackson
21. Marco Polo & Ruste Juxx - The Exxecution
22. El Da Sensei & The Returners - GT2: Nu World
23. Black Milk - Album Of The Year
24. Slum Village - Villa Manifesto
25. Damu The Fudgemunk - How It Should Sound
26. Nocando - Jimmy The Lock
27. Black C - 70's Baby
28. Gangrene - Gutter Water
29. Nas & Damian Marley - Distant Relatives
30. Nappy Roots - The Pursuit Of Nappyness
31. Reflection Eternal - Revolutions Per Minute
32. Wiz Khalifa - Kush & Orange Juice
33. Curren$y - Pilot Talk
34. John Regan - Sorry I'm Late
35. Canibus - C Of Tranquility
36. Kero One - Kinetic World
37. Lil' Wayne - I Am Not A Human Being
38. Debaser - Peerless
39. Skyzoo & Illmind - Live From The Tape Deck
40. Statik Selektah - 100 Proof. The Hangover

Anonim
nawet nie wspomniał o Eminemie, i dobrze ;f
Anonim
Topka bardzo podobna do mojej ;) cieszę się z wysokiego miejsca dla Brothy, album jest świetny, ja tam nie widzę większych wad!
kapujśniak
(w wiekszosci) mejstrimowa zupka z okolo trzydziestu kilku warzyw.
Anonim
Lista bardzo zbieżna z moją choć faktycznie, dodałbym tu płytę Eminema. No ale to nie moje zestawienie. Tak czy inaczej propsy.
Anonim
To nie Grabiszczy na zdjęciu, on jest kotem.
borewicz
jest lewis parker jestem usatysfakcjonowany, że ktoś od nim pamięta. daleko do Masquerades and Silhouettes ale i tak jest świetnie jak zawsze.
Anonim
właściwie to podsumowanie mi bardzo pasuje, mogę się pochwalić, że znam właściwie wszystkie płyty wymienione przez GRB. Z pierwszą dziesiątką zgadzam się w conajmniej 6 pozycjach. Dodałbym kilak pozycji poza pierwszą 10, ale nie w tym rzecz. Kurwa, żarty żartami - wiem, że wielu hejtowało Eminema za dobór beatów, za Rihannę i przesadnie radio-friendly single. Rozumiem wszytsko, ale "Recovery", pod samym tylko względem tekstów (pomijam emocje/koncepty/nienajgorsze wcale beaty, choć sam narzekałem przed kupnem) rozpieprza coanjmniej 20 płyt z tego podsumowania. Naprawdę, odbieram to jako przesadną alternatywność ze strony Grabiaszczego (mam na myśli hmmm... jakąś przekorę w stusunku do jarającego się Emineme całego świata?) Ciekawi mnie uzasadnienie braku ema na liście, naprawdę. Wiadomo - "O gustach się nie dyskutuje" - z tym że są takie sytuacje, że to zdanie nie jest do końca trafne. Chociażby tutaj. Nie ulega wątpliwości, że Em to świetny/bardzo dobry/(niech będzie)dobry raper. Nieuwzględnianie go tutaj to nieporozumienie.
Anonim
nie jara się Eminemem to go nie umieścił. mnie dziwi tak daleka pozycja Black Milka i Nasa z Marleyem, no ale to w końcu jego podsumowanie a nie moje. z drugiej strony jestem pozytywnie zaskoczony, że ktoś jeszcze kuma kto to jest Nocando, nie spodziewałem się go zobaczyć w żadnym podsumowaniu a tu proszę, jest.
Anonim
"Daleki jestem od dołączenia do chóru zachwyconych tym krążkiem recenzentów, którzy dają mu maksymalne oceny, uważając za przełom w muzyce rozrywkowej" - uff już myślałem, że jestem sam a tak to jakaś bratnia dusza.
prawda
nie wiem, pie*doli mnie jakis eminem w waszych odwolaniach. dla mnie lista tego grabicostam, ktory niby kupuje plyty, slucha ich i spuszcza sie przy nich z opoznieniem, recenzje mateusza i wardzinskiego, to konkretna pomylka. naprawde nie wiem panowie czym wy sie jaracie i nie wiem jak slodki mejstrim musi tu jeszcze splynac zebyscie pisali o nim i lizali go w waszych artylulach. doslowny jest tu pop a nie killer. jestescie mejstrimowym portalem, czasem wspominajacym o kotach z podziemia, fristajlach, bitboxach itd.

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>